Rozdział 13. Pożegnanie

213 27 4
                                    

   Siedząc w pustym, ciemnym korytarzu, Oikawa zastanawiał się, co mu strzeliło do głowy, żeby powiedzieć tyle rzeczy Ushijimie. Już sam fakt, że zaczął z nim rozmawiać, wydał mu się irracjonalny, ale to, że opowiedział mu o swoich życiowych problemach i do tego jeszcze wspomniał, iż mieszka z Hinatą i Kageyamą, przekraczało wszelkie granice. Po głowie zaczęły krążyć mu miliony scenariuszy, w których Wakatoshi wykorzystuje te informacje na swoją korzyść, jednak kiedy nawiedziła go wizja Ushijimy w ciemnych, fioletowych okularach, z kamienną twarzą sprzedającego komuś dopiero co zasłyszane wiadomości, uznał, że przesadza, i wgapił się bezmyślnie w ścianę.

   Teraz plan idealny ma lukę – pomyślał. Nie spodziewał się jednak, że Iwaizumiemu przyjdzie do głowy, żeby pytać Wakatoshiego o to, gdzie jest Oikawa. Rzecz jasna, zakładając, że Hajime w ogóle będzie go szukał.

   – Coś szybko dzisiaj przyszedłeś – odezwał się ktoś nagle. Tōru spojrzał ze zdziwieniem na wicekapitana drużyny. Nie spodziewał się zastać tu kogoś przez najbliższe pół godziny, więc widok mężczyzny nieco zbił go z tropu.

   – Tak, ja... – zaciął się na moment – pomyślałem, że zacznę dziś wcześniej. Tylko że nie było kluczy, więc nie mogłem wejść.

   Wicekapitan zaśmiał się cicho.

   – O tych kluczach mówisz? – Potrząsnął mu srebrnym kółeczkiem przed twarzą. – Higo zwykle zabiera je ze sobą.

   Oikawa uniósł brew. Higo, kapitan drużyny, stanowił zdecydowanie niezastąpioną część zespołu, ale jednocześnie był zakręcony bardziej niż lody z maszyny. Pewnego dnia nie przyszedł na mecz, bo zapomniawszy wyrwać kartkę z kalendarza, pomyślał, że zamiast czwartku jest środa, i jakby nigdy nic poszedł skorzystać ze zniżki na wejście do zoo, której ważność kończyła się właśnie tamtego dnia. Ostatecznie nie wystarczyło mu pieniędzy, żeby wpuszczono go do zoo, a na halę sportową dotarł dopiero pod koniec drugiego seta, gdy wreszcie odebrał telefon od trenera.

   Więc kapitan ciągle uważa, że te klucze są jego własnością? – przemknęło Oikawie przez myśl.

   – Zawsze chowa je do torby, jakby były jego – stwierdził wicekapitan, nieświadomie odpowiadając na niezadane pytanie Tōru. Podszedł do drzwi, po czym włożył klucz do zamka. – Wchodzisz? – rzucił, widząc, że Oikawa nie ruszył się z miejsca.

   – Jasne – odparł Tōru, zrywając się z ławki.

   Miał nadzieję, że siatkówka choć na chwilę pomoże mu zapomnieć o Iwaizumim.

* * *

   Wieczór nastał niezwykle szybko jak na letni dzień. Wrażenie to było zapewne spowodowane chmurami, które przysłoniły złotą tarczę słońca, pogrążając świat w cieniu szybciej niż zazwyczaj. Ludzie wracali do domów, echo roznosiło po okolicy wesoły śmiech grupki przemierzających miasto nastolatków. Szum samochodów i cichy szelest liści zlały się w jedno, sprawiając, że cisza, która pozornie nastała, tak naprawdę nie była ciszą.

   Iwaizumi prasował dokładnie białą koszulę. Przez otwarte okno od czasu do czasu wpadał delikatny powiew, lecz w domu panował zaduch, który rozpraszał jedynie mały wiatraczek ustawiony na półce obok zegara. Od żelazka również biło nieprzyjemne ciepło, przez co Hajime czuł, jak po karku spływają mu maleńkie kropelki potu. Miał wielką nadzieję, że następnego dnia nie będzie tak gorąco, zwłaszcza że będzie miał na sobie same ciemne ubrania, jednak zważywszy na ostatnie dni, nie miał na co liczyć.

   Na szczęście, choć gorąco mu dokuczało, po niemal całym dniu spędzonym w łóżku czuł się znacznie lepiej niż rano. Nie dawała mu jednak spokoju pewna karteczka, którą wcześniej rzucił na podłogę, a która teraz w miarę rozprostowana leżała na szafce obok niego.

Ostatni dzień bez ciebie || OiIwa ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz