Randka

2.4K 183 144
                                    

Marinette
Znaleźliśmy się w... lesie?
Przez głowę przemknęło mi, że dobrze, że Tikki przyniosła mi z pokoju wygodne adidasy, a nie moje typowe baleriny.

- Las? - spojrzałam na blondyna, unosząc jedną brew.

Chłopak zaśmiał się krótko i zapytał:

- Byłaś tu kiedyś?

- Jasne, że byłam w lesie - prychnęłam przypatrując się z powątpiewaniem z szerokim pniom.

- Czyli nigdy nie byłaś konkretnie w tym miejscu - Adrien złapał mnie za rękę i pociągnął w kierunku drzew.

Mimo, że każdy pień wyglądał tak samo zielonooki wydawał się być nieźle zorientowany. Szedł przodem, cały czas trzymając moją dłoń.

Po kilku minutach marszu spomiędzy drzew wyłoniło się małe jeziorko. Na drzewach wokoło wisiały małe lampiony, ale zaczną świecić dopiero, gdy się ściemni. Na przeciwległym brzegu stała mała altanka, z białego drewna. W środku na małym stoliku stały dwa talerze z jeszcze ciepłym obiadem i dwa kieliszki z szampanem (pamiętając ostatnią noc na dachu raczej bezalkoholowym).

- Obiad? - zapytałam, kiedy trzymając się za ręce doszliśmy do małej altanki - Tak wcześnie?

- Jest dwunasta trzydzieści Mari - odparł Adrien stukając placem w swój zegarek.

- Już?

W odpowiedzi chłopak zaśmiał się i szarmanckim gestem zaproponował mi ramię.

- M'Lady?

- Chaton - odparłam z szerokim uśmiechem i ostrożnie przyjęłam jego ramię. Już nie wzdrygałam się przy każdym jego dotyku i cieszyło mnie to. Nie umiem sobie wyobrazić sytuacji, gdzie miałabym bać się Adriena.

Blondyn zaprowadził nas do stołu i elegancko podsunął mi krzesło.

Posiłek upłynął nam w miłej atmosferze. Tak dużo nie rozmawialiśmy już od dawna.

Gdy zaczęło zmierzchać, przenieśliśmy się na brzeg jeziora. Blondyn zaświecił lampiony i usiadł obok mnie.

- Jak ci się dzień podobał?

- Był wspaniały - odparłam zgodnie z prawdą. Adrien zaśmiał się krótko i przysunął swoją twarz bliżej mojej.

- Właśnie w tym momencie miałem Ci wyjawić swoją tożsamość.

- Planowałeś to? - spojrzałam na niego zaskoczona.

- Zaufałaś mi. Więc ja postanowiłem zrobić to samo - przybliżył swoją twarz jeszcze bliżej do mojej i złapał mój policzek. Spojrzał niepewnie na moje usta, a ja uśmiechnęłam się i przyciągnęłam go lekko za kołnierzyk jego koszuli.

Nie pamiętam kiedy ostatnio się całowaliśmy. Wydarzenia ostatnich tygodni sprawiły, że po prostu nie było czasu na takie drobne oznaki czułości.

Chłopak niepewnie położył swoje dłonie na mojej talii. Był to całkiem inny dotyk niż ten, który zafundował mi Stephen. Delikatny, do niczego nie przymuszający. Tak bardzo Adrienowy. (skąd ja to wzięłam? ~autorka)

Chwyciłam go za kark nie chcąc przerywać podniosłej chwili. Teraz pomiędzy nami nie było ani centymetra wolnej przestrzeni.

Chłopak ostrożnie ułożył nas na miękkiej trawie, oparł się na łokciach tak by mnie nie przygnieść. Jego ciepłe ręce wsunęły się pod moją bluzkę, jednak nie położył ich za wysoko. Czułam jak długimi palcami muska moją skórę, wplotłam dłoń w jego włosy.

Pomału przenosił ręce coraz wyżej, a potem zsunął je powoli z powrotem do bioder. Westchnęłam lekko, a on zaśmiał się w moje usta.

