30

2.2K 186 13
                                    

Maraton 3/3

30 gwiazdek i jutro wlatuję kolejny rozdział

Pov Leanice 

Podczas mojego lotu do zamku zgubiłam dwa razy Alexa i Willa z powodu że wilkołaki z watachy mojego kłamliwego Alfy tędy przebiegały. Na szczęście dość szybko ich znajdywałam i nie traciłam cennego dla mnie czasu. Podczas drogi kilka razy przyłapałam się na myśleniu o Leonardzie. Nie chodzi o to że coś do niego czuję tylko po prostu się do niego przywiązałam. No ale to chyba minie . Przynajmniej mam taką nadzieję.  Leciałam już całą noc a chłopcy biegli. Skrzydła już mnie niemiłosiernie bolały i powoli nie nadążałam za nimi. Czemu ja nie mam super kondycji jak wampiry ? Rozejrzałam się wokół własnej osi aby sprawdzić czy nie ma za nami poddanych Alfy lub jego samego. Okazało się że nie. 

- Will ! Alex ! - od razu gdy tylko krzyknęłam ich imię oni się zatrzymali i spojrzeli na mnie. Powoli zaczęłam się zniżać, tak aby nie zahaczyć o żadne drzewo. Od razu jak moje stopy dotknęły ziemi skrzydła zniknęły a ja sama padłam na kolana. Will widząc to od razu do mnie podbiegł. Dziwne było to że pomimo tego ile oni biegli nie złapali nawet minimalnej zadyszki - Ni-i-e-e  da-a-m        r-r-ady l-lecieć dalej-j - ledwo wysapałam łapiąc powietrze. 

- To już niedaleko - zagwarantował Alex. Przynajmniej ja nie byłam tego taka pewna. 

- Może zrobimy krótki postój ? - spytał się Will Alexa.

- Mogą nas w każdej chwili dogonić a wtedy nie będzie czasu na ucieczkę. 

- O-on-n ma r-rację - widziałam zdziwione spojrzenie wampirów - p-potrzebuję-ę tylk-ko kil-lka minut odpoczynku.

- Niestety nie mamy nawet kilku minut. Znając Alfę nie pozwoli aby tak cenna rzecz mu szybko uciekła, szczególnie że to właśnie dzięki tobie mógł by móc zawładnąć całą planetą, a nawet całym światem - Wow pierwszy raz Alex mówi sensownie a nie marudzi jak zawsze.  NAstała chwila ciszy którą przerwałam 

- Dam radę lecieć - powiedziałam choć prawda była taka że ledwo siedziałam 

- Na pewno ? - spytał Will z wymalowaną troską w oczach. 

- Tak - powiedziałam pewnym głosem. Wstałam z malutką pomocą wampira, niestety nie stałam zbyt długo bo kiedy tylko ode mnie odszedł od razu runęłabym na ziemię gdyby nie złapał mnie Will. Prawda była taka że nawet nie czułam nóg choć w ogóle na nich nie stałam - dzięki - uśmiechnęłam się delikatnie do niego. Było mi cholernie słabo i ledwo oddychałam co dopiero mówiłam.

- Jednak nie dasz rady - wziął mnie na ręce - pobiegnę z nią - Zamurowało mnie

- Stary nie dasz rady - powiedział Alex. Po raz pierwszy od naszego poznania się mogę przyznać mu rację - sami biegliśmy tam nie wiadomo po co cały dzień, a mamy dopiero za sobą niecałą noc, więc jeszcze kilka godzin co ja gadam - warknął - na pewno będziemy biegli jeszcze do zmierzchu 

- Dam radę, a jak coś to w połowie drogi się wymienimy i ty będziesz ją niósł - popatrzył się na mnie - przynajmniej do puki nie odzyska sił.

Alex nic już nie mówiąc zaczął biec a Will ze mną na rękach za nim. Oczy mi się kleiły ale nie chciałam zasypiać. Choć wiem że dzięki temu szybciej bym odzyskała siły. Miałam świetną okazję przyjrzeć się wampirowi. Miał bladą cerę i śliczne brązowe włosy które były właśnie w artystycznym nieładzie, aż by się chciało zatopić w nich palce. Niestety moje podziwianie go się skończyło gdy na mnie spojrzał i się uśmiechnął. 

- Zrób zdjęcie zostanie na dłużej - wyszczerzył swoje białe zęby - Idź spać różyczko - na słowo RÓŻYCZKO łzy zebrały mi się w oczach. Zawsze nazywała mnie tak mój przybrany tata jak mama jeszcze żyła 

~~~~~ RETROSPEKCJA ~~~~~

- Tatio ! tatio ! zobacz cio mam !? - krzyknęła mała dziewczynka biegając po ogrodzie pełnym różnokolorowych róż .

- Chodź tu córeczko - mężczyzna uśmiechnął się ciepło łapiąc dziewczynkę i podnosząc do góry.

- jupi ! - rozłożyła swoje malutkie rączki udając samolot. Mężczyzna puścił dziewczynkę a ta pobiegła w kierunku czarnych róż nadal udając samolot. Nagle mała dziewczynka potknęła się o wystającą korzeń i przewróciła się zdzierając kolana i trochę rączki. Mężczyzna widząc to oderwał się od kobiety i podbiegł do dziewczynki, ta nie płakała tylko zainteresowana patrzyła się na krzew róży.

- Skarbie nic ci nie jest ? - powiedział mężczyzna klękając przed małą i oglądając ją z każdej strony. Zdziwił się kiedy dziecko nie płakało i nie odezwało się 

- Tiato ! Cio to jest ? - spytała się pokazując na bardzo rzadką czarno-krwistą różę 

- To jest róża skarbię. Nie dotykaj bo się skaleczysz - powiedział kiedy dziewczynka wyciągała rękę w jej stronę

- Ciemu ona nie place skoro boli ? - spojrzała na tatę smutnymi oczami ]

- Bo jest dzielna jak ty moja mała różyczko - mężczyzna przytulił dziewczynkę 

- luzycko ? - spytała 

- Tak jesteś moją małą różyczką

~~~~ KONIEC RETROSPEKCJI~~~~

Jedna samotna łza spłynęła mi na wspomnienie moich jedynych normalnych chwil w dzieciństwie. Tęsknie za tymi wspólnymi chwilami kiedy mama próbowała mnie zmusić do powrotu do domu a tata chował się ze mną przed nią 

- Coś się stało różyczko ? - spytał Will 

- Nie wszystko jest dobrze - uśmiechnęłam się do niego 

- Idź spać różyczko - wtuliłam się w wampira i pomimo tego że był zimny zrobiło mi się ciepło -  obudzę cię jak będziemy już na miejscu. Dobranoc 

- Dobranoc - Jeszcze przez chwile wspominałam moje chwilę z dzieciństwa po czym zasnęłam.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Jak myślicie dotrą bezpiecznie do zamku ?

Czy Alex w końcu zaakceptuje Dree ? 

~MysteryPL

Pragnę Szczęścia ( Korekta )حيث تعيش القصص. اكتشف الآن