|30| Agenci

1.4K 124 108
                                    

LUHAN

- I co, widzisz coś?

- Wielkiego chuja widzę, wiesz - odpowiedziałem wkurzony. Nie po to leciałem tutaj na łeb na szyję, żeby teraz ledwo widzieć dwie, ledwo zarysowane sylwetki. Ja czekałem na show stulecia!

- Nie, wcale nie. Stoję z tyłu, nie możesz mnie zobaczyć.

- Sehun, nie wkurwiaj mnie i znajdź lepszą lornetkę - odpowiedziałem. Z Hunem byliśmy już na tym etapie znajomości, że mogłem przeklinać do woli, bo i tak nic nie przebijało szczegółowych opisów w smutach mojego autorstwa. No gorzej już nie będzie.

- Czy ja wyglądam na ornitologa? Mam inny pomysł - zabrał mi lornetkę sprzed nosa i rzucił ją na łóżko. Nie żebym nie wierzył w jego umiejętności jakże tajnego agenta, ale... Ustalmy coś, to Sehun.

Zapewne większość ludzi, którzy widzieliby nas z perspektywy trzeciej osoby, stwierdziliby, że jesteśmy krótko mówiąc pojebani i w zasadzie mieliby rację. Powiedzmy, że wspólnie złożyliśmy zeznania Baekhyuna i Chanyeola w całość i wyszło nam mniej więcej to, że trzeba zacząć ich pilnować, żeby nic nie spieprzyli. Tyle że spieprzyli już wystarczająco, żeby dalej nie śledzić na bieżąco ich sytuacji, a sami nie przepadają za opowiadaniem o kontaktach ze sobą.

No i tu pojawiam się ja, najlepszy psiapsi na świecie, oraz Sehun... Sehun.

Wspólnie postanowiliśmy doglądać (albo podglądać, ale to chyba to samo) naszych przyjaciół, więc Sehi poinformował mnie o tym, że zawozi Chana do domu, a ja dowiedziałem się, na którą jedzie do niego Baekhyun. Na wszelki wypadek, jakbym miał na przykład trafić na Byuna w autobusie, wziąłem taksówkę. Oczywiście zaraz po tym jak przebiegłem sprintem wszystkie piętra szkoły i wypierdoliłem się na ostatnim schodku, prawie tracąc zęby. Ale to szczegół.

W każdym razie, byłem u Sehuna jeszcze przed przyjazdem Baeka, żeby mieć czas na zastanowienie się, co zrobić. I tak się jakoś okazało, że okna w pokoju Hunniego wychodziły na willę Chana, a dokładnie na salon, w którym mieli się spotkać nasi przyjaciele. Potem już tylko bezgłośnie zgodziliśmy się na to, że trzeba ich jakoś obserwować, a ja znalazłem lornetkę, która leżała na półce. Pod groźbami śmierci, ewentualnie zostania zjedzonym na miejscu, delikatnie i ostrożnie zdjąłem przedmiot z mebla. Trochę by był przypał, gdyby mój przyszły chłopak zabił mnie za to, że lornetka o jakiejś tam wartości spadła mi na ziemię, co nie?

Niestety to cholernie drogie i ciężkie urządzenie niezbyt mi pomagało w sprawdzeniu panującej sytuacji i byłem bliski wywalenia jej przez okno, ale ja naprawdę nie mogłem umrzeć, zanim Chanyeol i Baekhyun nie będą w oficjalnym związku i sobie wszystkiego nie wyjaśnią.

- Sehun, co ty kombinujesz? - zapytałem, lekko zaniepokojony szczęściem, wymalowanym na jego twarzy. Ucieszony Sehi to potulny Sehi, ale też bardzo, bardzo głupi Sehi, więc wolałem mieć się na baczności. Mój instynkt macierzyński włączał się sam, gdy wykrywałem, że mam przed sobą pięciolatka. Gdy stoi przede mną mężczyzna, zajmujący się firmą, pozostaje w uśpieniu. No, zazwyczaj jest aktywny, co tu dużo mówić.

- Podsadzę cię do okna. Oni na pewno będą tak zajęci sobą, że nawet cię nie zauważą - przyznaję, plan nie był jakiś durny, a przynajmniej nie na tyle, żeby przekroczył piątkę w skali Luhana. Jakbyście pytali, wpadnięcie do kibla było mocną ósemką. - Będziesz mi zdawał relację, co się dzieje.

Zgodziłem się, bo brzmiało to jak plan i w zasadzie było dokładnie tak, jak przewidział Oh. W ogóle nie zwracali uwagi na to, że jakiś pajac buja się w oknie, nie potrafiąc utrzymać równowagi. Chociaż to wcale nie było tak, że to ja jestem taką ciotą, tylko Hun tak się cieszył, że zgodziłem się na jego pomysł, że nie mógł stać nieruchomo. Przez dłuższy czas było strasznie nudno, ale pół godziny stania jak kołek opłaciło się.

When You Finally Come || chanbaekWhere stories live. Discover now