Przyjdź

491 51 42
                                    

JIMIN

- Jak to się nie obudził? - zapytał z niedowierzaniem Jimin, czując, jak ziemia się pod nim zapada. Wciąż miał przed oczami obraz mdlejącego na scenie Jungkooka.

- Jimin... - w oczach menedżera stanęły łzy i przeniósł wzrok na resztę przyjaciół. - Chłopcy... Jungkook umiera.

Jimin miał wrażenie, że jego brwi nie mogą unieść się wyżej. Wytrzeszczył oczy tak szeroko, że omal nie wypadły mu z oczodołów.

Ta informacja nie chciała wejść mu do głowy. To było dla niego niemożliwe. Miał wrażenie, że Jungkook stał gdzieś obok, zdrowy, uśmiechnięty i pełen energii. Nie mógł przyjąć do wiadomości, że umierał. To słowo odbijało się echem w jego głowie, przyprawiając ją o ból.

Przez ciało chłopaka przelatywała burza negatywnych emocji. Niczego nie rozumiał. Dlaczego Jungkook chciał go zabić i dlaczego w tym momencie również jego życie znalazło się w zagrożeniu? Nie sądził, że w ostatnich miesiącach mógł mieć tyle do czynienia ze śmiercią. Dezorientacja i stres rozszarpywały go od środka. Z jednej strony był zły za to, jak Jungkook się zachował i co chciał mu zrobić, ale z drugiej wciąż myślał o nim jak o swoim bracie. Pragnął z nim otwarcie porozmawiać nawet po tym, co się wydarzyło. Domagał się wyjaśnień, ponieważ wtedy byłby w stanie mu wybaczyć. Natomiast on tak po prostu odchodził. Opuszczał świat, nie pozostawiając żadnych wyjaśnień.

Nie miał już sił, aby płakać. Czuł się, jakby wyczerpał cały zapas łez. Niczego nie rozumiał. Odnosił wrażenie, że stał pośrodku nicości. Przez cały czas żył w jednym, wielkim kłamstwie. W końcu przyszedł moment, aby się poddać i pogodzić się z przegraną. Hejter zwyciężył.

- On już dawno umarł - wysyczał przez zaciśnięte zęby. - Coś go zniszczyło i nikt z nas mu nie pomógł.

Schował twarz w dłoniach. Ogarnęła go słabość i kiedy spojrzał na swoje ręce, widniała na nich krew.

Znowu.

Dziewczyna z personelu szybko do niego podbiegła i przyłożyła mu papier do nosa. Usiadł na kanapie i odetchnął głęboko. Przeszedł go nieprzyjemny dreszcz.

Namjoon spojrzał na niego ze zmartwieniem, a z jego twarzy mógł wyczytać pytanie ,,Dobrze się czujesz?". Pokiwał tylko głową, na co starszy wyraźnie się odprężył.

- Rozmawiałem z nim - oznajmił menedżer. - Mówił, że wszystko w porządku... Miałem dużo na głowie i nie zdążyłem rozpoznać, czy nie kłamał.

Jimin kiwnął głową. Nie miał do niego pretensji. Stawał na głowie, aby zapobiec hejtowi i nie spodziewał się, że największe niebezpieczeństwo będzie stanowił członek zespołu. Wszyscy skupili się na ostatnich pogróżkach i rozwiązywaniu zagadki, kto chciał odebrać Jiminowi życie. Natomiast okazało się, że to Jungkooka powinni ratować.

- Też z nim rozmawiałem - odezwał się Jin. - Nie chciał się otworzyć, jednak nie wyglądał aż tak źle, żeby... - zaciął się. Mimo to, wszyscy znali ciąg dalszy: ,,...żeby nagle umrzeć".

- Dlaczego znalazł się w tak tragicznym stanie? - zapytał Jimin, gorączkowo zaciskając palce na oparciu kanapy.

Menedżer przestąpił nerwowo z nogi na nogę.

- Jeszcze nie wiemy - odparł. - Lekarze wszystko niedługo powiedzą, dlatego muszę za chwilę jechać.

- A kiedy wróci Yoongi? - zapytał z niecierpliwością. Po tych słowach spojrzał na reakcję przyjaciół. Wydawali się lekko skrępowani i unikali kontaktu wzrokowego.

𝙺𝚕𝚊𝚗 𝚑𝚎𝚓𝚝𝚎𝚛𝚊 | 𝚈𝙾𝙾𝙽𝙼𝙸𝙽Where stories live. Discover now