Zbliżamy się

485 50 16
                                    

JIMIN

Jimin martwił się o Jungkooka i tym samym o bezpieczeństwo swojej relacji z Yoongim. Mimo tego podczas koncertu każdy członek zespołu musiał zapomnieć o swoich problemach i skupić się wyłącznie na występie.

Ukradkowo zerknął na maknae, któremu wizażystka nakładała makijaż. Bardzo schudł i wyglądał znacznie gorzej niż wcześniej. Był przerażająco blady i lekko trzęsły mu się ręce, które nerwowo zaciskał na oparciu fotela. Jednym słowem wyglądał, jakby prawie oszalał.

Jimin przygryzł dolną wargę. To już się zaczęło kilka miesięcy temu. Powinni zareagować, kiedy pojawiły się pierwsze alarmujące objawy. Nie mógł przyjąć do wiadomości, że duża krzywda została wyrządzona jemu kochanemu Kookiemu i nikt tego nie zauważył. Zachowali się tak, jakby najmłodszy członek grupy ani trochę ich nie obchodził. Nikt nie próbował mu pomóc, kiedy cierpiał w milczeniu. Zmagał się w samotności z czymś, co wyniszczało go od środka jak podstępny wirus.

Teraz było za późno.

Mieli koncert i musiał błagać w duchu, aby wszystko poszło zgodnie z planem. Przez kilka ostatnich miesięcy ich zespół przechodził przez prawdziwe piekło. Nie chciał, aby coś złego przydarzyło się jego przyjaciołom, fanom i całej wytwórni. Nikt na to nie zasługiwał, ale przeciwności losu nie dawały za wygraną.

Jungkook podniósł się z miejsca i przez chwilę stał nieruchomo ze wzrokiem utkwionym w podłodze. Otaczająca go mroczna aura była wyraźnie odczuwalna. Wyglądał, jakby miał zaraz stracić przytomność. Yoongi się nie mylił. Jakiś pasożyt wyssał z niego szczęście i energię i NIKOMU nie udało się temu zapobiec.

Wypuścił głośno powietrze. Musiał w końcu to zrobić. Kiedy chłopak wyszedł na korytarz, szybko podążył za nim, rzucając szybkie, zaniepokojone spojrzenie Yoongiemu. Potem zaczął lustrować wzrokiem Jungkooka od tyłu i ze zdumieniem zauważył, jak bardzo się zmienił. Nie pozostało najmniejszego śladu po zagubionym, małym, niewinnym chłopcu. Zastąpił go dojrzały mężczyzna, którego potworna, nieznana siła zjadała od środka.

Jungkook najwyraźniej usłyszał jego kroki, ponieważ odwrócił się ze zmarszczonymi brwiami. Na widok Jimina lekko drgnął, a w jego oczach pojawił się lęk. Czarny strój jeszcze bardziej podkreślał jego bladą cerę. Patrzył na Jimina ze smutkiem i przygryzał dolną wargę, jakby powstrzymywał się od mówienia.

Jimin zacisnął usta i podszedł do maknae, aby po chwili go przytulić. Chłopak stał nieruchomo i nie odwzajemnił gestu. Na tę obojętną reakcję serce Jimina roztrzaskało się na milion kawałków.

Jungkook przepadł.

- Kookie... Co się stało? - zapytał z żalem. - Martwię się o ciebie. Powiedz coś, proszę...

Młodszy się odsunął i spojrzał na niego beznamiętnie. Głębię jego oczu przesłoniła dziwna, szara mgła. Jimin czuł, jak coś pęka w jego wnętrzu i zalewa go falą bólu. Gdzie się podział kochany Kookie? Kto mu go odebrał?

- Nie mogę - wyszeptał drżącym głosem. - Z-zostaw mnie...

Po tych słowach gwałtownie się odwrócił i ruszył zdecydowanym krokiem przed siebie, zaciskając palce w pięści. W oczach Jimina zebrały się łzy, kiedy patrzył za nim z przykrą świadomością, że nie może nic zrobić. Jungkook chciał mu o wszystkim powiedzieć, ale coś go powstrzymywało. Czuł to.

- Kookie, dlaczego... - wydusił przez zaciśnięte gardło, ale chłopak go nie usłyszał, tylko zniknął za rogiem.

