|39| Kartka na szafce

815 68 82
                                    

Przygotujcie sobie chusteczki ~ Beta

(A potem łopatę)

~*~

BAEKHYUN

Baekkie, ja cię kocham.

To zdanie odbijało mi się w uszach przez długi czas. Możliwe, że były to zaledwie sekundy dla innych, ale dla mnie czas się po prostu zatrzymał. Nogi zaczynały odmawiać mi posłuszeństwa, przez co musiałem oprzeć się całym ciałem o ścianę. Nie byłem w stanie racjonalnie myśleć, ale wiedziałem, że powinienem coś powiedzieć.

- Chanyeol, jesteś pijany, więc nie mów rzeczy, których potem będziesz żałował - odezwałem się cicho. Wokół zapanowała tak głucha cisza, że nie miałem wątpliwości, że mnie usłyszy.

- Niczego nie będę żałował - powiedział poważnym tonem i ściągnął brwi. Wyglądał tak, jakbym to ja był wszystkiemu winien. - Nie jestem pijany, wypiłem tylko kilka piw na rozluźnienie.

Fakt faktem, Chanyeol trzymał się dobrze i wyglądał na bardziej zmęczonego niż pijanego. Możliwe, że nazwanie go w ten sposób uznałem za dobry powód do zakończenia tej konwersacji. Chociaż, z drugiej strony, wolałbym dowiedzieć się wszystkiego teraz, w tej chwili.

- Naprawdę cię kocham. Przepraszam, że mówię ci to dopiero teraz, bo powinienem już dawno temu i w milszych okolicznościach. To prawda, na początku były różne plany, ale dotyczyły tego, żeby się do ciebie zbliżyć. Nigdy nie byłeś jakimś tam eksperymentem. Kochałem cię od początku, ale bałem się tego przyznać przed sobą i przed tobą.

Nawet nie wiem, kiedy zacząłem płakać. Chociaż płacz byłby łagodnym określeniem. Łzy spływały po moich policzkach potokami, żeby potem skapywać na podłogę. Dotąd nie wierzyłem, że jestem w stanie wytworzyć swoją własną kałużę.

Odnosiłem wrażenie, że całe życie czekałem na to, aż ktoś to powie. Wyzna mi miłość i ją okaże. Nawet nie miałem nadziei, że będzie to właśnie Chanyeol, który mógłby mieć każdego, jeśli tylko by zechciał. Cały czas żyłem w przekonaniu, że nasz związek nie będzie poważny, a Chan nigdy mnie nie pokocha, bo na to nie zasługuję, jestem na to zbyt zwyczajny.

- Kocham cię nad życie, Baekkie - załamał mu się głos. Odważyłem się spojrzeć na jego twarz. Wargi Chanyeola drżały, oczy zaczerwieniły się i wyglądały tak, jakby zaraz miały popłynąć z nich łzy.

To był moment, w którym dotarło do mnie kilka rzeczy. Po pierwsze - jestem kompletnym idiotą, że choć przez chwilę pomyślałem o Parku jako o oszuście i manipulancie. Po drugie - Chanyeol naprawdę darzy mnie uczuciem i tak naprawdę to ja powinienem go przepraszać za to, że nie odebrałem jego starań w dobry sposób, jako prawdziwe i z dobrego serca. Po trzecie - ja też kocham Chanyeola. Kocham go mocniej, niż kiedykolwiek wcześniej byłem w stanie sobie wyobrazić taką miłość do kogokolwiek. Nie mogłem uwierzyć, że zabrakło mi zaufania do mojego Channiego.

- Moglibyście wyjść chociaż na chwilę? Proszę - Chan znów odezwał się swoim słabym głosem, który łamał moje serce. Jeśli był mną tak zawiedziony, jak wskazywał na to jego głos, to nie chciałem mu się więcej pokazywać na oczy. Było mi go strasznie żal. - Baekkie, chodź do mnie.

Wolno podszedłem do Yeola, który również zrobił kilka kroków w moją stronę. Zatrzymaliśmy się zaledwie kilka centymetrów od siebie i gdy tylko zerknąłem w górę, żeby zobaczyć jego wyraz twarzy pełen bólu, ten zamknął mnie w szczelnym uścisku. Po chwili usłyszałem też cichy szloch, od którego pękło moje serce. Dopiero po kilku minutach stania i płaczu oraz po otrzymaniu troskliwego pocałunku w czubek głowy, Chanyeol odetchnął głęboko i ujął moją twarz w dłonie.

When You Finally Come || chanbaekWhere stories live. Discover now