Rozdział 15. Kto szuka, ten znajdzie... albo nie

166 28 4
                                    

   Następnego dnia, nie wiedząc zupełnie, na co się porywa, Iwaizumi wyszedł z domu, postanawiając w duchu, że znajdzie Oikawę, choćby miał przeszukać całe Tokio. Najpierw udał się do mieszkających najbliżej przyjaciół i znajomych, mając nadzieję, że ktoś z nich był tak dobry, żeby przenocować Oikawę, jednak od każdego z nich usłyszał to samo – w ostatnich dniach nie widzieli Tōru na oczy. I bynajmniej im to nie przeszkadzało. Potem Hajime pojechał autobusem do jego rodziców, ale oni również nie rozmawiali z Oikawą przez kilka ostatnich dni.

   Kiedy minęło południe, a on wciąż nie miał bladego pojęcia, gdzie Tōru mógł się podziać, poszedł zjeść obiad w jakiejś małej knajpce, której nazwy nawet nie zapamiętał. Płacąc za zamówienie, pokazał kelnerce zdjęcie Oikawy, pytając, czy może go nie widziała. Tak jak się spodziewał, nigdy go nie spotkała. Wyszedł na ulicę i popijając coca-colę z puszki, rozglądał się dookoła w poszukiwaniu znajomej twarzy. Ostatecznie doszedł do wniosku, że powinien sprawdzić miejsca, w których Oikawa często bywał. Nie znalazł go w żadnej z małych restauracyjek, w których wielokrotnie razem jedli, w parku ani w galerii handlowej, co do której miał nadzieję, że Tōru przynajmniej przez nią przeszedł i ktoś mógłby mu powiedzieć, dokąd udał się potem. Niestety, wszystkie jego wysiłki okazały się daremne.

   Pod wieczór zabłąkał się pod halę sportową, gdzie Oikawa ostatnimi czasy trenował. Korytarze były zupełnie puste, jednak palące się na nich światło utwierdziło go w przekonaniu, że ktoś musi tam jeszcze być. Poczuł przypływ nadziei, bo wiedział, że nawet jeżeli Tōru nie chce zostać znaleziony, to nie zrezygnuje z treningów. To było dla niego niezwykle ważne, a w obecnej sytuacji dawało Iwaizumiemiu jakąkolwiek szansę na znalezienie go. Jeśli będzie musiał, rozbije sobie namiot pod tą halą, bo przecież prędzej czy później Oikawa się tam zjawi.

   Jego uszu dobiegł trzask zamykanych drzwi, więc przyspieszył kroku. Skręciwszy, niemal od razu dostrzegł znajomą twarz i trochę mu ulżyło. Mężczyzna z ciemnymi, potarganymi włosami mocował się właśnie z zamkiem. Najwyraźniej nie zauważył Iwaizumiego, lecz on bez trudu rozpoznał w nim kapitana drużyny, Higo. Miał okazję już nim kiedyś rozmawiać i choć wydał mu się całkiem sympatyczną osobą, zauważył, że ma niezwykłą wręcz skłonność do przeinaczania faktów.

   – Higo!

   Mężczyzna odwrócił się do źródła głosu, a na jego twarz wpłynął uśmiech.

   – Och, witaj... – zająknął się lekko.

   – Iwaizumi – podpowiedział mu.

   – Tak, Iwaizumi. – Higo pokiwał głową, jakby doskonale to wiedział. – Co cię tu sprowadza tak późno? Trening już się skończył...

   – Był na nim Oikawa? – zapytał Hajime szybko.

   – Oikawa? – powtórzył Higo niepewnie, usiłując dopasować nazwisko do twarzy. – Oikawa...

   – Oikawa Tōru, jest nowy, walczy o miejsce w reprezentacji.

   Kapitan drużyny jedynie zmarszczył brwi i potarł brodę. Wiedział dobrze, że ktoś taki tam jest, ale nie mógł sobie za żadne skarby przypomnieć, jak ów ktoś wygląda, a co za tym idzie – czy był dziś na treningu. Higo musiał wysilić wszystkie swoje szare komórki, ale Iwaizumi postanowił mu pomóc.

   – Rozgrywający, zawsze ma włosy, jakby dopiero co wrócił od fryzjera, zawsze jest irytująco pewny siebie i lubi się rządzić – podpowiedział.

   – Ach, on! Że też zawsze zapominam, jak się nazywa!

   – Cóż, zdarza się – odparł Iwaizumi, choć domyślał się, że Oikawa nie jest jedynym takim przypadkiem. Higo wyglądał na osobę, która notorycznie zapominała o wszystkim. – Więc jak? Był dzisiaj?

Ostatni dzień bez ciebie || OiIwa ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz