Rozdział 24. Pod mostem

169 27 8
                                    

   Iwaizumi, po tym jak przespał niespokojnie, acz nieprzerwanie kilka godzin i jak już napił się życiodajnej kawy oraz zjadł coś w miarę porządnego, miał wielką nadzieję, że tym razem osiągnie coś innego niż przez ostatnie parę dni. Rozjaśniło mu się w głowie, tak że przez chwilę nawet miał wrażenie, że wie, co robi. Pognał przed siebie, czując jakieś podniecenie, może nawet radość, której zdawał się nie czuć już od wieków, i z nową energią zabrał się za poszukiwanie Oikawy. Porzucił już wszystkie ceregiele i bezceremonialnie zatrzymywał ludzi na ulicy; pokazywał im małe zdjęcie Tōru – jedyną rzecz, jaka mu została – pytając, czy ktoś go przypadkiem nie widział. Niektórzy uciekali od niego, nawet nie patrząc na fotografię, inni tylko kręcili głowami, żeby jak najszybciej dał im spokój, a jeszcze inni patrzyli na niego z czymś na kształt politowania, może nawet współczucia, i dodawali smutnym tonem "przykro mi", kiedy okazywało się, że osobę ze zdjęcia widzą po raz pierwszy.

   W miarę upływu dnia wszystko znów stawało się coraz bardziej szare i przygnębiające. Zmęczenie i głód znów zaczęły mu dokuczać, entuzjazm zniknął zupełnie – Hajime pokazywał przechodniom zdjęcie automatycznie jak zaprogramowana maszyna, ale nawet nie słuchał za bardzo ich odpowiedzi, bo tak jak się spodziewał, każda brzmiała tak samo. Wszystkie dobre słowa pani Sakai wyparowały mu z głowy, a on sam zaczął powoli zapominać, po co w ogóle to robi. Czy skoro Oikawa nie próbował go znaleźć, nie oznaczało to, że jest mu lepiej bez niego? Może Tōru bawił się teraz świetnie gdzieś zupełnie indziej, a Iwaizumi powoli stawał się jedynie zatartym wspomnieniem w jego głowie?

   Może Oikawie wcale nie zależało na nim tak bardzo, jak dotychczas myślał?

   Podobne rzeczy mąciły mu w głowie cały dzień. Nawet nie spostrzegł, kiedy prażące słońce ukryło się za budynkami, pogrążając świat w powoli ciemniejącym cieniu. Nie zauważył, jak wszystko zwalnia i zamiera, jak przygotowuje się sennie do następnego dnia. Szedł powoli, nie zwracając specjalnej uwagi na otoczenie, aż wreszcie znalazł się nad rzeką. Jej spokojne wody parły powoli, lecz niestrudzenie naprzód, szumiąc cicho, jakby szepcząc do każdego, kto chciał słuchać. Iwaizumi słuchał. Ale nie rozumiał. Jak rzeka mogła być tak spokojna, tak zwyczajna, kiedy cały jego świat stał się nagle zupełnym przeciwieństwem zwyczajności? Jak potrafiła nie przejmować się niczym i płynąć dalej? Co chciała mu powiedzieć, ukrywając niezrozumiałe słowa w swoim jednostajnym szumie?

   Zanim się zorientował, zszedł na brzeg, tuż obok linii wody. Przysiadł na chłodnej trawie, w cieniu mostu, po którym przejeżdżały co chwila samochody, prując nie wiadomo dokąd. Zerknął na jakieś kolorowe graffiti na szarej podporze mostu, ale nie miał pojęcia, co mogłoby ono przedstawiać. Dopiero po chwili zauważył, że pod ścianą ktoś siedzi i wpatruje się w niego uważnymi, brązowymi oczami. Mężczyzna był ubrany w jakiś stary granatowy płaszcz, a jego brudne włosy i broda były splątane, jakby od dawna nie widziały grzebienia, i zasłaniały mu pół twarzy. Mężczyzna zapewne był bezdomnym, ale jego oczy błyszczały zaskakującą bystrością. Iwaizumi już zdążył się nauczyć, że większość żyjących na ulicy ludzi ma oczy przekrwione, puste albo zwyczajnie przygnębione, więc spojrzenie bezdomnego zupełnie nie pasowało do reszty jego postaci. Co więcej, Hajime miał wrażenie, że już to spojrzenie kiedyś widział.

   – Ależ gorąco, co? – zagadnął mężczyzna ochrypłym głosem, podczas gdy Iwaizumi patrzył na niego z konsternacją.

   – T-ta – odparł po chwili. Mężczyzna zmarszczył krzaczaste brwi, po czym podniósł się powoli i chwiejnym krokiem podszedł do Iwaizumiego, żeby potem osunąć się ciężko na trawę. Westchnął głęboko.

   – Wyglądasz na zdołowanego – powiedział. Kiedy Hajime nie zareagował, zapytał: – Dlaczego tutaj siedzisz?

   Iwaizumi zmierzył go wzrokiem, jakby się zastanawiał, ile może mu powiedzieć.

Ostatni dzień bez ciebie || OiIwa ||Where stories live. Discover now