19. ROZDZIAŁ

46 12 2
                                    

Emi dostrzegła smugi światła, które prześwitywały już przez bramę do sektora pierwszego, która wcale jej nie przypominała. Z sufitu zwisał bluszcz, który piął się aż pod powierzchnie wody, a listki jakby żyjące, od czasu do czasu do siebie gawędziły. Za głosem Pompkina, lodź nagle się zatrzymała tuż przed bramą.

-Tu musimy się rozdzielić...Pamiętajcie...Musicie się pospieszyć.Eliksir nie działa w nieskończoność – wyciągnął z kieszeni fiolkę z naparem z korzenia białej pelargonii. - Wystarczy jedna kropelka.. - podał szklane naczynie w dłonie Haralda, który schował je do kieszeni. - Lepiej zamknijcie oczy może być wam niedobrze – poinformował ich i zaczął odliczać. - Raz, dwa...

-O co chodzi? - Emi zmieszała się.

-I trzy ! - gnom pstryknął palcami.

Za pstryknięciem palców Pompkina, niewidoczna klapa pod nimi otworzyła się, przy czym Emi wraz z Haraldem zaczęli spadać. Dziewczyna krótko pisnęła, gdy natychmiastowo upadli na drewniane podłoże.Podpierając się rękoma i wstając powoli, rozejrzała się. Byli w pomieszczeniu podobnym do drewnianej windy, która jechała coraz bardziej w podziemia. Na wprost nich były kraty, przez które widoczne były mijające ich skały, jednak po krótkiej chwili winda cała zadrżała i stanęła w miejscu. Emi lekko się zachwiała, po czym podparła się ręką o pobliską ścianę windy. Krata nagle otworzyła się samoistnie, a przed nimi ukazała się pnąca w górę ścieżka. Ścieżka była usypana z odłamków kamieni, spomiędzy których wychylały się chwasty. Piasek stworzył się w błoto z kropli, spadających ze stalaktytów. Gdy kropla chlusnęła do mokrego piasku on rozbryzgiwał się na kamienie i wyrastające rośliny. Po obu stronach dróżki połyskiwały skalne ściany,które otoczyły zeschłe gałęzie. Drogę oświetlały pochodnie,trzymające się na zawiązanych wokół nich gałęziach.

-To nasz przystanek – odezwał się mistrz. -Pora to wypić –wyjął z kieszeni fiolkę z eliksirem. - Panie przodem – podał naczynie w dłonie Emi.

Dziewczyna drżącymi i brudnymi od piachu dłońmi złapała fiolkę, po czym przyłożyła ją do ust, a mała kropelka naparu spłynęła do jej buzi. Emilia skrzywiła się i chrypnęła.

-Smakuje jak tysiąc cytryn naraz – oddała eliksir mistrzowi. - Fuj– wzdrygnęła się,

Harald wypił kropelkę napoju, jednak za zaskakującym wrażeniem Emi mistrz wciąż był widzialny.

- Chyba...- zacięła się. - Chyba to nie działa...Wciąż cię widzę– przyglądała mu się.

Mistrz spojrzał na nią głupkowato i odpowiedział ze śmiechem:

- Eliksir działa tylko na tych, którzy go nie wypiją

- Tak, to wszystko wyjaśnia – westchnęła.

- Aby dojść do miasteczka Base, musimy przejść przez cały sektor dziewiąty aż do kolei cyklopów – Harald widząc przerażenie w wyrazie twarzy Emi na słowo „cyklop", szybko dodał:

-Nie martw się, nie ma tam cyklopów, oczywiście to tylko nazwa.Kiedyś w tamtej części zamieszkiwały, jednakże dziś ich tam nie spotkamy, no może na wschodzie tak, ale to tylko te głupie plotki hernów...

-To dobrze – pokiwała głową, wychodząc z klaustrofobicznego pomieszczenia.

Gdy tylko obaj opuścili windę, ta jakby czując, że opuścił ją ciężar, z powrotem powędrowała w górę, gdzie w oddali znikła w głębi stalaktytów.

Emilia wspięła się za mistrzem na dróżkę, za której zakrętem dwóch strażników strzegli wejścia do sektora dziewiątego. Dwie,wyrzeźbione z drewna kolumny tworzyły wejście, a za nim pięły się ogromnych rozmiarów gałęzie, których wielkie liście powyginały się w ten sposób, że tworzyły coś podobnego do tunelu. Gałęzie te pięły się z pnia, rosnącego aż do sufitu, w nim zaś wyżłobiona była dziura, przypominająca dziuple dla ptaków. Pod tym wszystkim znajdowało się źródło, po którym pływały takie same łódki jakie były na jeziorze Seguy. Tafla odbijała rozmazane kształty wijących się gałęzi i zielonkawych liści, a także płomieni, palących się na pochodniach,zamontowanych jak i też na dole pnia, tam gdzie już prawie znikał pod powierzchnią wody.

Za progiem rzeczywistości (W Trakcie Korekty)Where stories live. Discover now