Rozdział 23. Pani Sakai

161 27 4
                                    

   Poranek był ciepły, lecz szary. Słońce jeszcze nie wzeszło, a niebo pokrywała cienka bariera chmur. Nikt jednak nie liczył na nic wielkiego – chmury rozwieją się prędzej czy później, a dzień będzie tak samo słoneczny i gorący jak przez ostatnie kilka tygodni. Mieszkańcy Tokio już powoli zaczynali tracić nadzieję na to, że w najbliższym czasie spadnie deszcz.

   Trawy przy budynkach i w parkach, w miejscach, w których nikt nie troszczył się o regularne podlewanie, zaczynały usychać i żółknąć. Kwiaty nie rosły tak, jak powinny, dlatego wiele ogródków wyglądało na zwyczajnie zaniedbane tego lata. Za to sprzedawcy chłodnych, orzeźwiających napojów i lodów zbijali małą fortunę każdego dnia. W wielu miejscach pojawiły się stoiska z okularami przeciwsłonecznymi, kapeluszami czy czapkami z daszkiem, ale teraz, o tak wczesnej godzinie, jeszcze żadne z nich nie było otwarte. Ulice miasta wciąż spały, pogrążone w ciszy i spokoju, zakłócanym jedynie od czasu do czasu przez przejeżdżający po drodze samochód lub parę goniących się bezpańskich kotów. Delikatny szum wiatru dawał tylko złudną nadzieję na nieco niższą temperaturę niż ostatnio.

   Iwaizumi Hajime nie widział żadnej z tych rzeczy. Spał niespokojnie, oparty o pomalowaną sprejem ścianę sklepu całodobowego, wewnątrz którego poza ziewającym sprzedawcą była tylko jedna klientka i rozglądała się po półkach już od dobrych trzydziestu minut. Kiedy w końcu zdecydowała się, co chce kupić, poczłapała z całym naręczem produktów do kasy. Gdy kładła to wszystko na ladzie, jedna z puszek z karmą dla psów potoczyła się po kontuarze i spadła z głośnym hukiem na ziemię. Sprzedawca skrzywił się, ale starsza kobieta szybko podniosła puszkę i z przepraszającym uśmiechem położyła ją z powrotem na ladzie. Na zewnątrz Hajime wzdrygnął się przez sen, ale nie obudził. Skulił się tylko bardziej i oparł policzkiem o chłodną powierzchnię chropowatej ściany.

   Kobieta zapłaciła dokładnie odliczoną ilością monet, a potem zajęła się pakowaniem wszystkiego do średniej wielkości torby na kółkach. Po chwili na kontuarze zostały jedynie dwie gotowe kanapki, jedno przezroczyste opakowanie ryżowych kulek i kubek ciepłej kawy, o którą przezornie poprosiła sprzedawcę na samym końcu. Włożyła jedzenie do niewielkiej jednorazówki, a kubek chwyciła ostrożnie za jego górną część, nie nagrzaną jeszcze przez gorący napój. Podziękowała z uśmiechem i powoli podreptała w stronę wyjścia. Gdy już udało się jej przepchnąć przez drzwi z całym bagażem, oparła resztę swoich zakupów o ścianę, a kawę, kanapki i kulki ryżowe ustawiła ostrożnie obok Iwaizumiego. Kąciki jej ust uniosły się w górę, kiedy spojrzała na jego twarz, ale zagapiła się i trąciła lekko butem jego nogę. Iwaizumi mruknął coś pod nosem i otworzył oczy odrobinę zdezorientowany.

   – Wybacz, Hajime-kun. – Starsza pani uśmiechnęła się przepraszająco. – Nie chciałam cię obudzić.

   Do Iwaizumiego po krótkiej chwili dotarło, gdzie jest i co się właściwie stało. Usiadł prosto i przeciągnął się mocno, prostując obolałe mięśnie i kości.

   – Nic się nie stało, pani Sakai – odparł, przecierając oczy. Nie spał długo i wbrew temu, co mówił, był naprawdę zmęczony. Chociaż nie obchodziło go to jakoś szczególnie. Dostrzegł leżącą obok niego jednorazówkę i kubek z kawą. – Nie musi pani tego robić – powiedział. Czuł się, jakby ją wykorzystywał, ale gdyby nie ona, prawdopodobnie teraz umierałby gdzieś z głodu albo wyjadał resztki z jakiegoś śmietnika.

   Spotkał ją dwa dni wcześniej. Kiedy dowiedział się, że Oikawy nie ma na treningu, poszedł, sam nie wiedział dokąd. Błąkał się po całym mieście, wpatrując się w przypadkowe osoby, jakby miał nadzieję, że każda z nich może nagle zamienić się w Tōru. Miał mętlik w głowie, nie potrafił poukładać myśli, a nawet zapodział gdzieś termos, który dostał od Kindaichiego. Włóczył się całą noc, a brak snu bardzo dawał mu się we znaki. Właściwie był już niemal pewien, że oszalał. Ale, co najgorsze, wcale go to nie zmartwiło i nie zamierzał nic z tym robić. Nad ranem, równo dwa dni temu, znalazł się pod tym sklepem i zrezygnowany usiadł pod ścianą. Nie umiał się na niczym skoncentrować, nawet nie miał pewności, czy to, co go otacza, to rzeczywistość. Wtedy ze sklepu wyszła pani Sakai, ciągnąc za sobą wypchaną po brzegi torbę na kółkach. Hajime nawet nie próbował sobie wyobrażać, jak bardzo żałośnie musiał wtedy wyglądać, skoro zupełnie mu nie znajoma starsza kobieta wróciła bez słowa do sklepu, a chwilę później przyniosła mu opakowanie gotowych kanapek i butelkę wody.

Ostatni dzień bez ciebie || OiIwa ||Where stories live. Discover now