27. ROZDZIAŁ

36 5 2
                                    

Cisza błąkała się po korytarzach zamczyska, jedynie strzykanie iskier z płonących świec obijały się o grube ściany. Ciemność spowijała wszystkie kąty. Plaiton siedział na tronie, oparty o niego wpatrywał się w widoki za szklaną ścianą. W całym pomieszczeniu rozbrzmiał zgrzyt otwieranych, dużych drzwi. Plaiton odwrócił się w kierunku wejścia, a z drzwi wychyliło się dwóch druidów idących w jego stronę.

- Nareszcie - Plaiton wstał. 

- Wołał nas pan - klękają obaj przed Plaitonem.

- Głupcze, wiem co robię - odezwał się donośny ton Plaitona. Na sam ten dźwięk obaj druidzi spięli się.

- Oczywiście, panie. Niech pan wybaczy - tłumaczy się.

Plaiton odwraca się, powiewając swoją szatą tuż przed twarzami klękających druidów. Podchodzi do szklanej ściany i wygląda na mroczną grozę jaką stworzył.  

- Wyślijcie jak najwięcej raboli, aby śledziły żywioły -  zerknął na nich przez ramię.

- Tak jest, panie - powoli zaczęli wstawać.

- Nie pozwoliłam wam wyjść - jednym ruchem ręki sprowadza ich z powrotem na kolana. Odwraca się w ich stronę i podchodzi do jednego z nich. 

- Przyślijcie do mnie szamana Zeura i Haralda 

Druidzi na ten rozkaz wstali i zaczęli iść w stronę wyjścia.

                                                                                       ***

Centaur podjeżdża coraz bliżej. Emilia przypatruje mu się, a potem słyszy głośny gwizd i zza wodospadów wyłaniają się jeszcze dwa z nich i stają obok tego pierwszego. Widoczne naprężone mięśnie na klatce piersiowej i rękach idealnie pasowały do postury centaurów. Na szerokich barkach przewieszony był łuk z strzałami. Jeden z nich o bardzo ciemnej karnacji, miał niebywale błękitne oczy, wyglądały jak czyste morze. Długie czekoladowe włosy zwisały mu aż do łopatek. Drugi z nich oliwkowej cery miał długie rzęsy, a pod nimi widać było jaskrawo, zielone tęczówki. Blond włosy najdłuższe z nich wszystkich dosięgały mu do prawie kopyt. Ostatni był blady jak ściana z jednym czarnym okiem, a drugim jasno niebieskim. Kontrastem do jego wręcz białej cery były kruczoczarne, potargane włosy, które opadały na jego obojczyki.

Susan szybkim ruchem wstała i powiedziała, kłaniając się im:

- Dziękujemy za uratowanie życia

Emilia robi to samo co Susan. Nisko kłania się, aż kosmyki jej włosów zasłaniają jej to co widzi. Czuje jednak wzrok centaurów na sobie, lekko unosi głowę i odgarnia włosy z twarzy. Centaury odkłaniają się i prostują w tym samym momencie co one. Wendy za to podparła się i wolno usiadła.

- Czyż nikt was nie uprzedził o niebezpieczeństwie w tej rzece? - zapytał ten o ciemnej karnacji.

- Musimy się jak najszybciej dostać do góry Grahama, słyszeliście o niej prawda? - Susan patrzy centaurowi w oczy, który wymienia spojrzenia z pozostałymi.

- Tak, słyszeliśmy o niej. Już aż do centaurów dochodzą plotki o powrocie trzech żywiołów - ciemnoskóry centaur zwraca się do Susan.

- A więc spodziewaliście się nas? - zapytała Emilia.

- Nie do końca, ale tutaj ściany mają uszy - odpowiada. - Jestem Deaton - przedstawia się. - To Benjamin - pokazuje na blondwłosego. - A to Hardin - wskazuje dłonią na ostatniego. Jeśli chcecie dotrzeć tam przed zmrokiem, radzę się pospieszyć i wsiadać.

Za progiem rzeczywistości (W Trakcie Korekty)Where stories live. Discover now