Bitwa Ostateczna

2.7K 195 187
                                    

Marinette przerażona oderwała się od Czarnego Kota i położyła dłoń na yo-yo przyczepionym do jej pasa. Jej partner wyjął kicikij i zakręcił nim parę razy.

A więc to ten moment. Ten dzień, kiedy wszystko ma się zakończyć. Dzień Bitwy Ostatecznej.

Marinette przebiegł po plecach dreszcz, poczuła jak że strachu cała drży. Oto stał przed nią człowiek, z którym walczyła przez okrągły rok, a teraz ma szansę nareszcie go pokonać.

- Myślicie, że możecie mnie pokonać swoimi marnym zabaweczkami? Te dwa najsilniejsze miracula na świecie mają tylko jedno specjalne zadanie - uśmiechnął się szyderczo, po czym zeskoczył z motylkowej chmurki i stanął przed bohaterami, na platformie - danie życzenia. Oprócz tego są tak samo słabe jak wasze życie bez masek.

Adrien poczuł jak w jego żyłach zamiast krwi płynie czysta wściekłość. Niespodziewanie skoczył i zamierzył się kicikiejem na Władcę Ciem. Mężczyzna zgrabnie sparował atak laską i odepchnął bohatera na jego poprzednie miejsce.

- Nie ruszaj się kotku - z jego gardła wydobył się chrapliwy rechot - jeden fałszywy krok, a dam cynk Stephenowi. Czeka gdzieś tam, z nożem przyłożonym do gardełka naszej słodziutkiej Marinette. Trochę żal dziewczyny... Nawet powabna była...

Na policzkach chłopaka wykwitły czerwone plamy. Spojrzał na nadal stojącą nieruchomo Ladybug. Dziewczyna tkwiła bez ruchu wpatrzona we Władcę Ciem. Postanowił, że nie może oddać mężczyźnie tej małej przewagi, którą właśnie przed chwilą zdobyli dzięki jego niewiedzy.

Ponownie rzucił się na posiadacza miraculum motyla. Dzięki metodzie zaskoczenia udało mu się kopnąć go w brzuch i dość dotkliwie uderzyć go w żuchwę. Miejsce gdzie srebrny kicikij zetknął się że skórą powstało głębokie rozcięcie, a z podbródka antagonisty zaczęła ciec krew.

- Cholera! - zaklął mężczyzna. Po chwili rozłożył szeroko ręce i odchylił głowę do tyłu. Jeszcze parę milimetrów i złamałby sobie kark, czego Adrien życzył mu w tej chwili najbardziej na świecie.

Korzystając z tego, że Motylek wystawił się na atak, odpalił kotaklizm i pobiegł w stronę mężczyzny. Nie chciał go zabić, tylko po prostu zerwać broszkę.

Lecz w momencie, kiedy jego palce były kilka centymetrów od fioletowego klejnotu, z klatki piersiowej antagonisty zaczęły wydobywać się smugi światła. Jedna z nich przez przypadek otarła się o ramię blondyna. Poczuł jak wymieniona cześć ciała pali go żywym ogniem. Zerknął w tamtym kierunku. Czarny lateks był przepaloną na wylot a spod dziury wyzierała okropna rana, odsłaniająca żywe mięso.

- Ladybug! - zawołał. Dziewczyna na dźwięk głosu chłopaka ocknęła się z dziwnego trans w jakim trwała.  Zdezorientowana rozejrzała się po otoczeniu, jej wzrok padł na Władcę Ciem i Adriena z aktywowanym kotaklizmem.

- Czarny Kot? - wyszeptała Marinette - co tu się stało? CZEMU ON TU JEST!!!???

Granatowowłosa wycelowała palcem wskazującym na mężczyznę, od którego cały czas biło foletowawe światełko. W tym momencie za plecami Motylka pojawiło się siedem niewyraźnych kształtów. Gdy fioletowe błyski trochę przygasły Władca Ciem zdyszany pochylił się i oparł dłonie na kolana. Z jego broszki wydobyło się pierwsze piknięcie.

Siedem postaci unoszących się za nim trzepotało czarnymi skrzydłami o ciężkich piórach. Na twarzy każdego z nich lśniła maska, a ich ciała O dziane były w błyszczący lateks. Siedem osób, ze skrzydłami jak u Stephena. Trzech chłopców. Cztery dziewczyny. Siedem złych odpowiedników miraculów.

- To - wydyszał Władca Ciem, z jego broszki wydobyło się drugie piknięcie - są wasze złe sobowtóry. Zajęli się waszymi pomocnikami. Leżą w jakimś składziku. A co do naszej Biedronsi mój pomocnik usunął jej wszystkie wspomnienia z ostatnich siedmiu godzin! A teraz Mulucarim, do walki!

Nie Opuszczam || miraculous✔Where stories live. Discover now