Epilog

284 30 20
                                    

   Kuchenny stół wypełniony był po brzegi półmiskami, talerzami i szklankami. Wszystko zostało ustawione równo, jakby Oikawa dokładnie wyliczył, gdzie co ma się znajdować, żeby jednocześnie się zmieściło i wyglądało dobrze. Tōru chodził tam i z powrotem, przesuwając pojedyncze sztućce, dokładając szklanki lub dorzucając dodatkowe serwetki. Iwaizumi przyglądał się jego krzątaninie ze skrzywioną miną. Nie pamiętał, żeby Oikawa tak się starał na jakąkolwiek inną okazję, nawet na święta! A teraz zachowywał się, jakby to był najważniejszy dzień dla całej Japonii, mimo że tak naprawdę dziś zamierzała świętować zaledwie garstka osób. Jak by tego było mało, w ogóle nie pozwolił Hajime sobie pomóc, w wyniku czego Iwaizumi jedynie siedział pod ścianą, patrząc na jego poczynania i usiłując stłumić wzbierającą w nim irytację.

   – Nie przesadzasz trochę? – odezwał się Hajime, kiedy Oikawa zaczął składać serwetki w jakieś dziwaczne kształty.

   – No co ty – mruknął, nie odrywając oczu od swojego zajęcia. – Przecież to jest sztuka.

   – Składanie serwetek?

   – Mhm... – Tōru wyprostował się i spojrzał z dumą na swoje dzieło. – Ty byś tak umiał? – zapytał z wyższością.

   Iwaizumi niechętnie przyjrzał się serwetce, która w tamtej chwili nie przypominała ani serwetki, ani niczego innego.

   – Zdecydowanie nie – odpowiedział, a Oikawa najwyraźniej nie dosłyszał w jego tonie sarkazmu, bo tylko pokiwał głową, jakby zawsze miał absolutną rację. Iwaizumi westchnął męczeńsko i postanowił zmienić temat. – Właściwie ile osób zaprosiłeś?

   Oikawa zatrzymał się wpół kroku i zerknął niepewnie w stronę leżącego na blacie telefonu.

   – Niewielu – odparł powoli. – Tylko paru znajomych...

   – "Paru" to znaczy ilu?

   – Eee...

   Od odpowiedzi wybawił go dzwoniący telefon. Oikawa odetchnął z ulgą i złapał go w pośpiechu.

   – Wybacz na moment – powiedział, po czym zniknął w ich sypialni. Iwaizumi nie poszedł za nim, ale przeczuwał, że zaprosił po prostu wszystkich, których znał, a w przypadku Tōru było to naprawdę sporo osób.

   Rozejrzał się po niewielkiej kuchni. Właściwie nie zmieniła się w żaden szczególny sposób, odkąd tam zamieszkali – wciąż te same stare, lecz w całkiem dobrym stanie szafki, ten sam dość spory, wytarty na środku stół. Ściany, których kolor z roku na rok ciemniał coraz bardziej, ale oni, przebywając tam dzień w dzień, tego nie zauważali, i zawsze ten sam stojący na piecu czajnik. Jedynymi rzeczami, po których można było poznać, że czas w ogóle płynie, był wiszący na ścianie kalendarz i zmieniające się co jakiś czas firanki w oknach. Dziś jednak kuchnia wyglądała nieco inaczej – odświętnie, schludnie i jakby poważniej niż zwykle. Stół zakryło kilka potraw, na zasłonach wisiały balony, a zaznaczona w kalendarzu data zdawała się świecić w półmroku, bo Oikawa zakreślił ją bardzo żarówiastym odcieniem żółtego i narysował dookoła kilka serduszek. Choć Iwaizumi uważał, że to głupie, nie mógł się nie uśmiechnąć za każdym razem, gdy na to patrzył. Robiło mu się ciepło na sercu, kiedy pomyślał, że ten dzień jest tak ważny dla Tōru.

   Dziesiąty czerwca – urodziny Iwaizumiego.

   Hajime, patrząc na całe to pomieszczenie, nie mógł pozbyć się myśli, że wszystko się zmienia, jednocześnie pozostając takim samym, jak zawsze było.

   Westchnął głośno.

   Robię się sentymentalny – stwierdził w duchu, lecz jego dalsze przemyślenia zagłuszył krzyk Oikawy.

Ostatni dzień bez ciebie || OiIwa ||Where stories live. Discover now