Rozdział 3. Zabójcza zagrywka

281 41 10
                                    

   Choć większość uczniów już poszła do szatni się przebrać, wciąż kilku pozostawało na sali, odbijając piłkę w przypadkowych kierunkach i udając, że kierują się z nią do magazynu za każdym razem, gdy napotkali groźne spojrzenie nauczyciela. Ten jednak pogroził im jedynie, że spóźnią się na następną lekcję, ale oni najwyraźniej się tym nie przejęli. Zamiast tego stanęli blisko siebie i zaczęli o czymś dyskutować, co siedzącemu na ławce Oikawie skojarzyło się naradą drużyny tuż przed meczem. Uśmiechnął się do swoich myśli, lecz nie miał zbyt wiele czasu na wspominki, bo trójka gimnazjalistów, doszedłszy najwidoczniej do porozumienia, podeszła do niego z dość zagadkowymi wyrazami twarzy.

   – Nie musicie iść na lekcje? – Oikawa niemal bezwiednie powtórzył to samo, co powiedział nauczyciel, a chłopcy tak samo jak nauczyciela zbyli go machnięciem ręki.

   – Matma poczeka – stwierdził jeden i wyciągnął w jego stronę piłkę. – Słyszeliśmy, że był pan dobrym rozgrywającym – zaczął, patrząc ukradkiem na twarze kolegów.

   Oikawie niepokojąco drgnęła brew, kiedy usłyszał słowo "był", ale nie skomentował tego.

   – I co w związku z tym? – zapytał, nawet zdobywając się na lekki uśmiech.

   – Nauczyciel mówił też, że miał pan niezłe serwy i chcieliśmy zapytać...

   – Niech nam pan pokaże! – wpadł mu w słowo brunet, którego oczy zabłysły ekscytacją. Z tego, co zauważył Oikawa, był to raczej skoczny dzieciak i najwyraźniej uwielbiał siatkówkę. Tōru nie mógł zaprzeczyć, że kogoś mu przypomina.

   – No czemu nie... – Podrapał się po głowie, po czym uniósł palec. – To są jedne z najbardziej zabójczych zagrywek, jakie widział świat...

   – Odbiorę ją! – podekscytował się brunet. Uwadze Oikawy nie uszło, że pozostała dwójka odsunęła się od niego odrobinę, jednak bardziej skupił się na słowach chłopca.

   – Wcale nie tak łatwo ją odebrać – odparł z przekonaniem. – Nawet najlepsi mieli z tym problemy.

   Dwaj gimnazjaliści jednocześnie unieśli brwi, trzeci wciąż czekał niecierpliwie, aż zobaczy "zabójczą zagrywkę", nie podzielając zwątpienia pozostałej dwójki. Oikawa w duchu uznał, że wszystkie dzieciaki świata zmówiły się przeciw niemu, chcąc dogryźć mu jak najbardziej i dać do zrozumienia, że jego wartość jako rozgrywającego znacząco spadła od czasów, kiedy grał w drużynie Aobajōsai. Tōru westchnął cicho, godząc się z losem, ale wstał i z całkiem zaciętą miną wziął piłkę do ręki.

   – Pokażę wam! – oznajmił, idąc za linię. – Jak ktoś to odbierze, dostanie autograf – zaproponował na zachętę, ale najwyraźniej i bez tego byli wystarczająco zmotywowani, by odebrać jego serw. Tak udowodniliby jednoznacznie, że nie jest on tak "zabójczy", jak zapewniał Oikawa.

   Wszyscy się zmówili, żeby udowodnić mi, że nie nadaję się do drużyny krajowej – pomyślał.

   Stanął kilka kroków za linią, obracając piłkę w dłoniach. Jak właściwie powinien im zaserwować? Tak jak zwykle, czy może dać im trochę forów?

   Nie – poprawił się w myślach. – Przecież chcą zobaczyć tę najlepszą zagrywkę. Uderzę najmocniej – postanowił. – Nawet nie zdążą do niej podbiec, a moja reputacja będzie ocalona! Tōru, jesteś genialny.

   Wziął głęboki oddech, a potem ruchem ćwiczonym przez lata podrzucił piłkę do góry. Ta obracając się, dosięgła najwyższego punktu, a potem zaczęła opadać, aby znaleźć się idealnie w miejscu, w którym znalazła się dłoń Oikawy. Uderzył ją z dużą siłą, tak jak uderzał już tysiące razy, zaś ona w odpowiedzi z zawrotną szybkością pomknęła na drugą stronę siatki. Zdawało się, że dosięgnie ziemi, zanim którykolwiek z gimnazjalistów zdąży choć mrugnąć okiem, zanim w ogóle pomyśli o tym, że nie uda mu się odebrać tego serwu. Brunet jednak – ten, który był najbardziej podekscytowany z całej trójki – nagle znalazł się dokładnie pomiędzy piłką a parkietem. Być może dałby radę ją odbić. Gdyby tylko stał kilka kroków dalej.

Ostatni dzień bez ciebie || OiIwa ||Where stories live. Discover now