Nagle poczuł, jak coś spływa pod jego nosem. Dotknął w tamtym regionie skóry i dostrzegł czerwoną ciecz.

Znowu dostał krwotoku.

Rozbolała go głowa, więc oparł się o ścianę. Nie mógł uwierzyć, że Jungkook był zdolny, aby tak się zachować. Coś złego musiało mu się przydarzyć i jeszcze gorsza siła wykorzystała to, aby wkraść się do jego wnętrza jak choroba przy osłabieniu organizmu.

Powoli skierował się do łazienki, uważając, aby nikogo nie spotkać po drodze.

Wpadł do toalety i przyłożył papier do nosa. Spojrzał w lustro i z rezygnacją czekał, aż krwawienie ustąpi. Akurat musiało się to stać przed występem. Czy mogło być jeszcze gorzej?

JUNGKOOK

Jungkook schował twarz w dłoniach i wybuchł płaczem. Nie chciał zabijać Jimina, nie chciał mieć jego krwi na swoich szkaradnych rękach, ale musiał. Nie miał wyboru.

- Boję się...

- Nie bój się Jungkookie - Jimin uśmiechnął się ciepło, dotykając pieszczotliwie jego włosów. - Wszystko będzie dobrze, długo trenowałeś.

- To pierwszy koncert. Stresuję się - otarł pot z czoła.

- Kookie - Jimin nachylił się, aby spojrzeć mu w oczy. - Przejdziemy przez to razem. Długo pracowałeś, aby to osiągnąć. Zapomnij o stresie i miej z tego dobrą zabawę. Ja cały czas będę przy tobie.

Po tych słowach go przytulił, a chłopak poczuł, jak jego mięśnie się rozluźniają. Jimin zawsze był przy nim.

W jego oczach stanęły łzy, kiedy nagle wrócił do wszystkich miłych wspomnień. Jimin nie zasługiwał na śmierć. Nawet jeśli miał inną orientację, nie powinien zginąć. Lecz rodzina maknae też niczym nie zawiniła. Jedynie JEON JEONGGUK był winny.

Niemalże podskoczył, kiedy ktoś dotknął jego głowy. Spojrzał w górę i natrafił na obojętną twarz Noony.

Na jej widok rozpacz i przerażenie eksplodowało w jego wnętrzu. Prędko się poderwał i złapał ją za ręce.

- Noona!... - wydukał przez łzy. - Noona.. O-on mi każe za-zabić Jimina!.. Zrób coś, błagam... - patrzył na nią w rozpaczy i szukał wsparcia, które zawsze mu dawała. Tym razem stała z chytrym uśmiechem na twarzy i spoglądała na niego z wyższością. Jungkook miał wrażenie, że jego kochaną stylistkę zastąpiła zupełnie inna osoba.

- Jungkookie - powiedziała ze sztuczną troską w głosie. Chwyciła delikatnie jego dłoń i pocałowała ją tylko po to, aby po chwili wręczyć mu pistolet. - Przebij mu serce.

Już to zrobiłem.

- Ale Noona... - głos mu się załamał. - Ja nie chcę... Dla-dlaczego się zmieniłaś... - niczego nie rozumiał. Co się z nim stało? Dlaczego upadł tak nisko? Dlaczego dał się tak okropnie wykorzystać?

Otarła łzy z jego policzków.

- Ja się nie zmieniłam - powiedziała chłodno. - To ty się zmieniłeś Jungkookie.

Po tych słowach się oddaliła, zostawiając chłopaka samego z olbrzymim ciężarem do udźwignięcia.

- Noona!.. - krzyknął i upadł na kolana.

Został sam. Nie miał wsparcia z niczyjej strony. Za to co zrobił, nie zasługiwał na żadną pomoc. Było za późno. Chciałby, aby to wszystko okazało się tylko koszmarem, z którego obudziłby się w swoim ciepłym łożku. Niestety tkwił w brutalnej, bezwzględnej rzeczywistości. Czy naprawdę na to pracował przez całe życie? Chciał się znaleźć w tak potwornej sytuacji bez wyjścia?

Musiał popełnić morderstwo.

------------

Jak wrażenia? <3

𝙺𝚕𝚊𝚗 𝚑𝚎𝚓𝚝𝚎𝚛𝚊 | 𝚈𝙾𝙾𝙽𝙼𝙸𝙽Where stories live. Discover now