4. Was extra special

10.8K 1.2K 485
                                    

'cause it's not right, i'm magnetisedto somebody that don't feel itlove paralyzedhe's never gonna need me

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

'cause it's not right, i'm magnetised
to somebody that don't feel it
love paralyzed
he's never gonna need me

Ostatni dzień w Ameryce upłynął zdecydowanie za szybko. Nim ktokolwiek zdążył się obejrzeć, menadżer Sejin stał już na środku hotelowego korytarza i poważnym głosem powtarzał po raz czwarty te same informacje, związane ze zbliżającym się powrotem do kraju.

– Pamiętajcie, o trzeciej trzydzieści spotykamy się przed windą. Nie udało nam się wynająć odrzutowca, więc najlepiej prześpijcie się trochę przed lotem, bo nie wiadomo na kogo trafimy w samolocie. Z budynku macie wychodzić w kapturach i maskach. Pozostałe zasady znacie. Dobranoc!

A następnie, mamrocząc coś pod nosem o magicznie znikających paszportach, odwrócił się na pięcie i niczym zombie wkroczył do swojego pokoju. Nie dało się tego usłyszeć, ale każdy z chłopców od razu wyobraził sobie, jak z udręczonym jękiem pada na łóżko, po czym w ciągu sekundy zasypia. O ile dla BTS pobyt za granicą stanowił raczej pozytywną przeplatankę zabawy i zmęczenia, tak dla ludzi pracujących w wytwórni było to niekończące się pasmo stresu. Harowali dwadzieścia cztery godziny na dobę, nieustannie doglądając, czy zespół zdąży ze wszystkim na czas, rezerwując hotele i bilety na miejscowe atrakcje, dogadując szczegóły wywiadów i ogólnie pilnując rzeczy, z których przeciętny człowiek nawet nie zdawał sobie sprawy. I to wszystko z czyhającym gdzieś z tyłu głowy zagrożeniem ze strony psychofanek.

– Nie zawiedźmy ich – mruknął Namjoon, mając na myśli całą ekipę Big Hit Entertainment. Nerwowym spojrzeniem wpatrywał się w zamknięte drzwi od pokoju menadżera i próbował nie zadręczać się wizjami tego, co podczas powrotu do domu mogłoby pójść nie tak. – Naprawdę dużo dla nas zrobili przez te kilka dni.

Wszyscy w zamyśleniu pokiwali głowami i bez gadania rozproszyli się po korytarzu. Pobyt w Los Angeles rzeczywiście okazał się dość bezproblemowy. Dzięki całemu tabunowi wynajętych wcześniej ochroniarzy udało im się trochę pozwiedzać, zjeść w dobrej restauracji i momentami czuli się nawet odrobinę tak, jakby wcale nie znajdowali się w centrum uwagi połowy mieszkańców Kalifornii.

Taehyung przyłożył kartę do czytnika i już po chwili znalazł się w samym środku trudnego do okiełznania chaosu, zwanego potocznie pokojem hotelowym. Podczas wyjazdów zawsze robił wokół siebie pobojowisko, bo uważał, że nie ma sensu rozpakowywać się do końca, a potem – przy okazji wygrzebywania jakichś rzeczy z dna walizki – przypadkowo wywalał całą jej zawartość na podłogę, co oczywiście tak zostawiał.

Z ustami zaciśniętymi w wąską kreskę podłączył więc telefon do przenośnego głośnika i od razu zabrał się za sprzątanie. Zanim udało mu się zapakować wszystkie ubrania, kosmetyki, kable i akcesoria, był już cały spocony. Po tym, jak przez kilka chwil męczył się z zapięciem walizki, zajrzał jeszcze do śmietników, by upewnić się, że nie zostawił w nich żadnych dziwnych rzeczy (w końcu sasaengi lubiły grzebać w hotelowych kubłach na śmieci), a następnie z utęsknieniem spojrzał w stronę drzwi do łazienki.

Grammys ♪ taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz