Nate pov
Otworzyłem uradowany drzwi od domu moje dziewczyny, mając nadzieję na ciepłe przywitanie w dniu moich 20 urodzin.
Bez szelestnie ściągnąłem buty i odwiesiłem na haczyk zimową kurtkę, wcześniej wytrzepać ją z małych pyłków śniegu. Ze zmraszonymi brwiami, wszedłem do kuchni, w której nikogo nie zastałem. Następnie udałem się do salonu, z obawami o sklerozie Rose. Jednak to co tam ujrzałem... Wmurowało mnie w ziemię. Moja dziewczyna, moja, przytulała się do jakiegoś fagasa, siedząc mu na kolanach. Okrakiem. Twarz przy twarzy.
- Tak się boje, Luca. - wyznała, temu idiocie, mocniej przytulając jego kark. Zacisnąłem pięści, czekając na dalszy ciąg wydarzeń.
- Nie bój się, mała. - pocieszał ją. Oddychałem głośno i głęboko, stojąc w rozkroku na środku pokoju. Para gołąbeczków mnie nie widziała, ponieważ ten cały zasrany Luca, siedział do mnie tyłem. Na moment nasze spojrzenia się spotkały. Moje i Rose, blondynka w błyskawicznym tempie wstała z blondyna, przecierając rękawem sukienki załzawiony oczy.
- Nate, t-to nie tak. - powiedziała płaczliwie, zbliżając się do mnie. Pokręciłem zrezygnowany głową, cofając się w tył. Czułem jak broda zaczyna mi trząść, a łzy stoją w oczach.
Kurwa, zaraz się rozbecze.
- Nic już nie mów. - powiedziałem przez zaciśnięte zęby. - Wypierdalaj stąd! - wrzasnąłem na fagasa, stojącego w kącie pokoju. Chłopak uniósł ręce do góry w geście kapitulacji i zaczął zmierzać w moją stronę.
- Stary, to nie tak, naprawdę. Jestem jej... - Zaczął, ale nie dałem mu dokończyć, po prostu, kurwa popłakałbym się, słysząc, że jest jej chłopakiem!
- Nie chce tego słuchać! Wyjdź! - wykrzyknąłem, wskazując palcem na drzwi.
Blodnyn spojrzał na ,jeszcze, moją dziewczynę, kiwnął na nią głową i wyszedł z domu.
- Nate, to był mój... - zaczęła, ale nie zamierzałem dopuścić ja do głosu.
- Kurwa wyjdź! Po prostu wyjdź! - krzyknąłem, łamiącym się głosem, wskazując drżącym palcem w kierunku przedpokoju.
- A-ale Nate. - zaprotestowała płaczliwie, próbując złapać mnie za rękę.
- Nie ma, ale Nate! Zdradziłaś mnie! Ty, ty, ty... - Nie mogłem jej wyzwać, nie byłem w stanie. Fakt, złość buzowała w moich żyłach, ale... Ale nie byłem wstanie wyzywać mojej miłości.
- A-ale Nate.
- Wyjdź! - wydarłem się, dławiąc się powoli łzami.
- Nate, to jest mój dom. - powiedział cicho, patrząc na mnie ze łzami w oczach. Przeze mnie płakała, jednak ja przez nią też. Kurwa.
- W takim razie ja wyjdę. - powiedziałem pewnie, szybko zmierzajac w kierunku przedpokoju.
- Nate! Jestem w...! - krzyknęła za mną, jednak nie zamierzałem jej słuchać i jedynie trzasnąłem frontowymi drzwiami, wychodząc na mroźne powietrze. Śnieg padał, wiatr wiał, a ja szedłem po zamrożonym chodniku, czując jak wylewam hektolitry łez, na laskę, która mnie zdradziła. Na laskę, która zatrzymała cząstkę mojego serca.
Na zawsze.
----
No i mamy...
Nie wiem czy jesteście zadowoleni z tego zakończenia, ale cóż...
Gwiazdkujcie, komentujcie!
Wasza
Princess_of_asshole

YOU ARE READING
I hate you ( W Trakcie Korekty)
Teen FictionOPOWIADANIE WYMAGA GRUNTOWANEJ KOREKTY- NIE MAM BLADEGO POJĘCIA KIEDY TO ZROBIĘ. - Naprawdę mi na tobie zależy. Jesteś moim małym promyczkiem. Moją odskocznią w tym pieprzonym świecie. Ty jedyna we mnie wierzysz, bez względu na to co robię. - Wziął...