Rozdział 12. Lody zrozumienia

222 30 26
                                    

   Szedł wzdłuż ceglanego muru, który ogradzał coś, czego Oikawa stamtąd nie mógł dostrzec. Zarówno ów mur jak i chodnik, z którym bez przerwy spotykały się podeszwy jego trampek, były nagrzane od słońca, świecącego prosto na nie już od kilku godzin. Pod wpływem tego upału Oikawa zaczął się zastanawiać, czy dobrze zrobił, opuszczając mieszkanie Kageyamy i Hinaty i wystawiając się na działanie gorących promieni. Może trzeba było posiedzieć tam jeszcze z godzinę i poczekać, aż słońce znajdzie się choć trochę niżej? Nawet jeśli, wrócenie się tam teraz byłoby bezsensowne. Zamiast tego podążał dalej przed siebie, rozglądając się za jakimś lokalem, budką lub czymkolwiek, gdzie mógłby kupić sobie lody albo zimnego shake'a. Jednocześnie cały czas w głębi jego myśli błąkała się postać Iwaizumiego i najwyraźniej nie zamierzała dać mu spokoju.

   Daj spokój – pomyślał. – Iwa-chan pewnie jest teraz zadowolony. W końcu miał mnie dość od dłuższego czasu...

   Może powinien był na to jakoś zareagować? Może gdyby poświęcił mu trochę czasu, wszystko potoczyłoby się inaczej i dziś, zamiast snuć się samemu bez celu w tym upale, snułby się razem z nim? Nic z Hajime byłoby lepsze niż wszystko bez niego.

   A tymczasem Tōru przyglądał się wszystkim ludziom, którzy go mijali, zmierzając nie wiadomo dokąd. Spieszyli się, ścigali z wiatrem, plączącym się gdzieś w koronach drzew. Jego uszu dobiegały dźwięki klaksonów co najmniej kilku aut. Słyszał szczekanie psów gdzieś z oddali; z kafejki, którą właśnie mijał, dosięgnął go gwar rozmów, lecz zdania zmieszały się w jedną bezładną masę i nie sposób było wychwycić z niej pojedyncze słowa.

   Czyżby ludzie naprawdę mieli tyle do roboty? Albo byli tak zajęci sobą, że zupełnie nie zwracali uwagi na otaczający ich świat?

   A może byli wystarczająco zajęci, by nie zwracać na niego uwagi?

   Oikawa w tamtym momencie bardzo chciał mieć coś do roboty. Cokolwiek, byle przestać myśleć, zwłaszcza o tej jednej osobie, przez którą się tam znalazł. Przecież musiał w końcu wyrzucić Iwaizumiego z głowy, no i zapewne powinien w końcu włączyć telefon. Ale z drugiej strony kochał myśleć o Hajime, kochał wszystko, co było związane z nim. Jak mógł tak teraz wszystko zostawić? Tak po prostu, z dnia na dzień, a nawet z godziny na godzinę?

   Dlaczego go zostawił?

   Bo Hajime tak chciał.

   Oikawa uśmiechnął się sam do siebie, kiedy zdał sobie sprawę, że nawet to zrobił, bo go kochał. Zostawił mieszkanie, sam wyniósł się nie wiadomo gdzie i nie dawał żadnego znaku życia. Ale czy ktoś mógł zabronić mu myśleć? Przecież myśli należały wyłącznie do niego, mógł zrobić z nimi, co chciał, a jednak starał się wyprzeć z głowy to, o czym lubił myśleć najbardziej.

   Tego, co Oikawa miał w głowie, nawet Iwaizumi nie mógł zrewidować, dlaczego więc Tōru tak bardzo wzbraniał się przed myślami?

   Przeszedł przez jezdnię i znalazł się na mniejszym chodniku biegnącym między drzewami. Tam przynajmniej było trochę cienia, gęsto rosnące liście dzielnie broniły tamtego skrawka ziemi przed słońcem.

   Czy on sam nie był trochę jak ten liściasty dach, tam w górze, ponad nim? Pomiędzy czymś, co zawsze dawało mu światło i zapewniało ciepło tam w środku, w miejscu, którego nie potrafił ogrzać nawet najcieplejszy ogień, a przyjemnym chłodem obojętności, dającym ukojenie, lecz jednocześnie pozbawionym wyrazu, jakby wszystko miało być zawsze takie samo? Może więc powinien tak jak liście poddać się wiatrowi i trwać tak, jak trwał dotąd, nie przejmując się tym, dokąd go to zaprowadzi?

Ostatni dzień bez ciebie || OiIwa ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz