27. Odejścia i powroty.

1.5K 90 12
                                    

- Zabije cię. Po prostu cię zabije za to wszystko. - Hitori powtarzał tą mantrę już od dobrych kilku minut, nie pozwalając mi oczywiście dojść do głosu. - Przecież ja przez ten stres normalnie kopnę w kalendarz, jak tylko wrócisz do domu to już moja w tym głowa, żebyś stamtąd nigdy więcej nie wyszła.

W odpowiedzi tylko przewróciłam oczyma i podniosłam się powoli na łokciach.

Kurwa, boli. Wszystko boli.

Obejrzałam się ukradkiem. Sporo siniaków na rękach i zadrapania na prawym przedramienia.

Ciekawe jak wygląda moja buźka.

- Widziałeś Sasuke? - zapytałam wtrącając się w nieustająca gadkę Hitoriego.

Chłopak zamrugał kilkukrotnie jakby nie rozumiejąc, o czym ja do niego mówię.

- Sa-su-ke. - przesylabowałam i pstryknęłam palcami przed twarzą chłopaka.

- Minęliśmy się w przejściu. - mruknął ponurym tonem głosu.

A więc był tutaj.

Był i nie przyszedł do mnie.

Auć.

- Rozmawiałeś z nim?

- Miałem ważniejsze rzeczy na głowie. - prychnął, patrząc na mnie wymownie.

- Nic mi nie jest panikaro. - westchnęłam i wysiliłam się na delikatny uśmiech w jego kierunku, ale to chyba go nie przekonało.

- Gdyby nic ci nie było to nie byłabyś w szpitalu. - odpowiedział dobitnie. - Co się tak właściwie stało? Bo fakt, że super plan Itachiego nie poszedł po jego myśli to zdążyłem już zauważyć. - prychnął sarkastycznie.

- Jedyna rzecz jaka się nie udała to to, że jestem trochę poobijana, a miałam nie być.

Myślami wróciłam do poprzedniego wieczoru.

- Wszystko generalnie szło zgodnie z planem. - mruknęłam, unosząc jedną z dłoni ku górze. - Udało mi się wkurzyć Amelię, a kiedy ta wybiegła z imprezy to długo o tym nie myśląc pobiegłam za nią. Nie chciała ze mną rozmawiać, ale udało mi się ją sprowokować i wtedy dopiero się zatrzymała. - zaczęłam opuszkami palców delikatnie dotykać się po twarzy. Długo mi nie zajęło znalezienie porządnego lima pod okiem. - Potem po prostu ciągnęłam cały ten teatrzyk, aż do momentu w którym Amelia się na mnie nie rzuciła. - skrzywiłam się momentalnie na samo wspomnienie. - Wiedziałam, że gdzieś w krzakach ukryty jest śledczy od Itachiego, który wszystko dokumentował, dlatego też się nie broniłam. Itachi ostrzegł mnie, że nawet jeśli Amelia będzie miała przeze mnie choć zadrapanie, to cały proces może automatycznie zmienić bieg na ten dla nas niekorzystny.

- I ten facet w krzakach nic nie zrobił? - głos Hitoriego automatycznie nabrał agresywnego wyrazu.

- Nie mógł. - odpowiedziałam od razu. - On miał tylko udokumentować wydarzenie, a kiedy rozpocznie się śledztwo to dowody zostaną anonimowo podesłane pocztą. Gdyby nagle w momencie bójki postanowił nas rozdzielić, to Amelia znałaby jego twarz, zostałby wezwany jako świadek i nie wiadomo, czy wtedy wszystko by się tak gładko potoczyło.

Rysy chłopaka stopniowo zelżały, ale jego brwi nadal pozostawały zmarszczone. Widziałam po jego twarzy jak dokładnie analizował wszystko co mu powiedziałam.

- Amelia jest w areszcie jeśli cię to zastanawia. - dodałam jeszcze uśmiechając się do niego ciepło. - A w szpitalu nie wylądowałaby gdyby nie fakt, że straciłam przytomność po tym jak mi przywaliła w łeb. - wyraźnie czułam guza na potylicy kiedy wcześniej wierciłam się po poduszce. - Poza tym, że jestem trochę poobijana to nic mi nie jest, przeżyje dlatego proszę przestań to wszystko tak wyolbrzymiać.

Życie może być mylące || SasuSaku | ZAKOŃCZONEDonde viven las historias. Descúbrelo ahora