Rozdział 17. "Świat jest dziwny"

189 30 16
                                    

   – Drzewo wywaliło się na Oikawę – powiedział wesoło Hinata. – Nie żyjesz. – Uśmiechnął się do Tōru, po czym zdjął jego pionek z planszy.

   – Ta gra jest głupia – mruknął Oikawa pod nosem, unosząc do ust szklankę z sokiem. Z niezadowoleniem pociągnął trochę przez niebieską słomkę.

   – Żadna gra, w której przegrywasz, nie jest głupia – odparł cicho Kageyama, licząc, że usłyszy go tylko Shōyō, ale każde jego słowo dobiegło uszu Tōru. Ten natychmiast zmarszczył brwi.

   – Przecież też przegrałeś!

   – Ale ty nie wygrałeś. Reszta mnie nie obchodzi.

   – Przegrałeś ze mną – stwierdził Oikawa dobitnie.

   – Nie, przegrałem z Hinatą. – Tobio wskazał na rudego, który powoli układał pionki z powrotem w pudełku. Shōyō tylko wyszczerzył się do nich.

   – Odpadłeś pierwszy, a ja i Hinata zostaliśmy w grze. Czy nie wynika z tego, że przegrałeś zarówno ze mną, jak i z nim?

   – Pff – prychnął Kageyama. – Nie ma opcji, żebym z tobą przegrał.

   – A z krewetką już możesz przegrać?!

   – On mi to wynagradza – wypalił Kageyama, zanim zdążył ugryźć się w język.

   – Tak? Niby jak?! – zawołał Oikawa, mierząc go wzrokiem. Dopiero po chwili dotarł do niego sens jego słów. Obaj odwrócili od się od siebie jednocześnie. – Nieważne. Zapomnij.

   – Nie mów mi, co mam robić! – Tobio zacisnął pięści, ale zaraz uspokoił się trochę. – Ty też zapomnij.

   Oikawa pokiwał głową, ale z drugiej strony nie mógł przepuścić takiej okazji, żeby się z nim podroczyć. W końcu kto wie, kiedy nadarzy się następna?

   Przesunął się trochę w stronę Hinaty i uśmiechnął się do niego zalotnie, po czym, upewniwszy się, że Kageyama słucha, powiedział cicho:

   – Mnie też wynagrodzisz przegraną?

   Dłonie Kageyamy zacisnęły się w pięści, aż pobielały mu knykcie, ale nie zdążył się odezwać.

   – W sumie... – Hinata uśmiechnął się słodko. – Ale idąc twoim tokiem rozumowania, ty również powinieneś wynagrodzić przegraną Tobio.

   Kageyama otworzył usta, żeby go skarcić, lecz kiedy dotarły do niego jego ostatnie słowa, przeniósł wzrok na Oikawę, który jak na zawołanie zrobił to samo. Obaj zamrugali ze zdziwieniem, zmarszczyli brwi, po czym odwrócili się w dwie przeciwne strony. Kageyama zakrztusił się śliną, a Tōru udał, że wymiotuje. Shōyō tylko zaśmiał się cicho i poszedł schować pudełko z grą.

   – Znowu wygrałem – rzucił tylko, zanim wyszedł.

   Oikawa przez chwilę gapił się na drzwi.

   – On zawsze taki był? – zastanowił się na głos. Tobio spojrzał na niego spode łba. Najwyraźniej nie miał ochoty na pogawędki, ale Tōru nie zwrócił na to uwagi. – Szczerze mówiąc, zawsze miałem go za małego i głupiego, takiego... mało myślącego... i w ogóle... – podrapał się po głowie – niewinnego? – Spojrzał na Kageyamę, jakby szukał potwierdzenia swoich słów. Żądza mordu w granatowych oczach jedynie przybrała na sile. – Czego ty go uczysz? – zapytał, udając wzburzenie.

   – Niczego – odparł Tobio przez zęby. – To ty opowiadasz mu jakieś bzdury całymi dniami. To pewnie twoja wina.

   – Wypraszam sobie. Zajmujące opowieści z mojego życia to nie są żadne bzdury. Posłuchałbyś, to byś wiedział – stwierdził pewnie.

Ostatni dzień bez ciebie || OiIwa ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz