Niemodny Projektant I Oblężenie

4.3K 279 293
                                    

W odpowiedzi kobieta tylko podeszła i się do mnie przytuliła. Tak bardzo mi tego brakowało. Tej matczynej miłości, która zaginęła wraz z nią, gdy miałem dziesięć lat.

- Słyszałam o twoim związku z Marinette. To świetna dziewczyna, chociaż myślałam, że bardziej spikniesz się z tą kropkowaną lalą - wskazała głową Ladybug - Normalnie, rozwaliłeś mi ship LadyNoir i Ladrien. Mogę się za za to na ciebie obrazić!

Zgłupiałem, normalnie Zgłupiałem.

- No i dostał laga mózgu. Zupełnie jak ojciec.

- Eee... To może ja zostawię was samych? Narka kocie. Do widzenia Pani Paw?

Po czym zniknęła za najbliższym blokiem.

- Ojciec wie?

- Oh, ależ skądże! Nie podzieliłabym się z nim nawet informacją, gdzie trzymam skarpetki, a co dopiero, że wracam do Paryża! Powiedz mi jedno: czy twój ojciec nadal nie wie co to gust i chodzi w tych pedałkowatych, czerwonych rurkach?

Westchnąłem. I to jest właśnie moja mama...

- Niestety...

- Eh... Dobra lecę po swoje bagaże. Widzimy się za pół godziny w rezydencji, ale w realu. A teraz leć już do tej swojej Buginette. O, sorka Marinette - poprawiła się - wsypa - dodała pod nosem i odbiegła.

Ja natomiast skacząc po dachach skierowałem się do domu granatowowłosej. Miejmy nadzieję, że wybaczy mi nagłe zniknięcie. I o co chodziło mamie z tym Buginette? Brzmiało to trochę, jak połączenie Marinette z Bugaboo(Bugaboo to biedronsia jakby ktoś nie skumał).

Trudno. Najważniejsze, że moja mama wróciła. Miałem ochotę skakać pod niebo i wychwalać wszystkie gwiazdy, bo ta najjaśniejsza, Aurore Agreste, w końcu wróciła do domu. Do mnie.

Bez pukania, wpadłem do pokoju fiołkowookiej przez otwarte okno. Wydawało mi się, że widziałem w powietrzu jakąś czerwoną smuga, ale zignorowałem to. W głowie wciąż miałem krótkie spotkanie z moją mamą!

Dziewczyna na mój widok wstała z fotela na którym aktualnie siedziała.
Złapałem ją za ramiona i potrząsnąłem nią gwałtownie.

- Mama! Moja mama wróciła do domu. Po tylu latach, wróciła, wróciła do mnie...

Przytuliłem dziewczynę, po czym zacząłem skakać po całym pokoju, z obłędem w oczach, nabuzowany energią.

- Chat, spokojnie - dziewczyna zaśmiała się - może opowiesz mi o wszystkim?
Zapytała nadal rozbawiona.

Powinienem się obrazić, ale nie miałem czasu na takie bzdety. Do spotkania z mamą miałem coraz mniej czasu, a chciałem ją widzieć jak najszybciej.

Przestepując z nogi na nogę i wykrzywiając palce w różne strony zacząłem mówić.

- Gdy miałem dziesięć lat, moja mama zniknęła. Wszyscy wciskali mi kit, że nie żyje, ale ja nigdy w to nie wierzyłem.
A dzisiaj wróciła!

- Oh, Chat tak się cieszę - dziewczyna podeszla do mnie o przytuliła - No leć do niej, bo jeszcze mi tu wybuchniesz i nie będzie miał kto mnie wkurzać. Leć.

Uśmiechnęła się pięknie. Pocałowałem ja delikatnie na pożegnanie i ruszyłem w drogę do domu. Teraz już mogłem go tak nazwać, bo w końcu dom jest tam gdzie twoja rodzina. A Gabriel Agreste robił wszystko by przestać nią być i ta chłodna rezydencja była raczej więzieniem niż domem.

Ale teraz gdy ona przybyła, spadła z nieba(dosłownie), teraz wszystko się zmieni.

Nie wierzyłem w to.

Ja to wiedziałem.

-------------------------
Wylądowałem w swoim pokoju i od razu się przemieniłem. Zbiegłem na dół po schodach, prawie wywijając orła i stanąłem przed drzwiami wejściowymi, wpatrując się w nie z nadzieją. W takie pozycji złapał mnie mój ojciec.

- Adrien? Co ty tu robi...

