Rozdział 22. Jego ciche "kocham cię"

170 26 4
                                    

   Gdyby ktoś zapytał Oikawę, jak się teraz czuje, Tōru byłby rozdarty pomiędzy dwoma odpowiedziami. Tym, że jest cholernie zdeterminowany i ma zamiar zrobić wszystko, żeby osiągnąć cel, oraz tym, że boi się, zupełnie jakby miał wyznawać Iwaizumiemu miłość po raz pierwszy. Sam nie wiedział, które z tych uczuć przeważało, ale miał pewność, że i jedno, i drugie musi utrzymać na wodzy. Nie mógł tego zepsuć. Nie teraz, kiedy stał przed drzwiami lokalu, który wciąż w myślach nazywał ich wspólnym mieszkaniem. Nigdy nie myślał o nim jako o swoim albo Iwaizumiego. Było ich.

   Wspólne.

   Drzwi wyglądały równie niewinnie jak zwykle, ale dłoń Oikawy zatrzymała się kilka centymetrów przed ich gładką powierzchnią, jakby mogły poparzyć mu skórę, kiedy tylko ich dotknie. Zastanowił się jeszcze raz, na spokojnie. Był pewien, że nie tylko musi porozmawiać z Hajime, ale też rozpaczliwie pragnie go zobaczyć. Dochodziła już godzina dwudziesta pierwsza, więc, o ile Iwaizumi nie zmienił swoich zwyczajów, powinien już być w domu. Cokolwiek by się nie wydarzyło, Oikawa musiał wydusić z niego, dlaczego to wszystko powiedział tamtego dnia, i przeprosić za to, że jest idiotą. Już zdecydował, nie mógł i przede wszystkim nie chciał się wycofać. Teraz pozostało mu jedynie iść dalej.

   Zapukał ostrożnie w drzwi. Nic się nie wydarzyło; nie usłyszał żadnego dźwięku dobiegającego ze środka, żadnej krzątaniny, grania telewizora albo radia. Zupełna cisza. Zmarszczył brwi i spróbował jeszcze raz, tym razem bardziej stanowczo, jednak z tym samym skutkiem. W końcu sięgnął po swoją broń ostateczną, jaką były klucze, i modląc się, żeby Iwaizumi nie zmienił zamków, wsunął pierwszy z nich do dziurki. Na szczęście pasował idealnie. Przekręcił go bez problemu, po czym nacisnął klamkę. Drzwi w odpowiedzi uchyliły się z cichym skrzypieniem, ukazując mu tak znajome wnętrze. Wziął głęboki oddech i wszedł powoli do środka, rozglądając się w poszukiwaniu jakiejkolwiek żywej duszy. Niestety, mieszkanie ziało pustką, a wewnątrz było duszno, jakby od kilku dni nikt nie otwierał okien.

   Tōru zdjął buty i ułożył je równo pod ścianą. Rozejrzał się po pokoju i choć wciąż nic nie wskazywało na to, że ktoś tam jest, zapytał dla pewności:

   – Iwa-chan?

   Odpowiedziała mu cisza. Zajrzał kolejno do wszystkich pokoi, ale w żadnym nie dostrzegł jakiejkolwiek zmiany od dnia, w którym był tu po raz ostatni, chociaż nie przyglądał się jakoś szczególnie. Wreszcie stanął przed drzwiami sypialni. Gdzieś na dnie jego serca czaiła się nadzieja, że być może Hajime był bardzo zmęczony i położył się wcześniej, a teraz śpi słodko za drzwiami i nie dociera do niego żaden dźwięk z zewnątrz. Uśmiechnął się blado sam do siebie. Nawet w jego głowie brzmiało to głupio. Mimo to poczuł zawód, gdy wszedł do środka i nikogo tam nie zastał. Chyba tylko tutaj Iwaizumi zostawił uchylone okno, bo rześkie powietrze wypełniało jak dotąd zamknięty pokój. Oikawa usiadł na łóżku i przejechał delikatnie palcami po pościeli. Była zimna, jakby nikt tam od dawna nie spał.

   Przypomniało mu się, jak wiele razy zasypiali tutaj razem. Czasem spleceni w ciasnym uścisku, czasem zwróceni do siebie plecami i uparcie milczący. A czasem zbyt zmęczeni, żeby chociaż się przykryć.

* * *

   To był jeden z takich dni. Wszystko zeszło się w jednym momencie. Nauka, treningi, praca, brak czasu na cokolwiek. Choć teoretycznie obaj to rozumieli, Oikawa miał wrażenie, po raz pierwszy odkąd zamieszkali razem, że oddalają się od siebie. Nie budzili się co dzień czułymi pocałunkami, nie przygotowywali sobie nawzajem posiłków – ba! – nie mieli nawet chwili, by zjeść razem coś gotowego, choćby ramen z paczki. Nie było uścisków na pożegnanie, praktycznie jedynie w pośpiechu mijali się w drzwiach. Wieczorami, jeżeli już złożyło się, że mogli spędzić je razem, nie było żadnych przytulanek, a tym bardziej czegoś więcej. I Oikawa, i Iwaizumi nie mieli już siły na cokolwiek, więc kiedy już znaleźli się w łóżku, zasypiali, często nie zdążywszy nawet zamienić ze sobą słowa.

Ostatni dzień bez ciebie || OiIwa ||Where stories live. Discover now