#02 •life•

920 96 73
                                    

Po pracy Yoongi, jak co dzień, udał się do sklepu monopolowego, by zaopatrzyć się w butelkę soju, no może dwie lub trzy i dwie paczki papierosów. Tak, miał zamiar zużyć to wszystko przez noc. Poza tym następne dwa dni miał mieć wolne, więc nie miał zamiaru się hamować. Wiedział, że jeszcze kolejnego dnia wstąpi do osiedlowego sklepiku.

Od dwóch lat nie spał normalnie.
Od dwóch lat jedynym ukojeniem był tytoń i alkohol.
Od dwóch lat starał się ukryć przed wszystkimi, że stracił sens życia.

Przecież to wszystko było jego winą.

Westchnął ciężko, kiedy opuszczał sklep, kierując się w stronę swojego małego mieszkanka. Wynajął je niedługo po odejściu Jimina. W międzyczasie pomieszkiwał między innymi u Seokjina, który nie wyrzucił go z pracy, mimo iż był na niego śmiertelnie obrażony.

Jin podobnie, jak reszta przyjaciół, nie chciał znać Yoongi'ego po tym, co zrobił, jednak akurat ten hyung miał miękkie serce i nie pozwolił Minowi wrócić na ulicę. Poza tym, Jimin sam chciał, by ten zaopiekował się nim. Poprosił go o to dzień przed tym, jak odszedł, a Jin, widząc zapłakanego, zranionego Chima, nie mógł mu odmówić.

Jednak nikt nie rozumiał powodu, dla którego to wszystko się wydarzyło.

Gdyby Jimin nie był taką przylepą pod wpływem alkoholu, a jego przyjaciele by tego nie wykorzystywali, prawdopodobnie nic by się nie wydarzyło.

Tak przynajmniej tłumaczył to sobie Yoongi, który sam przed sobą ukrywał fakt, iż nie wie, co go skłoniło do takich czynów.

Idąc dalej przed siebie, kopnął z całych sił jakiś kamyk leżący na ziemi, a ten poleciał kilkanaście metrów dalej i uderzył o jedną z latarni. Po chwili z jego gardła wydobył się wrzask, a sam Yoongi zgiął się w pół, opierając ręce o kolana. Zaraz poczuł na policzkach łzy, które nie wiedzieć kiedy opuściły bez pozwolenia jego powieki.

- Dlaczego po tym czasie to dalej tak kurewsko boli? - pytał sam siebie, ale nie potrafił na to odpowiedzieć. Krzyknął jeszcze kilka razy, rzucając wiązankami przekleństw. Nie przejmował się tym, że następnego dnia nie będzie w stanie wymówić choćby słowa. W tamtej chwili nic nie miało znaczenia poza bólem, który odczuwał.

Dwa lata to tak dużo, by przejść metamorfozę i zmienić się nie do poznania.

Dwa lata to tak mało, by podnieść się po utracie najbliższej osoby.

W końcu, gdy Yoongi zrozumiał, iż krzyczenie na środku ulicy w niczym mu nie pomoże, uniósł oczy wysoko ku niebu, pozwalając łzom spływać swobodnie po bladych policzkach.

- Jimienie... Jeśli gdzieś tam jesteś... Wiedz, że mimo wszystko wciąż cię kocham... Najmocniej na świecie... - wyszeptał, czując już, że traci głos. Wpatrywał się w bezchmurne niebo, patrzył na błyszczące gwiazdy, jakby czekając na jakąś odpowiedź, której nie miał prawa uzyskać.

Dwa lata to tak dużo, a jednocześnie tak mało...

* * * * * * *

In life I loved you dearly, in death I love you still. 
In my heart you hold a  place no one can ever fill.
I broke my heart to lose you but you didn't go alone.
Part of me went with you that day God took you home.

* * * * * * *

Tak dla ścisłości, te wierszyki/cytaty/cokolwiek dodawane na koniec rozdziału nie jest mojego autorstwa. Tak tylko zaznaczam, żeby później ktoś nie miał jakiegoś "ale" XD

Do następnego 👋

I Love You, I Miss You | YoonminWhere stories live. Discover now