Emi spojrzała za siebie, a w oknie ujrzała kobiecą posturę.
- Królowa – szepnęła.
Susan spojrzała się w tą samą stronę co dziewczyna, lecz po chwili cień w oknie zniknął.
- Była królowa – wzdychnęła I opuściła głowę w dół, patrząc się na swoje nogi.
- Była? - dopytywała.
- Ach, nikt tego nie wie prócz mistrza co się stało, że wyjechała– wyszeptała. - Każdy jednak sądzi, że stchórzyła, lecz ja już sama nie wiem...
- Dlaczego by miała stchórzyć? - zmarszczyła Emi brwi.
- Wyjechała z miasteczka akurat wtedy gdy zapanowywał mrok, lecz przed tym mało kto ją widział żeby wychodziła z komnaty – odpowiedziała. - Ale Havati nie była taka, każdy o tym wie. Krążą różne legendy...- zaczęła bawić się kosmykiem trawy. - Z nikim nie rozmawia, jedynie z Haraldem – spojrzała kątem oka na Emilię. - Może dlatego, że on wie..
- Może coś ukrywa – zasugerowała.
- Nie zastanawiałam się nad tym – odparła. - Możliwe..
Nastąpiła głucha cisza, niepokojący szelest w krzakach zwrócił uwagę dziewczyn.
- Kto tu jest? - wstała Susan, a za nią Emilia.
Powoli zaczęły się zbliżać do jednego z krzaków który swoją koronę utrzymywał na rozległych I muskularnych gałęziach od krótkiej kory ukrywającej się pod podłożem. Susan wplątała dłoń w bujną koronę którą zaczęła potrząsać szukając w niej czegoś co nazywała ukrywającymi się gapmami, czyli małe stworzonka o głowie z kapelusza grzybka, z którego wyrastały nie duże poroże. Niespodziewanie krzak wyrwał się z ziemi, a jego gałęzie przybrały kształt kończyn górnych I dolnych. Niska kora urosła o jakieś dwa metry wzwyż. Susan z przestrachem odskoczyła patrząc w górę. Emi z otwartą buzią patrzyła, na to jak stworzenie trzęsie swoją trawiastą czupryną. Złotawe oczy wyjrzały spod zaplatanych listków I spojrzały na dwie dziewczyny stojące przed nim. Źrenice stwora się rozszerzyły, a niebywale głośny krzyk ze strachu rozproszył sikorki na niedalekim drzewie. W tym samym momencie Susan jak I Emi także pisnęły. Stworzenie rozglądając się z powrotem zamieniło się w krzak myśląc, że ich nie zauważą.
- Um, halo? - przykucnęła blond włosa. Dygocący krzak szybko schował się pod ziemie,a później o kilkanaście metrów dalej z powrotem wynóżył swe korzenie I koronę.
- Chodź pójdziemy za nim – szepnęła do Susan Emilia.
- To najwyraźniej rabol.
- Rabol?
- Ktoś musiał go przysłać na podsłuchanie od tego są – przewróciła oczami.
- Sekunda..Gdzie on się podział? - Emi zaczęła się rozglądać.
- Widzisz? - wskazała na dziury w ziemi, które pozostawił za sobą rabol. - Pójdziemy za nimi.
Po co ktoś by miał nas podsłuchiwać? - zdziwiła się Emi bacznie obserwując kolejne dziury.
- Wiesz, teraz nigdzie nie jest do końca już bezpiecznie..Zdarzają się zdrajcy, którzy informują Plaitona o tym co się dzieje w sferze do której nie ma dostępu, no czyli naszej.
- Myślisz, ze to zdrajca go przysłał?
- Ja wcale nie myślę, ja to wiem.
Susan I Emi idąc za śladami stwora dodarły do głębi lasu, gdzie krzewy I długie pienie drzew rozrastały się, wydawało się jakby się mnożyły I mnożyły.
- Nie powinnyśmy tu być...- przełknęła ślinę.
- Cii – szepnęła Emilia. - Słyszysz? - zerknęła na Susan.
- Do uszu Emi dotarły dźwięki szeptów I cichych rozmów, dochodzących z niedaleka.
- Tamtędy – wskazała drogę Emilia, prowadząc Susan w dalszą część lasu.
Zza wysokich gałązek wychylała się zakapturzona postać, a tuż przednią ponad gałęziami rabol dostarczał mu potrzebne informacje.Dziewczyny schowały się za jednym z drzew, lekko wyglądając zza niego I przyglądając się postaci, jednakże twarzy nie dało się zauważyć poprzez zakrywające blask księżyca choinki.
- Kto to? - cicho zapytała Emi.
- Powinnyśmy iść...Będziemy jeszcze miały kłopoty – szarpnęła Emi za rękę.
- Cii, zostańmy jeszcze – wyrwała się czarnowłosa.
- Eh – westchnęła.
Nagle postać zniknęła z ich oczu, a rabol znów zapadł się pod ziemię.
- Gdzie on jest? - Susan zaczęła szukać go wzrokiem.
- Nie wiem – odparła Emilia.
-Co wy tu robicie? - obie dziewczyny podskoczyły ze strachu I szybko się odwróciły.
- Wendy? Co ty tu robisz? - zapytała zaskoczona Susan.
- Szłam za patronem– odpowiedziała.
Tuż nad ich głowami przeleciał z wielkim świstem jastrząb.
- To mistrz – spojrzała Wendy na oddalającego się ptaka.
- Chodźmy – Susan spojrzała na Emilię. - Aż ciarki mam od tego miejsca – zaśmiała się, a razem z nią Emilia. Wendy jedynie przewróciła z ironią oczami I zaczęła iść ku przodzie.
YOU ARE READING
Za progiem rzeczywistości (W Trakcie Korekty)
FantasyEmilia czuje jak życie zaczyna odbierać jej wszystko co kocha. Jej rodzinny dom, przyjaciół, a przede wszystkim - ojca, który od ponad pół roku zaginął bez śladu. Nie wie jednak, że to właśnie te zmiany pokażą jej coś, o czym nie miała bladego poję...