~ Bonus ~

5.9K 242 64
                                    

~ Tydzień później ~

Nate pov

Warknąłem wściekły, przewracając się z boku na bok. Butelki po piwie walały się po cały pokoju, a odór alkoholu, unosił się w powietrzu, zamknięty w czterech ścianach, przez co ledwo można było oddychać.

- Czego kurwa?! - krzyknąłem wściekły, słysząc denerwujący odgłos dzwonka do drzwi. Ociężale wstałem z kanapy, lekko się chwiejąc przez procenty płynące w moich żyłach.

Obijając się o meble jak i ściany, dotarłem do mahoniowej powłoki, otwierając ją.

- O co chodzi? - zapytałem, uniesionym głosem, nie patrząc na winowajcę mojego nagłego oderwania się od piwa. Zmrużyłem oczy, czując jak światło Słońca, razi mnie w nie.

- Stary, coś ty ze sobą zrobił? - Usłyszałem zdruzgotany jak i wściekły głos Blake'a. Zainteresowany, uchyliłem powieki i od razu tego pożałowałem. Szybko wciągnąłem za rękę swojego przyjaciela do środka, głośno trzaskając drzwiami.

- Boże, stary, co tu tak śmierdzi, do cholery? - zapytał, zatykając nos. Omiotając pomieszczenie wzrokiem, skrzywił się nieznacznie. Szybkim krokiem podszedł do najbliższego okna, które otworzył na oścież. To samo zrobił z resztą okien, a później zgarniając z kuchni worek na śmieci, powrzucał do niego puste flaszki po piwie. Po chwili, kiedy myślałem, że już przestał, ten, zauważając w rogu pokoju, pełną skrzynie alkoholu, rzucił się na nią i popędził do łazienki.

- Co ty robisz?! - krzyknąłem za nim, usiłując go dogonić. Jednak przez ciągłe chwianie się, miałem spowolnione ruchu.

- Ratuje cię - mruknął z wnętrza pomieszczenia. Po chwili dało się już jedynie słyszeć szum wylewajecgo się picia. Mojego picia.

- Boże - wymamrotałem, łapiąc się za boląca głowę. Opadłem na kanapę, przecierając twarz rękoma. W brzuchu mi burczało, więc ociężałym krokiem zacząłem zmierzać ku kuchni. Po dosłownie kilka minutach, zajadałem się kanapkami.

- Czemu nie odbierasz telefonów? - odezwał się Blake, głosem pełnym pretensji.

- Zmieniłem numer. - odpowiedziałem, przełykając kęs jedzenia.

- Bo? - dopytał, mrużąc wściekły oczy.

- Bo nie miałem zamiaru mieć w telefonie jej numer. - odparłem, poprawiając niedbale swoje włosy.

- Zachowujesz jakby cię to wogóle nie ruszyło. - mruknął, siadając obok mnie. Wzruszyłem jedynie ramionami i obojętnie zerknąłem na zdjęcia leżące na komodzie. Przedstawiały całą moją rodzinę, a na jednym z nich byłem ja wraz z Jasonem. Obejmowaliśmy się uradowani, szczerząc się do aparatu. Byliśmy wtedy na obozie sportowym, a wtedy właśnie wygraliśmy jedne z najważniejszych zawodów. Szkoda, że przez tą... Tą... Jego siostrę, prawdopodobnie nasz kontakt się osłabi.

- Mam dla ciebie list. Rose go zostawiła. - powiedział, patrząc na mnie niepewnie. Kiwnąłem głową, wlepiając wzrok w swoje czubki butów. - Prześpij się Nate. Proszę. - mruknął, Blake. Po raz kolejny kiwnąłem głową, wykrzywiając swoje usta. - To ja już pójdę, ale się prześpij, na prawdę. - dopowiedział. Nie podniosłem na niego wzrok, a po chwili usłyszałem trzask zamykanych drzwi.

- Idź spać, a co ty, moja matka? - wymamrotałem wkurzony, jednak wstałem z krzesła, udając się ku sypialni, uprzednio zgarniając ze stołu listy.

Rzuciłem się na łóżko, przecierając zaspane oczy. Mój wzrok mimowolnie skierował się na szafkę, na której znajdowała się nasze zdjęcie. Uśmiechnąłem się smutno, gładząc kciukiem jej piękną twarz. Jedna, malutka kropla łzy, spłynęła po moim policzku, skapując na czarny materiał pościeli. Przytuliłem do swojej piersi zdjęcie wraz z ramką, przymykając powieki i czując jak broda zaczyna niekontrolowanie się trząść. Przetarłem dłonią, mokre policzki i czym prędzej odstawiłem ramkę na komodę. Kilka sekund, wpatrywałem się w biały sufit, aby następnie machinalnie wziąść listy od ukachonej, która... Postanowiła mnie zdradzić.

Cześć Nate

Jestem słaba w pisaniu listów, ale...
Powinnam ci wszystko wytłumaczyć, zaczynając od... Od początku
Naprawdę nigdy, przenigdy nie czułam do nikogo tego, co poczułam do ciebie. Może było to nieodpowiednie, spątaniczne i nie wiadomo jeszcze co, ale nie żałuję. Kochałam cię, kocham cię i będę kochać. Te półtora roku z tobą, było czymś cudownym, magicznym jak i... Był to najwspanialszy okres mojego życia, naprawdę. Nie wiem co teraz sobie o mnie myślisz, ale... Kocham cię, naprawdę. Nie wiem czy ty mnie też, mam nadzieję, że tak. Nie chcę żebyś cierpiał, jednak ja też nie chcę cierpieć. Jesteś moim sercem, częścią duszy, a bez ciebie jestem nikim. Ale powstanę, powstanę dla - zmraszczyłem brwi, widząc rozmazane słowo. Ciecz widniała w miejscu ostatniego słowo, choć, może to i lepiej. Nie musiałem patrzeć, jak widnieje na niej te przeklęte imię " Luca".

Na zawsze twoja, Rose

Jak śmiała, napisać, że jest moja, skoro teraz zakłada rodzinę z pieprzonym Lucą!

Wściekły, strąciłem z łóżka wszystko co się na nim znajdowało. Krzyknąłem z bezsilności, upadając na kolana i pogłębiając się w żałobie.

Żałobie po stracie najważniejszej osoby.

Żałobie po tej jedynej.

---

Także ten...

Chyba trochę to zespułam, ale chcieliście bosun i no...

Czy pojawi się bosun 2?
Nie wiem.
To zależy od tego, kiedy pojawi się druga część.

Gwiazdkujcie, komentujcie!

Wasza
Princess_of_asshole

Ps. Oczywiście zapraszam na moje nowe opowiadanie na moim profilu!


I hate you ( W Trakcie Korekty)Where stories live. Discover now