Uwierz

479 56 25
                                    

JIMIN

Jimin stał w szoku, niezdolny do wykonania jakiegokolwiek ruchu. Jungkook celował mu pistoletem w głowę. Jego bliski przyjaciel właśnie chciał mu odebrać życie. Szumiało mu w uszach, a usta miał zaciśnięte w wąską kreskę. Przed jego oczami przesuwały się wszystkie wspomnienia niczym przyspieszony film. Z każdą sekundą pełną trwogi i niepewności robiło mu się coraz bardziej niedobrze.

Serce niemalże nie wyskoczyło mu z piersi, gdy nagle Yoongi skoczył w jego stronę i odepchnął go na bok. W tym samym momencie rozległ się huk spowodowany wystrzałem. Upadł z impetem na scenę, boleśnie obijając sobie łokcie i kolana. Na chwilę zabrakło mu tchu i ogłuszył go donośny krzyk fanów. Żołądek podszedł mu do gardła, a pole widzenia przesłoniła mu mgła. Kiedy ujrzał obok Yoongiego z zakrwawioną koszulą, myślał, że wypluje płuca ze stresu. W oczach stanęły mu łzy, które po chwili zmieniły się w szybko wypływające spod powiek strumienie. Przez rozmazany obraz dostrzegł, jak Jungkook powoli osuwa się na ziemię. Miał trupio bladą twarz i zamknięte oczy. Ochrona natychmiast do niego podbiegła i zdążyła go złapać, zanim uderzył o twardą powierzchnię.

Jimin nie był w stanie się ruszyć. Ktoś próbował odciągnąć go na bok i nawiązać z nim kontakt, ale wszystkie kończyny odmawiały mu posłuszeństwa. Czuł, jak spada prosto w przerażająco ciemną, nieskończoną otchłań. Nadal nie mógł zrozumieć, co się przed chwilą wydarzyło. Widok krzywiącego się z bólu Yoongiego sprawił, że wyrosła w nim olbrzymia kula paniki. On nie mógł umierać, prawda?

Prawda??

- Yoongi!! - wydarł się i nagle powróciły mu wszystkie siły.

Gniew, przerażenie i rozpacz zderzyły się ze sobą na autostradzie emocji. Poderwał się gwałtownie z miejsca i chciał pobiec w stronę Yoongiego, ale czyjeś silne ręce złapały go za ramiona i odciągnęły na bok. Próbował się wyrwać, wbijając zdesperowany wzrok w Yoongiego, który został otoczony przez krążących żywiołowo ludzi z personelu. Wykrzyczał kilka razy jego imię, bezskutecznie wyszarpując się z uścisku trzymających go osób. Przestał cokolwiek słyszeć i odniósł wrażenie, że czas zwolnił. Nie wiedział, co się stało Yoongiemu i to doprowadzało go do szaleństwa. Ktoś coś do niego mówił, ale on całkowicie się wyłączył. Żadne słowa nie potrafiły przedostać się przez niewidzialną barierę, która wyrosła między nim a światem.

Prawie umarłeś. Przed chwilą zderzyłeś się z bramą śmierci.

Odzyskał świadomość dopiero wtedy, kiedy usiadł w pomieszczeniu za sceną i ktoś podał mu wodę. Miał tak silnie zaciśnięte gardło, że nie był w stanie zrobić najmniejszego łyka. Przed oczami wciąż ukazywał mu się widok spanikowanych twarzy fanów, zimnego, otępiałego wzroku Jungkooka i skaczącego w jego stronę Yoongiego.

- Oddychaj - powiedziała łagodnie kobieta z personelu, patrząc mu poważnie w oczy.

Nieopanowanie więcej łez wypłynęło spod jego powiek. Podciągnął nogi pod brodę i zacisnął drżące dłonie w pięści. Przełknął głośno ślinę w celu pozbycia się olbrzymiej guli z gardła.

- Gdzie... Gdzie Yo-Yoongi?... - wydusił i głośno zapłakał. Właśnie go w tym momencie najbardziej potrzebował, a kiedy przypominał sobie jego postrzelone ciało, dusząca siła ściskała go za serce.

Kobieta pogładziła go delikatnie ręką po plecach.

- Wszystko z nim w porządku - zapewniła, a on wlepił w nią pełen niedowierzania wzrok.

- Widziałem... - zaczął, ale ona pokręciła głową.

- Strzał w ramię. Rana nie jest śmiertelna - oznajmiła z przekonaniem. - Odwieźli go do szpitala.

Chłopak schował twarz w dłoniach i odetchnął z ulgą.

Yoongi żył.

Nagle ktoś okrył go ciepłym kocem i dopiero wtedy zrozumiał, jak bardzo się trząsł. Do jego uszu dotarły ciche rozmowy i po kilku słowach wywnioskował, że dotyczyły jego, ale nie miał sił, aby im się dłużej przysłuchiwać. Pociągnął nosem i nerwowo przygryzł dolną wargę. Przerażenie nie ustępowało, tylko stopniowo budowało się w jego ciele.

