Rozdział 6. W imię bliższej przyszłości

231 33 16
                                    

   Oikawa zmarszczył brwi ze zdziwieniem, wpatrując się w stojącego przed nim chłopaka. Tōru wiedział, że teoretycznie można by go nazywać "mężczyzną" – w końcu był od niego ledwie dwa lata młodszy – ale jego mizerna postura sprawiała, że wyglądał na zdecydowanie mniej lat, niż miał w rzeczywistości. Oikawa sam na zawodach niejednokrotnie mylił go z gimnazjalistami, a i teraz nie wyglądał na wiele starszego od nich. Prawie w ogóle się nie zmienił. Wciąż miał te same roztrzepane rude włosy i duże brązowe oczy, a do tego nie urósł ani trochę.

   Jak on właściwie się nazywał?

   – Taaa... – Oikawa przeciągnął samogłoskę. – Wolałbym, żebyś nie nazywał mnie "Wielkim Królem", eee...

   – Hinata – podpowiedział mu rudzielec, wcale nie wyglądając na urażonego faktem, że "Wielki Król" zapomniał jego nazwiska. Właściwie wyglądał nawet na ucieszonego, że go widzi.

   – No ten... – zaczął Tōru, jedną ręką przeczesując włosy. Spodziewał się zobaczyć Kageyamę, więc widok Hinaty nieco zbił go z tropu. – Mam taką drobną sprawę, jakby...

   – Wejdź. – Shōyō uśmiechnął się i odsunął na bok, by Oikawa mógł wejść do środka.

   – Dzięki – mruknął Tōru, mijając go z nieco niemrawą miną. Musiał przyznać, że nie spodziewał się takiego obrotu spraw.

   W przedsionku zdjął buty i ułożył je równo pod ścianą. Potem przeszedł wąski korytarzyk i znalazł się w niewielkim salonie. Z zewnątrz te mieszkania wydawały mu się znacznie większe, ale z drugiej strony były wystarczająco duże, żeby pomieścić tam wszystko, co potrzeba, zaś całość nie sprawiała wrażenia ciasnoty – choć najpewniej nie było to zasługą samego wnętrza, a raczej tych, którzy ów wnętrze urządzili. A urządzili je całkiem nieźle.

   Ściany oklejone kremową tapetą z regularnym brązowym wzorem ładnie współgrały z czarnym, aczkolwiek już nieco zużytym, kompletem mebli. Naprzeciw telewizora, tuż za małym drewnianym stoliczkiem stała kanapa, zaś po jej bokach znajdowały się wykonane w tym samym guście fotele. Na podłodze leżał jasny dywan, o wymiarach zbyt małych, by przykryć każdy fragment paneli, dlatego jasnobrązowe szafki ustawione pod ścianami stały na ich gładkiej powierzchni, nieco kłócąc się z ich ciemnym kolorem. Gdzieniegdzie wisiały małe obrazeczki, przedstawiające wielobarwne bohomazy, lecz ich jaskrawe kolory, choć dość odcinały się od reszty wystroju, komponowały się z całością zaskakująco dobrze.

   Oikawa sam nigdy w życiu nie urządziłby tak salonu, ale musiał przyznać, że efekt był całkiem miły dla oka. I dałby sobie rękę uciąć, że to nie Hinata tak to urządził.

   Shōyō wszedł za nim do pokoju, tym samym wyrywając go z myśli.

   – Ej, Tobio! – zawołał w stronę najprawdopodobniej kuchni. – Nie uwierzysz, kto przyszedł!

   – Co znowu? – warknął Kageyama, po chwili pojawiając się w salonie. Stanął jak wryty w progu i wpatrywał się w Oikawę, najwyraźniej upewniając się, że to, co widzi, to prawda. – Wywal stąd tego żula. – Wskazał na niego łyżką, którą akurat miał w dłoni.

   Tōru miał już na końcu języka jakąś zgryźliwą wypowiedź, ale Hinata odezwał się przed nim.

   – Oj, nie bądź taki! – Założył ręce na piersiach. – On ma do nas jakąś sprawę. Wielkiemu Królowi się nie odmawia! – krzyknął, ale na jego twarzy wykwitł uśmiech.

   – Zapomniałeś już, jak traktował nas wszystkich? Dlaczego miałbym wysłuchiwać jego "spraw"?!

   – Bo potem go pokonaliśmy, więc jesteśmy kwita! No weź! Przynajmniej go posłuchajmy. – Spojrzał na niego błagalnie.

Ostatni dzień bez ciebie || OiIwa ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz