|6| Kluseczki szczęścia

2.4K 197 232
                                    

CHANYEOL

- Wiesz co, Lu? Nie cierpię go - och, czy on mówi o mnie? Jak miło.- Jak może być taki piękny, czarujący, podkładać się zdesperowanemu mnie pod nos i bawić się moimi uczuciami?!

Proszę, proszę, takich komplementów się od niego nie spodziewałem.

W zasadzie, nie spodziewałem się też tego, że pofatyguję swoje cztery litery, żeby przejść całą długość korytarza, tylko po to, by znów podenerwować mojego nowego kolegę.

- Ymm, Baek.. - ups, chyba ktoś wyczaił moją obecność. Choć nie musiał się zbytnio wysilać, stałem zaledwie kilka metrów od Baekhyuna, wydającego oświadczenie o nienawiści do mojej osoby.

- Co za jebany kretyn! Nie będzie mnie chciał nigdy przenigdy, ja teraz jego też, ale to nie zmienia faktu, że jest chujem, robiąc mi nadzieję! - ej, to bolało.

- Baek, do cho-

- Nie przerywaj mi! Nie widzisz, że właśnie wyklinam tego kuta-

- Baekhyun, on za tobą stoi.

Czas na subtelne wejście.

- Witaj, Baekkie. Naprawdę masz mnie za takiego, pozwól, że użyję twojego stwierdzenia, chuja? - nie do końca wiedziałem, po co zadaję mu to to pytanie. Wszyscy byli przekonani, że tak jest. Nawet według mnie byłem największym chujem w tej szkole. Dosłownie.

- Tak - wow, gratki za odwagę, Byunnie. - Chyba nie da się temu zaprzeczyć, nie sądzisz?

- To tylko opinia publiczna - nie wiedzieć czemu, nie poczułem się zbyt dobrze, gdy usłyszałem to akurat od niego. - Może nie do końca tak jest?

- Żartujesz? - kątem oka zobaczyłem, jak jego przyjaciel ulatnia się z miejsca zdarzenia. Lepiej dla mnie, nikt mi nie przeszkodzi. - Zachowujesz się jak dupek! Nie podlega wątpliwościom, że jesteś wredny!

- Żadna z mówiących tak osób mnie nie zna i-

- Jeszcze się tłumaczysz?! Przekonałem się na własnej skórze, jaką osobą jest Park Chanyeol - gniewnie ściągnął brwi, wskazując na mnie palcem.

- Więc udowodnię ci.

- Co? Co mi udowodnisz? - zmrużył oczy w niezrozumieniu.

- Udowodnię ci, że Park Chanyeol nie jest chujem, za jakiego go uważają - zawsze byłem odważny, ale moja pewność siebie nagle osiągnęła apogeum. Potraktowałem moje słowa jako obietnicę, głównie dla samego siebie.

- Zejdź mi z oczu - parsknął śmiechem i wyminął mnie z zamiarem odejścia.

Ja jednak nie mogłem na to pozwolić.

W ostatniej chwili chwyciłem go za nadgarstek, przyciągając ku sobie. Widziałem, że starał się nie okazywać po sobie żadnych emocji, unosząc się honorem, z którym mógłby się pożegnać przy najmniejszej oznace strachu.

Chwilę wpatrywałem się w jego twarz, a po chwili uśmiechnąłem się szczerze, z początku w to nie wierząc. Jedyny mój uśmiech dostępny dla ludzi, zawierał tylko ironię, śmiech był tylko częścią zażenowania.

Kąciki ust unosiły się coraz wyżej, praktycznie sięgając do charakterystycznych uszu. Szeroki uśmiech, wesołe oczy, widoczny pojedynczy dołek w policzku i delikatny, prawdziwy, przyjemny dla ucha śmiech. Chyba nikt wcześniej nie widział mnie takiego.

Tylko... dlaczego Byun Baekhyun?

To pytanie wydało mi się na tamtą chwilę mało istotne, zamiast wezbranych myśli, wolałem skupić się na tym, co lada moment miało wypłynąć z moich ust.

When You Finally Come || chanbaekWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu