Epilog

2.9K 191 55
                                    

Rozdział ten dedykuję @Nieznajoma200309 ponieważ poddała mi ona genialny pomysł, jak rozwinąć drugą część tego opowiadania, za co serdecznie jej dziękuję. Pomysł wykorzystam, za przyzwoleniem.

Marinette
"Dwójka nastolatków - bohaterami Paryża. Dowiedz się więcej o Marinette Dupain Cheng i Adrienie Agreste"

"TOŻSAMOŚĆ SŁYNNYCH BOHATERÓW NARESZCIE ODKRYTA!!!"

" News tygodnia - kim są Biedronka i Czarny Kot?"

Rzuciłam gazety na stół i podniosłam się z kanapy. Przeciągnęłam się i skierowałam do swojego pokoju.

Kiedy moi rodzice usłyszeli o wydarzeniach w Paryżu, natychmiast przyjechali z powrotem. Jeszcze tego samego wieczora we wszystkich mediach pojawiła się videorelacja z Dnia Bitwy Ostatecznej, a mnie czekała ciężka rodzinna rozmowa.

- Jak mogłaś nam nie powiedzieć, Marinette? - wyrzucał mi wtedy tata, kiedy tylko otrząsnął się z głębokiego szoku - jesteśmy twoimi rodzicami, powinniśmy wiedzieć na jakie niebezpieczeństwo się narażasz.

W ciągu kilku godzin z szarej myszki, stałam się najbardziej rozpoznawalną osobą w całej Francji. Ludzie podchodzili do mnie ma ulicach prosząc o autografy, a sprzedawcy w sklepach często chcieli wciskać mi coś za darmo. Podobnie z Adrienem. On już wcześniej był sławny , ale teraz jego popularność wzrosła jeszcze bardziej.

Co do chłopaka mieszkał on na razie sam. W przyszłym tygodniu sąd rodzinny ma zadecydować co z nim zrobią. Moi rodzice postanowili ubiegać się o prawa opiekunów z czego bardzo się cieszę.

Niestety koszmary chłopaka nasiliły się. Bardzo mocno przeżywał stratę ojca i śmierć chłopaka, który podawał się za Chata Blanc. W dodatku obwiniał się o ich śmierć. A mnie już nie ma w rezydencji Agreste'ów, by jakoś mu pomóc.

Przynajmniej teoretycznie.

Gdy byłam już na górze złapałam przyszykowaną wcześniej torbę z rzeczami i przywołałam Tikki.

- Jak się czujesz, Marinette? - zapytało mnie stworzonko następnego ranka zaraz po bitwie.

- Nawet dobrze - odparłam wtedy. Bo ze mną było dobrze. Z walki wyszłam prawie bez szwanku. Kilka siniaków i zadrapań. To blondyn wyszedł gorzej z tego starcia. I mimo, że wszyscy uważali go tylko za pomocnika Biedronki, bez niego nigdy nie pokonalibyśmy Władcy Ciem. Tak naprawdę to on wykonał całą robotę.

- Nie z tym - odparło kwami - wszyscy znają twoją tożsamość.

Zmarszczyłam wtedy nos.

- Dziwnie.

Szybko się przemieniłam i wyskoczyłam przez okno. Było już ciemno, a moi rodzice myśleli, że poszłam spać.

Na razie, kiedy gorączka związana z naszymi prawdziwymi twarzami jeszcze nie opadła, po mieście mogliśmy przemieszczać się jedynie jako superbohaterzy. Zdecydowanie łatwiej było umknąć ciekawskim reporterom, mając przy sobie niezawodne yo - yo...

Przemieszczałam się przez miasto starając się pozostać niewidoczną.

Zapukałam w dużą, przestronną szybę. Po paru sekundach otworzyła się i stanął w nich zmęczony Adrien. Zielonooki ledwo spał, nie mogąc wypocząć przez okropne koszmary dręczące go co noc. Teraz ataki zdarzały się coraz częściej. Najwięcej naliczyłam dwa dni temu. Aż piętnaście.

Zeskoczyłam na podłogę i pocałowałam blondyna w policzek. Uśmiechnął się niemrawo i przyciągnął mnie do siebie. Połączył nasze usta w lekkim, krótkim pocałunku, po czym oderwał się ode mnie.

Wymamrotałam hasło przemiany zwrotnej i zarzuciłam ręce na jego kark. W pokoju panowały egipskie ciemności, jedynym źródłem światła był delikatny poblask księżyca. Spojrzałam w jego przenikliwe zielone oczy i poczułam jak dreszcz przebiega mi po plecach. Tyle czasu razem spędziliśmy, a ja chyba niegdy nie przyzwyczaję się do tego pięknego odcienia zieleni.

- Dziękuję, że przyszłaś Marinette - powtarzał to co wieczór. Co wieczór, kiedy wymykałam się z domu, by tu być słyszałam słowa wdzięczności. Lecz nie były mi one potrzebne.

- Robię to, bo mnie potrzebujesz - pocałowałam go w nos, a on wyszczerzył zęby w uśmiechu.

Niespodziewanie podniósł mnie ma rękach, jak pannę młodą i skierował się w stronę łóżka. Pisnęłam z zaskoczenia.

Słabe, księżycowe światło padło przez moment na jego prawy policzek, przez który przebiegała podłużna blada blizna. Dzięki maziowidłom Valerii rana zagoiła się w zaledwie parę godzin. Jednak na zadany magicznym ostrzem ślad strażnika nie mogła nic poradzić. Ta blizna już na zawsze miała pozostać na twarzy Adriena i przypominać o pokonaniu Władcy Ciem.

Chłopak położył mnie na miękkim materacu i położył się obok mnie. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową, przygotowana na to, że za kilkanaście minut że snu wyrwie mnie mrożący krew w żyłach krzyk czystego przerażenia.

Jednak nie zasypialiśmy. Po prostu leżeliśmy w ciszy.

- Mari? - po dłuższej chwili usłyszałam cichy szept tuż przy moim uchu.

- Hmm?

- Świat zna nasze tożsamości. Jak będzie teraz wyglądać nasze życie?

Westchnęłam i podniosłam głowę, szukając jego wzroku. W końcu napotkałem zielone tęczówki wpatrujące się uporczywie w moją twarz.

Martwił się. Nie powiedział tego , ale czuć to było w powietrzu.

- Poradziliśmy sobie z wieloma rzeczami. Z tym też sobie poradzimy. Zobaczysz jeszcze będziemy kiedyś żyć, jak normalni ludzie. Ale najpierw jedna mała sprawa.

Spojrzeliśmy na siebie znacząco. Nasze wargi wypowiedziały te słowa w tym samym czasie.

- White Lady.

------------------------ The End 

Hejka ludziska!!!

Jak już się pewnie domysliliscie: tak to koniec tej książki.

Na szczęście w planach mam jeszcze drugą część, gdzie to rozwinę dokładniej wątek z White Lady, bo musicie przyznać, że została tu ona ominięta.

Nie będę was zanudzac, powiem tylko, że dziękuję wszystkim, którzy dotarli aż do tego momentu i mam nadzieję, że książka spełniła oczekiwania. Jak prolog się pojawi umieszczę informacje również tutaj.

A więc...

Do następnej części 😘😘😘

stingingrose

Nie Opuszczam || miraculous✔Where stories live. Discover now