|9| Mów mi Kim Aktor

2.3K 176 177
                                    

SEHUN

- Gdzie jest Chanyeol hyung? - nie chciało mi się wierzyć, że ot tak ominął trening koszykówki. Nigdy wcześniej mu się to nie zdarzyło.

Nasze dwie godziny spędzane co drugi dzień na grze w kosza były święte. Chana mogło nie być cały dzień w szkole, ale na trening zwlókł się zawsze.

- Od kiedy mówisz na niego hyung? - Jongin podniósł jedną z piłek i zaczął ją obracać na palcu, przy czym zabawnie marszczył brwi. Akurat Kai często zwiewał z zajęć, bo twierdził, że ma inne rzeczy do roboty. On nie traktował tego tak poważnie jak my. Ach, no i wychodził z innymi znajomymi na miasto, a ani ja, ani tym bardziej Park ,nie mieliśmy innych rozrywek.

- Od kiedy powiedział mi, że tylko niewdzięczne mendy, takie jak ty, nie używają tego stwierdzenia, a ja chciałem być grzecznym chłopcem - wyznałem i wzruszyłem ramionami. Chanyeol ostatnio stwierdził, że nasz wspólny przyjaciel ma na mnie zły wpływ i musi mnie nauczyć kultury. Bo to wcale nie od niego nauczyłem się wszystkich wyrazów pochodnych od "pierdolić". Wcale.

Kim odwrócił się w moją stronę i złapał piłkę w obydwie dłonie, po czym kilka razy odbił ją o swoją głowę. Nie zamierzałem mu przeszkadzać, po prostu stanąłem z boku, uważnie go obserwując i zaciskając usta w wąską linijkę. Przez lata życia z Kaiem u boku nauczyłem się ignorowania spojrzeń innych ludzi, dość przydatne jakby na to nie spojrzeć, dlatego nijak nie ruszyło mnie, że inni zawodnicy przerwali swój trening, żeby popatrzeć na debila. Jongin był czasami prawdziwą atrakcją dla ludzi.

- Grzecznym... To całe zostanie miłym to jest, kurwa, jakaś partia polityczna czy co? - westchnął teatralnie i założył na twarz swój fioletowo-biały ręcznik z uśmiechniętą Rarity. Twierdził, że kucyki są odzwierciedleniem jego mentalności (z całą pewnością chodziło o mentalność pięciolatka), bo przecież reprezentowały jakieś klejnoty, które sam posiadał, a zwłaszcza, rzekomo, drzemała w nim szczodrość (jak w Rarity właśnie), której jeszcze ani ja, ani Park nie odkryliśmy. - I nie, nie wiem, gdzie jest ten pajac. Może rozdaje jakieś ulotki "Bądźcie dobrymi ludźmi, obywatele!" albo coś w ten deseń.

Kimowi widocznie nie podobało się podejście Chanyeola do życia, a raczej usilne próby jego nagłej zmiany. Jeśli chodzi o mnie, to może nie popierałem mojego hyunga w stu procentach, ale pomysł nie był taki zupełnie najgorszy. Sam stwierdziłem, że może pokazałbym mojemu nowemu koledze, że jestem miły. Tylko że najpierw musiałbym zrobić sobie roczną przerwę od Jongina, bo temu to tylko seksy w głowie, a zgdnijcie, komu to się udziela.

- Może się cholerstwo migdali z tym całym Baekhujem czy kim tam.

- Baekhyunem, hyung.

- Nieważne. Powiedz mi, co ja mam począć, jak zaraz obaj będziecie latać za jakimiś chłoptasiami? - zamiast odpowiedzieć, poszedłem po jedną piłkę dla siebie i zacząłem celować do kosza. Jak ja nienawidzę ćwiczeń.

Ale grać mógłbym całe wieki.

Chociaż jeśli miałbym wybierać, to stawiałbym na pływanie. O tak! Albo wioślarstwo! Szkoda, że mam na to za mało czasu. Pamiętam, jak jeszcze rok temu chodziłem po szkole na zajęcia, a trener wiązał ze mną ogromne nadzieje. Na koncie miałem już kilka medali, ale... od jakiegoś czasu nawet nie chcę o tym wspominać. Ktoś musi teraz opiekować się firmą, chociaż przez to całe zrezygnowanie z prawie wszystkiego, co kochałem - mama i tata nie byliby dumni. Została mi tylko koszykówka, którą trenowałem w szkole. Szła mi całkiem dobrze, byłem na drugim miejscu na liście najlepszych zawodników, ale traktowałem ją jak coś, co mogło mnie odstresować.

- Nie możesz też sobie kogoś znaleźć? Wiesz, to nie musi być od razu miłość twojego życia - zaproponowałem mu po dłuższej chwili. Nie wierzę, że do serca Kim Jongina nie ma żadnego tajnego wejścia.

When You Finally Come || chanbaekWhere stories live. Discover now