Yoongi, ja ci ufam.

On skoczył w jego obronie. Zasłonił Jimina, tym samym narażając się na śmierć, chociaż nie musiał. Dlaczego tak postąpił? Dlaczego naraził swoje życie dla niego?...

Ktoś odgarnął przyklejone do jego czoła włosy, więc otworzył niepewnie oczy. W jego sercu pojawił się płomyk ciepła, kiedy zobaczył znajome twarze Namjoona, Jina, Taehyunga i Hobiego. Ich twarze były blade ze stresu, ale patrzyli na niego spokojnie.

Niespodziewanie go otoczyli i zamknęli w ciepłym uścisku. Dzięki temu poczuł się odrobinę lepiej.

- Już dobrze - wyszeptał Namjoon, masując go po plecach.

- Nie, nie jest dobrze - zaprzeczył niespodziewanie. - Kto mnie jeszcze oszuka? - nagle poderwał się z miejsca i zaczął dokładnie lustrować ich wzrokiem. - Wy też będziecie chcieli odebrać mi życie?! Jungkook był dla mnie jak młodszy, kochany brat - łzy spłynęły po jego policzkach, na których zaczęła pojawiać się intensywna czerwień. - Nie sądziłem, że był w stanie to zrobić! NIKOMU już nie mogę ufać! - cofnął się do tyłu i nie zauważył szafki, w wyniku czego przewrócił się na ziemię. Przyjaciele szybko do niego podbiegli i chcieli mu pomóc wstać, ale ich odtrącił. Patrzyli na niego ze zmartwieniem i z lekko rozchylonymi wargami. Ten nagły wybuch musiał ich zaskoczyć, jednak jak inaczej miał się zachować po tym, przez co przeszedł? Najbliższy jego sercu przyjaciel chciał go zabić, a Yoongi był ranny, ponieważ skoczył mu na ratunek.

Spuścił głowę i utkwił pozbawiony jakichkolwiek emocji wzrok w podłodze. Ogarnął go przenikliwy chłod, a głowa zaczęła nieprzyjemnie pulsować z bólu.

Czuł się bezsilne.

Negatywne emocje rozszarpywały go od środa, a łzy spływały po jego policzkach jako dowód panującego we wnętrzu chłopaka chaosu. Przyjaciele siedzieli z boku w ciszy, a na ich twarzach wymalowane było to samo zagubienie. Nie próbowali podejmować rozmowy, ponieważ wiedzieli, że każde słowo byłoby w tej chwili po prostu nieodpowiednie.

Dopiero po kilku godzinach, kiedy do pokoju wszedł menedżer, każdy jakby na nowo wrócił do życia.

Chłopcy spojrzeli na niego wyczekująco. Mężczyzna wyglądał na równie pozbawionego energii i zestresowanego. Przeleciał po nich zrezygnowanym wzrokiem i wypuścił głośno powietrze.

- Nie wiem... - przetarł ze zmartwieniem twarz. - Nie wiem, co powinienem powiedzieć - widząc jego drobne, osłabione ciało, Jiminowi zrobiło się jeszcze bardziej przykro. Zdawał sobie sprawę, że menedżer robił wszystko, aby zapewnić mu bezpieczeństwo, ale Jungkook był jak wilk w owczej skórze. Nikt nie przypuszczał, że mógł tak postąpić. Dla całej wytwórni wydawało się to nierealne.

Widząc tego niewinnego, wykończonego człowieka, spuścił z załamaniem wzrok.

- Gdzie jest Jungkook? - szepnął niemal niesłyszalnie i zacisnął palce w pięści. Słowa z trudem przechodziły mu przez gardło. Były jak szpilki, które kaleczyły go od środka.

Cisza, która nagle zapadła, coraz bardziej się wydłużała, więc ponownie spojrzał na menedżera. Wyglądał, jakby został odcięty od prądu. Blada jak kartka papieru twarz pozostawała bez wyrazu, a oczy wpatrywały się pusto przed siebie.

- Co się stało z Jungkookiem? - powtórzył, podkreślając każde słowo.

Mężczyzna spojrzał na niego beznamiętnie. Nie przypominał dawnego, zdecydowanego menedżera, a jedynie pozostawioną po nim skorupę.

- Jungkook... - znowu zrobił długą pauzę. - Jest w szpitalu...

Jimin podniósł się z ziemi.

- Dlaczego? - naciskał z wzrastającym napięciem.

Menedżer spojrzał na niego z żalem.

- Nie obudził się.

---------------

Dziękuję BambooPanda65, która kazała mi jak najszybciej wstawiać rozdział i była moją motywacją ❤. Naprawdę cudowna osoba :D

𝙺𝚕𝚊𝚗 𝚑𝚎𝚓𝚝𝚎𝚛𝚊 | 𝚈𝙾𝙾𝙽𝙼𝙸𝙽Where stories live. Discover now