|18| Jak się hamuje?

1.7K 147 146
                                    

KYUNGSOO

- Kim Jongin... Co ty tu robisz?! - momentalnie zawstydziłem się przez mój mało elegancki strój. Właściwie, szybciej spodziewałbym się mojej ciotki z Kanady niż Kaia w zaskakująco prostym stroju.

Miał na sobie cienką, niebieską koszulę flanelową, włożoną w zwykłe, granatowe jeansy. Kask, trzymany pod pachą, wyjaśniał jego zmierzwione włosy. Wyglądał całkiem uroczo.

Nie to co ja. Miałem ochotę zapaść się pod ziemię. Nie miałem przy sobie nawet głupiego szlafroka, który poszedł do prania po ostatnim zalaniu go kakao. Może nie czułem się nagi, ale w takim stroju spokojnie wygrałbym konkurs cosplay na przebranie się za dywan.

- Porywam cię - uśmiechnął się wesoło, obracając kask w ręce. Po prawej stronie miał naklejone dwa różowe serduszka, kilka misiów i naklejkę w kształcie "R", do której korektorem dopisał litery tak, żeby powstało imię Rarity. Wbrew pozorom wyglądało to dość schludnie.

- A-ale jak to?

Nie odpowiedział mi, a zamiast tego szybko złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę bramy, za którą stał jego motor. Ostatnio mu się nie przyglądałem, ale, mówiąc szczerze, nie znałem się na takich maszynach. Na pewno był cholernie drogi.

Zdążyłem tylko przekręcić klucz w drzwiach. Wiedziałem, że nie pokonam o wiele silniejszego Jongina, który nadal z uśmiechem uparcie ciągnął mnie w swoją stronę.

- Nie mogę z tobą iść! Jestem w piżamie! - próbowałem mu delikatnie uzmysłowić, że jego pomysł jest co najmniej kretyński.

- Przeszkadza ci to? Okej, zaraz temu zaradzimy.

W końcu przekroczyliśmy płot, a na mojej głowie pojawił się szary kask z Kłapouchym po boku. Tymczasem Jongin faktycznie zadbał o to, żebym nie czuł się źle w moim stroju i ciepłych kapciach. Kim szybko zdjął koszulkę i buty, zostawił je zawieszone na sztachetach, a potem wsiadł na motor, śmiejąc się perliście.

- C-co ty... - mięśnie Kaia prezentowały się świetnie, ale po umieszczeniu na nich moich rąk, myślałem, że spalę się ze wstydu... i z radości.

A co tam, ile można udawać cnotkę.

Zresztą, miłość do pięknych chłopców udzielała mi się głównie przez Luhana i Baekhyuna, z którymi spędzałem większość czasu. Teraz będę mógł ich wyzywać od lamusów, bo na bank żaden nie namacał się tyle, ile ja.

Poznajcie moją drugą osobowość.

- Teraz oboje wyglądamy idiotycznie, więc możemy jechać. Kierunek: Myeong!

Faktycznie, kierowca w samych spodniach i skarpetkach oraz pasażer w piżamie nie byli codziennym widokiem, a przez całą drogę do dzielnicy zakupowej ludzie nie spuszczali z nas wzroku. Z początku byłem przerażony, ale śmiech Kaia poprawił mi humor na tyle, żeby stwierdzić, że to urocze.

Wreszcie dojechaliśmy, a ja zacząłem rozglądać się po ulicy tętniącej życiem. Była już połowa kwietnia, na niebie nie było ani jednej chmurki, a słońce dawało przyjemne ciepło.

Chociaż nie było ono powodem tego ciepła, którego sam odczuwałem. Jongin przytulił mnie od tyłu, opierając głowę na moim ramieniu.

- Mamy dla siebie calutki dzień, chcesz iść do jakiegoś konkretnego sklepu? - pokręciłem głową w odpowiedzi. - W takim razie idziemy po kolei!

Nie byłem co do tego przekonany, przecież nie miałem nawet portfela, a gdy Jongin zapewnił, że to on będzie za wszystko płacił, długo mu odmawiałem. Finalnie nie miałem nic do gadania, bo jego uśmiech był zbyt hipnotyzujący, żeby się z nim kłócić.

When You Finally Come || chanbaekWhere stories live. Discover now