1. ROZDZIAŁ

543 100 100
                                    

  Emilia Paige rozglądając się dookoła, dostrzegła jedynie ogarniającą ją ciemność. Dziewczyna nie wiedziała, gdzie dokładnie się znajduje. Przerażona, cała drżała z ogarniającego ją zimna.Wichura huśtała gałęzie drzew, a deszcz robił się coraz mocniejszy. Po chwili rozległ się huk błyskawicy. Emilia wystraszona wzdrygnęła się oplatając ręce wokół siebie, jej zęby zgrzytały, a ona sama czuła niewyobrażalny zamęt. Czuła jakby wielka ręka strachu goniła ją i w końcu dopadła, ściskając ją od środka. Krople deszczu dudniły o wilgotną ziemię. Obraz przed oczami dziewczyny lekko się rozmył. Nagle wszystko ucichło,szum drzew, a także dudniący deszcz. Trzęsąca się i zdziwiona,ocierając twarz z spływających kropelek wody zaczęła się powoli rozglądać. Na ziemi dostrzegła ogniste płomyki, które tworzyły dróżkę. Zaciekawiona podążyła za ścieżką ogników. Prowadzące ją płomyki oświetlały jej drogę, usypaną kamykami,spomiędzy których ledwo przebijały się rośliny. Potężne,wystające z ziemi korzenie były pokryte wilgotnym mchem. Otoczenie przypominało wyglądem trochę wąwóz. Z góry spoglądały na nią drzewa, zasłaniające ciemne niebo, na którym błyszczały gwiazdy.Wokół dziewczyny pojawiła się mgła, a dookoła niej latały niebieskie motyle, pozostawiające po sobie faliste, błękitne smugi. Przed sobą ujrzała most, zrobiony z wielkiego korzenia,który porośnięty był zaroślami opadającymi na powierzchnię wody. Źródło odbijało się niebieskim światłem od księżyca.Podstawy korzenia chowały się w przezroczystej wodzie, na której pływały wodne lilie. Głazy w połowie były schowane w źródle,otaczały je błękitne gałązki ze świecącymi się na biało kwiatami. Wynurzały się one z wody, otaczając głazy znajdujące się w źródle. W powietrzu latały niebieskie świetliki. Ogniki prowadziły ją do otworu w korze, który znajdował się na samym końcu mostu. Przed wejściem ukazywały się błyszczące na fioletowo wielkie grzyby, o kapeluszach przyozdobionych białymi plamami. Grzyby wyrastały z korzenia. Całe źródło było otoczone wzgórzami, które wyglądały, jakby dotykały niebios. Po chwili Emilia, idąc za ognistymi płomykami, dotarła do środka kory. Z drewnianego sufitu kapały kropelki deszczu, które spadały prosto do kałuż na glebie, robiąc na nich niewielkie okręgi. Z obu stron ścian mech porastał korę. Wyglądało to, jakby było się we wnętrzu ogromnego pnia, który leżał na glebie. Gdy tak szła,nagle zorientowała się, że ogniki się skończyły. Przed nią ukazała się łąka pełna pięknych fioletowych krokusów, z których wydobywały się niebieskie pyłki lecące w stronę ciemnego nieba, które było pokryte chmurami. Przez chmury wychylał się okrągły księżyc. Emilia była zachwycona widokiem, zapierał jej dech w piersiach. Na środku polany znajdował się krąg z trzech głazów, na których były wyrysowane symbole wody, ognia i powietrza. Żywioł wody był przedstawiony na głazie jako odwrócony trójkąt, symbol ognia był ukazany normalnym trójkątem, a powietrza był zilustrowany jako trójkąt z pionową kreską.Wszystkie te znaki były podświetlone fioletowym kolorem, oprócz symbolu ognia. 

Dziewczyna powoli przybliżała się do niepodświetlonego głazu, gdy nagle usłyszała kojący głos mamy:

- Hej, skarbie już jesteśmy.

Kobieta lekko poszturchała ją w ramię. Emilia otworzyła ociężale oczy i zerknęła na siedzącą obok niej rodzicielkę. Twarz jej rozpromieniał troskliwy uśmiech, a cera blada jak i u dziewczyny odznaczała się zarumienionymi policzkami. Czarne włosy opadały delikatnie na jej prześliczną sukienkę z bufkami. Szmaragdowe oczy przyciągały wzrok, były jak błyskotliwy diament. Nie dało się ukryć, że Emilia była jej ewidentną kopią.

Za progiem rzeczywistości (W Trakcie Korekty)Where stories live. Discover now