Rozdział 2. Kij hokejowy, siatka i wkurzony Iwaizumi

347 38 10
                                    

   Siedzieli na niskiej ławeczce w sali gimnastycznej. Było gorąco i jasno, zwłaszcza że promienie słońca, wpadające przez umieszczone pod sufitem okna, były wspomagane przez okratowane lampy, które zostały zapalone nie wiadomo po co. Do tego po pomieszczeniu niosły się echem dźwięki stóp uderzających o parkiet, niekiedy odgłosy odbijanej od ścian piłki oraz szmery rozmów i przytłumione śmiechy. Zaś po ich prawej stronie stał nauczyciel obecnie rozgrzewającej się klasy i opowiadał im o tym, co aktualnie robią jego uczniowie na lekcjach wychowania fizycznego. Zdawał się tryskać niemożliwymi ilościami energii, za co Iwaizumi miał ochotę go zatłuc. Oikawa zaś miał wszystko zupełnie gdzieś i przysypiał oparty na kiju hokejowym. Hajime był zbyt zirytowany wszystkim, żeby zastanawiać się, jakim cudem mu się to udaje.

   – Uwielbiają siatkówkę – gderał nauczyciel. – Na pewno będą zadowoleni z lekcji z jednymi z najlepszych zawodników w naszym lokalnym klubie!

   – Z pewnością – mruknął Iwaizumi. Podniósł się z ławki i przyjrzał drzemiącemu Oikawie. A potem kopnął kij, na którym się opierał.

   Tōru spadł z ławki i wylądował u stóp Iwaizumiego, krzycząc:

   – Wcale nie śpię! – Podniósł się z ziemi w mgnieniu oka i wyszczerzył się nie wiadomo do kogo. – Zaraz zaczynamy! Idźcie po piłki – zwrócił się do gimnazjalistów, a kiedy ci już zajęli się przepychaniem o to, kto zgarnie najfajniejszą piłkę, odwrócił się do Hajime z nieco gniewną miną. – To było złe, Iwa-chan.

   – Nie trzeba było spać.

   – Gdybyś dał mi spać w nocy, to by tego nie było – zauważył Oikawa chytrze, na co twarz Iwaizumiego przybrała odcień słodki jak truskawki. Tōru nie mógł się powstrzymać od uśmiechu.

   – Przymknij się! – syknął Hajime, rozglądając się dookoła, a potem pchając go przed siebie na drugi koniec sali, jak najdalej od nauczyciela, który uśmiechał się do niego w dość podejrzany sposób. – Ja też nie spałem przez ciebie i jakoś nie marudzę!

   – "Dzięki tobie" chciałeś powiedzieć – poprawił go, przeczesując włosy. – I owszem, marudzisz. Bez przerwy.

   – Nieprawda!

   – Prawda.

   – Nie denerwuj mnie.

   – Właśnie o tym mówię. – Oikawa uniósł w górę palec wskazujący niczym jakiś znawca. – Marudzisz. I wykopujesz kije, na których śpię. Mogłeś zrobić mi krzywdę – stwierdził i choć Iwaizumi wyczuł w jego głosie, że tylko sobie żartuje, zacisnął pięść i zgromił go wzrokiem.

   – Żałuję, że jednak nie zrobiłem! Ale to można zmienić – oświadczył całkiem poważnie.

   – Spokojnie, Iwa-chan. – Tōru machnął ręką. – Wiesz, jak by to się skończyło w randomowej mandze yaoi? Upadając, złapałbym się twoich spodni i całkiem przypadkiem je zdjął. Razem z bokserkami – szepnął, poruszając sugestywnie brwiami. Kiedy jednak wyczuł narastającą aurę mroku, powiedział: – Daj spokój, nie zrobiłbym tego. Nie, kiedy tyle ludzi dookoła – dodał po chwili, rozglądając się po sali.

   Moment później poczuł, jak czyjaś pięść wbija mu się w głowę.

   – Do roboty, Gównokawa, zanim każdy z tych ludzi stanie się przeszkodą, w którą uderzysz, kiedy już cię wykopię!

   – Ale wtedy zrobisz krzywdę też im... – Zerknął niepewnie na gimnazjalistów, którzy czekając na nich, zaczęli obrzucać się piłkami.

   – Cel uświęca środki.

   – Jesteś złym człowiekiem, Iwa-chan.

   Iwaizumi zacisnął zęby, a widząc jego ciskający gromy wzrok, Oikawa cofnął się nieco.

Ostatni dzień bez ciebie || OiIwa ||Donde viven las historias. Descúbrelo ahora