~40~

6.9K 250 28
                                    

Rose pov

- Japierdole - wymamrotałam, kopiąc brudne bokserki. Za trzy godziny mieliśmy wyjeżdżać do domów, a w moim namiocie waliło pizzą i alkoholem. Brudne ciuchy, w większości Nate'a, walały się po całej przestrzeni. - Kurwa - warknełam, nadeptując na kawałek starej pizzy. Spleśniały ser przykleił mi się do stopy przez co pisnełam zdegustowana. Zatkałam jedną ręką nos, a drugą zacząłem ściągać z nogi jedzenie, ledwo powstrzymując odruchy wymiotne. Kiedy wreszcie to coś się ode mnie odkleiło, jak najszybciej rzuciłam to za siebie, krzywiąc się niemiłosiernie.

- Kurwa, co to jest?! - usłyszałam po chwili czyjś krzyk. Znajoma mi czupryna włosów weszła do namiotu z kawałkiem pizzy na głowie. Wybuchnęłam niekontrolowanym śmiechem, na co chłopak zgromił mnie wzrokiem. Błyskawicznie ściągnął z siebie stare jedzonko i patrząc na nie przerażony, wyrzucił je za siebie. Wytknął zniesmaczony język i przewrócił oczami. - Co tu taki syf? - zapytał, rozglądając się wokół i dotykając niepewnie stopą jakieś bluzki.

Ohyda.

- To w większości twoje rzeczy, matole. - powiedziałam wściekła, klękając przy otwartej walizce i wpychając do jej środka ciuchy.

- Moje?! - oburzył się. Kiwnełam głową, pozostając w tej samej pozie. Za sobą usłyszałam szmer. - Z tego co wiem to ja nie noszą seksownych staników. - zapewnił usatysfakcjonowany. Od razu się odwróciłam w jego stronę, patrząc na przystojną twarz Nate'a. W jego ręce znajdowała się para mojego koronkowego biustonoszu. Fuck. - Swoją drogą to mogłabyś  mi się w nich kiedyś pokazać. - zaproponował, poruszając sugestywnie brwiami. Westchnęłam zażenowana i lekko się zarumieniłam, wyrywając niespodziewanie z  jego rąk moją bieliznę.

- Raczej nie. - warknełam, upychając ją w torbie. - Pakuj się, cioto! Zaraz wyjeżdżamy! - ponagliłam go, kładąc kolejne rzeczy do walizki.

- Boże, nigdy nie zadowolisz kobiety. - zamarudził, ale posłusznie sięgnął po swoją walizkę i już po chwili można było usłyszeć dźwięk zamka błyskawicznego.

Po półtorej godziny, nasz namiot wreszcie wyglądał porządnie. Na samym jego środku stały nasze bagaże, a kalimaty wraz ze śpiworami i kocami, leżały w kącie, zwinięte w kłębek.

Poczułam czyjeś ręce obejmujące mnie w tali i ogromną głowę, spoczywającą na moim ramieniu. Zapach wody kolońskiej mojego... Chłopaka? Dało się rozpoznać na kilometr.

- Chodźmy, skarbie. Wyjedziemy sobie wcześniej. - zaproponował, patrząc na mnie z nadzieją. Przegryzłam niepewnie wargę, zerkając kątem oka na świetnie bawiących się survivalowców.

- No nie wiem. - przyznałam, odwracając się przodem do bruneta. Osiemnastolatek... Cóż prawie dziewiętnastolatek, patrzył na mnie z nadzieją, a jego piękne tęczówki były rozszerzone do granic możliwości. Pochłaniały prawie całą gałkę oczne, uwydatniając tym samym ich głęboki kolor.

- No chodź - poprosił, robiąc błagające oczka. Westchnęłam, ale niechętnie się zgodziłam. Nastolatek podskoczył w miejscu i zadowolony objął mnie, okręcając wokół własnej osi. Zaśmiałam się dźwięcznie nie rozumiejąc jego nagłego entuzjazmu.

Co jest?

***

- Just a young gun with a quick fuse. - darliśmy się na cały samochód, śpiewając piosenkę Imagine Dragons. - I was uptight, wanna let loose. - Zaskoczona spojrzałam na Nate'a, słysząc u niego piękny głos. Koleś... wow. - I  was dreaming of bigger things. And wanna leave my old life behind. Not a yes sir, not a follower.
Fit the box, fit the mold.
Have a seat in the foyer, take a number. I was lightning before the thunder. - patrzyliśmy sobie w oczy, na tyle na ile było to możliwe, ponieważ Nathan prowadził samochód. Cholernie seksownie prowadził ten samochód.

I hate you ( W Trakcie Korekty)Where stories live. Discover now