Wyjął dłonie spod mojej bluzki i złapał za moje. Uniósł się lekko, zaledwie na kilka milimetrów, ale i tak jeknęłam w geście cichego protestu.

Spojrzał mi w oczy. Jego zielone tęczówki znajdowały się tak blisko, że dopatrzyłam się w nich kilku złotych drobinek. Trzeba było się naprawdę mocno wpatrzeć, by je zauważyć bo z większej odległości wtapiały się w kolor oczu.

- Kocham Cię, Marinette.

Uniosłam kąciki ust.

- Ja też cię kocham, Adrien. Ja też....

Znowu połączyliśmy nasze usta w pocałunku. Ręce blondyna znowu wsunęły się pod moją koszulkę, ale tym razem położył je na żebrach. Podwinął kawałek materiału i złożył delikatny pocałunek na moim brzuchu. Jeden. Drugi. Trzeci. Następnie powrócił do moich ust.

Po chwili, która zdawała się trwać wieczność oderwał się ode mnie. Pomógł mi usiąść i sam podniósł się do pozycji siedzącej. Objął mnie ramieniem i pogłaskał po rozczochranych włosach.

Spojrzałam na niego z żalem.

Na ten widok zachichotał cicho, po czym wyszeptał mi do ucha.

- Zawiedziona?

Zadrżałam pod wpływem ciepłego powietrza muskającego mój płatek.

Nie odpowiedziałam, tylko wtuliłam się w niego mocniej, pragnąc znowu poczuć jego bliskość.

- Nie chciałbym Ci tego robić Marinette. Teraz się nie zastanawiałaś, ale gdyby naprawdę do tego doszło jak byś zareagowała? Po wczoraj...?

Pytanie zawisło w powietrzu. Poczułam jak na moje policzki wlewa się soczysty rumieniec.

- Nie wiem. Ale czy ty tego nie...?

- Oczywiście, że chcę. Ale nie chciałbym cię wykorzystać. Naprawdę Marinette. Nie wybaczyłbym sobie tego.

Pokiwałam głową.

- Dziękuję. Za wszystko.

Przytulił mnie mocniej do siebie i pocałował w czubek głowy.

Jeszcze długo tak siedzieliśmy, wpatrując się w rozświetlone jeziorko.

----------------------------

Gdy wróciliśmy do pokoju Adriena, chłopak rzucił szybko, że idzie się wykąpać. Pokiwałam głową i skłonna usiadłam na jego łóżku. Dalej czułam się w tym pokoju lekko nieswojo. Przecież jeszcze przed tygodniem był on tajemniczą strefą, pokojem przyjaciela, którego przyjaźni nie chciałam naruszać w żaden sposób. A teraz mam spać tu już któryś raz z rzędu.

Moje rozmyślania przerwał dźwięk telefonu. Dzwoniła Alya.

- Halo...?

- Marinette odpal telewizor - usłyszałam zdenerwowany głos szatynki - szybko.

Rozłączyła się. Przestraszona dopadłam do pilota.

Na ekranie pojawiła się twarz Władcy Ciem, obok niego stał Stephen.

-... nie udało mu się osiągnąć tego czego chciał. Biedronko, Czarny Kocie. Bądźcie pewni, że dzień waszej klęski jest już blisko.

Kamera przesunęła się, przybliżając postać Herondale'a. W kawałku okna, które weszło w kadr kamery zobaczyłam tak dobrze znany mi widok. Poczułam jak w brzuchu podnosi mi się stado motyli. Odkryłam kryjówkę Władcy Ciem.

Jednak następne słowa pseudokoreańczyka zmroziły mi krew w żyłach.

- A ty się nie martw, Marinette Dupain-Cheng - powiedział patrząc prosto w obiektyw - po bitwie ostatecznej znajdę cię i wtedy nie uratuje cię już nawet twój martwy chłoptaś.

-------------------------
Hejka!

Dzisiaj krótko, bo jestem zmęczona, a jutro szkoła. Jeeeeej!

(Wyczujcie ten sarkazm, ludzie)

W każdym razie mam nadzieję, że się podobało.

Do następnego 😘😘😘

stingingrose

Nie Opuszczam || miraculous✔Where stories live. Discover now