Rozdział 1. Jogurt życia i śmierci

631 46 23
                                    

   W ciemności rozlegało się ciche, miarowe ciamkanie. Przez otwarte okno wpadał chłodny powiew nocy, wprawiając delikatne firanki w ruch. Biały materiał falował powoli i łagodnie, rzucając na ścianę poruszające się nieustannie cienie i wpuszczając do środka odgłosy przejeżdżających samochodów. Czasem odległe, czasem całkiem bliskie.

   Iwaizumi Hajime wszedł ostrożnie do pokoju. Rozglądał się dokładnie, żeby na coś nie wpaść, lecz ciemność pochłonęła większość jego pola widzenia. Macał więc dookoła ręką, mając nadzieję, że się o nic nie potknie, i w duchu przeklinając osobę, która umieściła włącznik światła niemal na drugim końcu pokoju. Starał się iść jak najciszej, cały czas nasłuchując dziwnego ciamkania i mlaskania, poprzetykanego niekiedy innym dziwnym dźwiękiem, którego Iwaizumi nie potrafił nazwać. Stąpał powoli i przy okazji zastanawiał się, czym mógłby w razie czego rzucić. W końcu kto wie, co mogło wydawać te dziwne odgłosy.

   Wreszcie udało mu się namacać włącznik. Odetchnąwszy głęboko, zapalił światło.

   Choć na początku go ono oślepiło i nie widział dokładnie tego, co miał przed sobą, to gdy tylko jego oczy przyzwyczaiły się do jasności, złapał pierwszą rzecz, którą miał pod ręką, i rzucił nią przed siebie.

   – Ała! – zawołał Oikawa, zrywając się z ziemi i masując obolałą głowę. – Iwa-chan, to ja!

   – Wiem. Nie jestem ślepy – odparł Hajime, balansując na krańcu cierpliwości.

   – Więc czemu rzuciłeś?

   – Bo to właśnie ty! – zawołał, zaciskając pięść, jakby szykował się do uderzenia. – Co jest z tobą nie tak?!

   Oikawa przekrzywił głowę w bok, wciąż trzymając łyżeczkę w ustach. Wyjął ją powoli, po czym wycelował nią w Hajime.

   – Jestem nie z tego świata – odparł całkiem poważnie. I ledwie skończył mówić, a dostał książką w twarz. – Za co?!

   – Za żywota – odburknął Iwaizumi, krzyżując ręce na piersi. Odwrócił głowę w bok, żeby już nie musieć na niego patrzeć, ale jego wzrok padł na kubeczek w dłoni Tōru. – Czy to... – zaczął, na co Oikawa natychmiast schował kubeczek za plecami.

   – To nie tak, jak myślisz, Iwa-chan...

   – Myślę, że zeżarłeś mój jogurt.

   Oikawa odwrócił wzrok na krótki moment, żeby zastanowić się nad odpowiedzią. Od niej bowiem mogło zależeć jego życie.

   – Jesteś taki inteligentny, Iwa-chan – powiedział słodko i uśmiechnął się do niego niewinnie. Przez chwilę myślał, że za chwilę zostanie zbombardowany wszystkim, co mieli w salonie, ale Iwaizumi powstrzymał się, jedynie zaciskając dłonie w pięści. Potem powoli wyciągnął rękę i wskazał na wyjście z pokoju.

   – Wypad – rozkazał. Tōru zamrugał niepewnie.

   – Co? – zapytał.

   – Wypad, mówię! Do sklepu, już!

   – Ale, Iwa-chan... jest środek nocy...

   – Jakoś ci to nie przeszkadzało, żeby zostawić mnie samego i pójść się lizać z moim jogurtem.

   Oikawa zmarszczył brwi.

   – W twoich ustach brzmi to przynajmniej, jakbym kogoś zabił – stwierdził, ale dał się wypchnąć z salonu i nie protestował, kiedy Hajime zaczął mu wciskać do rąk ubrania.

Ostatni dzień bez ciebie || OiIwa ||Место, где живут истории. Откройте их для себя