Przerwał mu huk otwieranych drzwi. Ktoś popchnął je tak mocno, że aż uderzyły o ściany. A w nich stanęła drobna blondynka o zielonych oczach.

- Oesu, niby sławny projektant, a nie wie, że te kafelki były modne z zylion sezonów temu! I takie to wszystko szare jakieś i ponure - spojrzała w końcu na mojego ojca - Gabryś! Wspaniałe rurki, normalnie gratuluję gustu. W ogóle przydałoby się tu dać jakieś kwiaty, lub ozdoby. Na przykład paprotki. O tak, paprotki są świetne! Najlepsze te w doniczkach! Kupimy paprotki. I jeszcze przydałoby się tu coś jeszcze zmienić....

Zostawiła walizkę w hallu, płaszcz rzuciła na podłogę i przeszła się po całym korytarzu.

-... Parę kolorowych akcentów... Tak. Ja nie wytrzymam Gabriel, zaledwie parę lat mnie nie ma, a ty tutaj urządzasz modową katastrofę! Trzeba tu będzie zrobić remont. Może w końcu wydasz te pieniądze na coś pożytecznego. A, mówiłam ci już że genialne spodnie?Takie męskie!

Kobieta uśmiechnęła się ironicznie. Za to mój ojciec stał jak stał i właśnie zbierał szczękę z podłogi.

- Aurore?

- Nie, no nie widzisz? Kominy przyszłam naprawiać. A raczej naszą rozwaloną rodzinkę - zwróciła się do mnie - A co do ciebie...to MASZ! SZLABAN! I ty już dobrze wiesz za co.

Rozglądnęła się po pomieszczeniu

- Really, Gabryś? Ani jednej paprotki? - mężczyzna podszedł do niej i ją przytulił. Po raz pierwszy w życiu widziałem jak się uśmiecha. Aurore patrzyła na niego zdziwiona, ale potem niepewnie objęła go ramionami.

-Gdzie byłaś, przez te sześc lat? Nie dawałaś znaku życia! Myślałem, że nie żyjesz!

- To kiedy indziej - mama niedbale machnęła ręką. Złapała walizkę i rzuciła nią w ojca - a najpierw jedzenie! Przez cały ten czas jadłam wodę, ewentualnie rozmaiconą wodą z rogalem. A walizkę, wiesz gdzie dać! - rzuciła do mężczyzny, który rozmasowywał właśnie miejsce na głowie, gdzie dostał walizką, po czym zniknęła w drzwiach jadalni. Zaśmiałem się cicho i podążyłem za nią...

---------------------------------

Marinette
Bardzo się cieszyłam, ze szczęścia kota, chociaż dalej nie nie wiedziałam , czy ufać pawicy... Jak wrócę ze szkoły, zapytam się o nią Tikki.

Zgarnęłam rano wszystkie potrzebne mi rzeczy, po czym wyszłam z domu. Szłam sobie spokojnie, gdy nagle zaczepił mnie jakiś facet z aparatem, a zaraz za nim rzesza ludzi z dyktafonami i aparatami oraz mikrofonami, na czele z Nadią Chamack.

- Marinette, czy to prawda, że chodzisz z Czarnym Kotem? - pokazała mi ekran swojego telefonu. Widniało na nim zdjęcie kota wyskakującego przez okno. Przewinęła zdjęcie. Na następnym była ja i Chat w moim pokoju, całowaliśmy się. Potem pokazała mi wywiad nakręcony przez Alę. Byłam wściekła. Ktoś śledzi mnie w moim własnym domu, a reporterzy napadają mnie na środku ulicy!

- Jak widać z tego filmiku, to chyba tak.  A teraz śpieszę się do szkoły, przepraszam - wyminęłam reporterów i skierowałam się do szkoły. Usiadłam w ławce i lekcja się zaczęła. Gdzieś w połowie drzwi się otworzyły i wpadł przez nie Adrien.

- Cześć księ...Marinette. Cześć Marinette - cały czerwony odwrócił się i przybił żółwika z Nino. Gdy myślałam, że już nic ciekawego się nie zdarzy, drzwi się otworzyły i stanęła w nich...

Hejka!!!

Wiem, że kochacie mnie za moją wersję Polsatu! Buziaki!

W każdym razie mamy następny rozdział. Myślę, że jest miarę ok.

Jeśli też tak uważasz, zostaw po sobie jakiś ślad

Do następnego!!

stingingrose

Nie Opuszczam || miraculous✔Where stories live. Discover now