Rozdział 27. Turniej?

161 23 2
                                    

   "Jedziemy na turniej" w praktyce oznaczało: "Jedziemy harować jak woły, żeby turniej w ogóle doszedł do skutku". Gdy tylko zjawili się na hali w szkole Nekomy, Kuroo i Bokuto zaprzęgli Iwaizumiego do roboty. Musiał dopilnować dostaw jedzenia, porozstawiać stoły i namioty, które miały ochronić uczestników w razie deszczu. Mimo że niebo było czyste, a słońce grzało jak co dzień, więc nie zapowiadało się na zmianę pogody, Hajime był pod wrażeniem, że Kuroo i Bokuto w ogóle pomyśleli o takiej możliwości. Kiedy ich o to zapytał, dowiedział się, że pewnego razu po prostu zaskoczyła ich ogromna ulewa i od tamtego czasu inwestują w namioty.

   Przynajmniej uczą się na błędach – pomyślał.

   Iwaizumiego nieco zdziwił fakt, że szkoła ziała pustką; tylko raz widział tam jakiegoś ucznia, który zdecydowanie nie chciał tam być, i obecnego trenera drużyny siatkarskiej Nekomy. Zastanawiał się, dlaczego właściwie pozwolono im wynająć salę gimnastyczną w tygodniu – przecież klasy musiały gdzieś mieć lekcje wychowania fizycznego. Gdy już skończyli przygotowania w Liceum Nekoma, pojechali do Fukurodani, gdzie znów czekało na nich mnóstwo roboty. Jednak tam również Hajime widział jedynie byłego trenera Bokuto, a poza nimi w całym budynku nie było żywej duszy. Gdy zapytał o to Kōtarō, ten spojrzał na niego z rozbawieniem.

   – Jeszcze nie wróciłeś do rzeczywistości, co? – zapytał retorycznie. – W tym tygodniu zaczęły się letnie wakacje. Dzieciaki pewnie wylegują się teraz na jakiejś plaży...

   – Albo siedzą i wkuwają – dorzucił Kuroo, przechodząc obok nich.

   Bokuto wzruszył ramionami, jakby nie był pewien, czy się z nim zgodzić, ale gdy tylko Tetsurō znalazł się poza zasięgiem jego głosu, nachylił się do Iwaizumiego.

   – Według mnie – szepnął – nawet jeśli muszą wkuwać, to teraz siedzą gdzieś na plaży.

   Hajime nie odpowiedział, ale odniósł wrażenie, że Kōtarō mówi mu to z własnego doświadczenia.

   – W takim razie studenci też mają wolne – zauważył Iwaizumi, przypomniawszy sobie, że Bokuto miał się upewniać, czy ci, którzy jeszcze studiują, mogą sobie odpuścić te dwa dni na uczelni.

   – Uniwerki rządzą się własnymi prawami. Nawet jeśli planowo nie ma zajęć, dużo osób i tak przychodzi, żeby zrobić coś dodatkowo, i dla niektórych jest to dość istotne. Nie rozumiem tego, ale rok temu Akaashi wolał siedzieć na jakichś wykładach niż przyjechać tutaj. Kto by pomyślał, że naprawdę są ludzie, którzy przywiązują wagę do nauki... – dodał z zastanowieniem.

   Wbrew pozorom jest ich całkiem sporo – pomyślał Iwaizumi, ale podarował sobie uświadamianie tego Bokuto.

   Pracowali całe popołudnie i zanim się zorientowali, zrobiło się ciemno. Na szczęście wszystko zostało już przygotowane na następny dzień – stoły i namioty stały stabilnie u podnóża niewielkich, zielonych wzgórz, które wznosiły się tuż za szkołą; jedzenie czekało, żeby umieścić je na grillach, ustawionych w odpowiedniej odległości od stołów. Iwaizumi był niemożliwe zmęczony, ale uznał, że wyszło im to całkiem nieźle. Wpatrywał się w cienie tańczące na trawie, na której siedział, gdy obok niego przycupnął Bokuto.

   – Wracają wspomnienia, co? – zagadnął wesoło.

   – Mhm... – mruknął Hajime. – Dlaczego właściwie robicie to wszystko? – zapytał nagle, ale nurtowało go to już od dłuższego czasu. – Wiesz, sporo roboty was to kosztuje, pieniędzy pewnie też... no i zapraszacie tu naprawdę mnóstwo osób, nawet takich, z którymi nigdy nie mieliście okazji grać. – Iwaizumi tego nie rozumiał. Zbieranie najbliższych przyjaciół, starej drużyny, żeby znowu zagrać, miało dla niego sens, ale spraszanie tylu osób... miał wrażenie, że to mijało się z celem. – Rozumiem, grać z przyjaciółmi, ale oni wszyscy...

Ostatni dzień bez ciebie || OiIwa ||Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang