|7| Puk, puk

2.2K 185 194
                                    

JONGIN

Następnego ranka, ku mojemu i moich przyjaciół zdziwieniu, przyszedłem punktualnie na ósmą do szkoły. Niby jak każdy zwykły uczeń, ale, umówmy się, ja byłem jednostką specjalną. I moja specjalność objawiała się między innymi w przemienianiu hetero chłopaczków w gejów albo spędzaniu co czwartej nocy na posterunku policji.

Bycie typowym fuckboyem nie było łatwe, ale też nie było lubiane. I, wiecie, to nie tak, że byłem jakimś chujem, a bynajmniej tak wielkim jakiego sam posiadałem. Czasami okazywałem się dość miły i pomocny, na przykład pomogłem Sehunowi przekonać się, że jest homo. Ale może sam wam o tym kiedyś opowie.

Tego dnia wyjątkowo ogarniałem życie, nawet wiedziałem pod jaką salę mam się udać na lekcje, bez dzwonienia do Chanyeola. Mógłbym sobie to spokojnie pisać w CV jako umiejętność czytania tabel. Bez zdjęcia planu lekcji ani rusz.

Właśnie, Chan. Nie było mnie tylko jeden dzień, a mój przyjaciel prawdopodobnie zwariował, przynajmniej tak mi to zrelacjonował Sehun. A musicie wiedzieć, że Hunnie raczej nie dochodzi, a już na pewno nie do wniosków, co znaczyło, że coś serio jest na rzeczy. Nie żebym miał problem o okazanie trochę dobroci, zwłaszcza, że prawie nigdy takowej od Parka nie dostawałem. Niestety mój przyjaciel nie był pomocny, a to zrozumiałem dopiero, gdy złamałem prawą rękę i nie miałem jeszcze nawyku chodzenia po klubach. Za nic w świecie nie dał się przekonać, żeby pomóc mi sobie ulżyć. A ja bym dla niego wszystko zrobił! W końcu to ja go nauczyłem, jak poprawnie zakładać prezerwatywę, a to podstawowa umiejętność w życiu, porównywalna z chodzeniem na dwóch nogach!

Akurat zbliżałem się do drzwi sali od fizyki i zauważyłem Huna biegnącego w moją stronę.

- Hejka, dziubasku. Stęskniłeś się? - zacmokałem, gdy zatrzymał się przede mną.

- Z Chanem jest źle, hyung. Bardzo, bardzo źle - wysapał. Niby nie palił, ale kondycję miał gorszą niż trzydziestoletni palacz.

Oczywiście na wstępie powiedziałem mu, że przesadza. Park miał swoje przebłyski dobroci, ale jeszcze żaden z nich nie trwał więcej niż dwadzieścia cztery godziny, a według moich obliczeń miał jeszcze dwie, żeby się ogarnąć. Pocieszyłem go, podkładając mu pod nos gumę do żucia w kształcie tabletki. O ile to była guma do żucia. Cóż, chociaż raz będzie się dobrze bawił na fizyce.

Nie pierwszy raz brał ode mnie coś podejrzanego, ale nigdy nie narzekał. Wręcz przeciwnie, zazwyczaj wracał i pytał, czy może jeszcze kilka, skoro przeżył. Powiedzmy, że Sehi był takim moim podopiecznym, jemu się nie odmawiało, tylko raczej przytulało, dawało kolorowe kulki i klepało po głowie. Był zbyt głupiutki na życie, ale wujek Jongin dobrze go wychowuje, spokojna głowa.

Bez słowa zaprowadził mnie do naszego pokoju, najwyraźniej ignorując, że za dziesięć minut rozpoczną się lekcje. Pilny uczeń, nie ma co. Ale nic dziwnego, skoro Yeol i ja, jego autorytety, stanowiły dekorację na lekcjach. Otworzyliśmy drzwi, żeby za chwilę z niepokojem wpatrywać się w Chanyeola, majstrującego przy stoliku.

- Chan, co ty, kurwa, robisz? - zapytałem od razu, zauważając pełno białej substancji na podłodze, do której dodatkowo przyklejone było mnóstwo brokatu. - Masturbowałeś się? Beze mnie?!

- Zamknij się, próbuję się skupić - odpowiedział mi krótko, w ogóle nie przejmując się moimi uczuciami. I on niby ma się dobry zrobić. Sranie w banie.

Podszedłem bliżej i odkryłem, że tą białą substancją był klej w płynie, którego miał jeszcze pięć tubek. Yeol mrużył oczy i co chwilę poprawiał okulary, których zazwyczaj nie nosił, bo uważał, że wygląda w nich zbyt uroczo, jak na szanującego się seme. W zasadzie był ślepy jak kret, ale podobno planował w przyszłości zrobić sobie operację, chociaż chwilowo jego wzrok coraz bardziej się pogarszał.

When You Finally Come || chanbaekUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum