Wypoczywaj

578 57 18
                                    

JUNGKOOK

Jungkook zasunął walizkę z głośnym westchnieniem. Spostrzegł, że z głębi pokoju Jin bacznie go obserwuje. Wiedział, że wszystkich zaskoczyło, kiedy ogłosił, że zamierza sam wrócić do Korei. Zawsze podróżowali razem, a przyjaciele postanowili zostać tak długo, aż stan Jimina się poprawi.

Lecz on nie mógł.

Czas nieubłaganie mijał, a tabletek ubywało. Z każdym dniem potrzeba ich wzięcia wzrastała. Bez nich czuł się słabo i niekompletnie. Napisał do osoby, do której numer dała mu Noona, a w odpowiedzi otrzymał adres domu w Korei. Uznał, że nadeszła doskonała okazja. Zanim przyjaciele wrócą, on zdąży wszystko pozałatwiać. Niestety po podzieleniu się swoimi planami, towarzysze patrzyli na niego jak na obcego. Z drugiej strony im się nie dziwił. Powinien zostać z Jiminem i nieustannie go wspierać, a nie wracać do kraju jak tchórz. Następnego dnia szli odwiedzić chłopaka z rana i zaraz po tym Jungkook odlatywał. Maknae sam karcił się w duchu za to, jak postępował, ale nieokiełznana siła, która zagnieździła się głęboko w jego ciele, tak mu kazała. Czasem odnosił wrażenie, że pozbawiała go własnej woli. Coś innego nim kierowało.

- Jungkook - z rozmyślań wyrwał go ostry głos najstarszego. - Co się z tobą na litość boską dzieje?

Jin wlepił w niego intensywny wzrok. Jungkook odnosił wrażenie, jakby czytał wszystko, co siedziało w jego duszy. Pod jego przenikliwym spojrzeniem czuł się bezbronny jak dziecko.

- Nic - mruknął.

Jego wyraz twarzy sposępniał.

- To mnie najbardziej martwi - rzekł cicho. - Nic nie mówisz. Widzę, że masz problem. Twoje zachowanie się zmieniło. Błagam, powiedz, co się dzieje...

Widok przesłoniły mu łzy. Gwałtownie odepchnął rękę Jina i podniósł się z podłogi.

- Mówię prawdę - skłamał. - Nic mi nie jest.

Nie był pewien, czy kontynuowanie tego kłamstwa było dobrym pomysłem. Za dużo zauważyli, a jego samotny wyjazd całkowicie utwierdził ich w przekonaniu, że coś złego się wydarzyło. Mimo tego, po ostatnim wypadku nie chciał sprawiać kłopotów. Każdy myślał o Jiminie, więc nie powinien się wtrącać ze swoją skomplikową psychiką.

- Wcale nie - najstarszy nie zamierzał odpuścić. - Nie duś tego w sobie. Naprawdę możesz mi powiedzieć.

- Jin... - Jungkook nie miał już sił. Niedawno zażył tabletkę i powoli zaczynała działać. Czuł się dobrze, ale jednocześnie niewyobrażalnie słabo. - Daj już spokój. Naprawdę nic mi nie jest. Po prostu jestem zmęczony...

- Jeśli wydaje ci się, że sprzedasz mi najtańszą wymówkę, to się grubo mylisz - naciskał, mierząc go wyczekującym wzrokiem.

Nie miał drogi ucieczki. Starszy podchodził coraz bliżej, a pomieszczenie zdawało się kurczyć. Cofnął się, nie zauważając łóżka. Opadł na nie ciężko i zasłonił się rękami.

- Jungkook - Jin chwycił go mocno za dłonie. Spróbował się wyrwać, ale był za słaby. Obraz mu się rozmazał i wszystko zlało się w jeden, oślepiający blask. - Jungkook, popatrz na mnie.

Wysilił się i spojrzał mu w czarne, zaniepokojone oczy.

- Co się z tobą dzieje?

- Proszę, zostaw mnie - rzucił cierpko i się położył

- Nie byłeś taki - szepnął ze smutkiem.

Zasłonił się kołdrą. Bał się na niego patrzeć. Bał się, że w ten sposób zostanie odkryty. Nie chciał, aby gnijące i rozrastające się w nim problemy nagle wypłynęły i zalały swoją nieprzewidywalną falą niewinnych przyjaciół. Nie mógł do tego dopuścić.

𝙺𝚕𝚊𝚗 𝚑𝚎𝚓𝚝𝚎𝚛𝚊 | 𝚈𝙾𝙾𝙽𝙼𝙸𝙽Onde histórias criam vida. Descubra agora