Rozdział 24

192 9 0
                                    

*Kilka miesięcy później*

LISA

Wakacje!

Taa... żartowałam.

Chcielibyście się już co nie?

Taa.. Ja też.

Wszystko w porządku, bo to już niedługo, ale no niestety egzaminy się zbliżają wielkimi krokami, a ja o dziwo tonę w zeszytach i książkach.

No i oczywiście tata już ciśnie mnie, żebym myślała nad studiami, oczywiście jak najlepszymi.

A właśnie w tym momencie się z nim kłócę.

-Dlaczego nie chcesz wyjechać?!

-Bo chcę studiować tutaj!

-Nie chcę żebyś się tu marnowała!

-Są tu dobre college!

-Ale nie tak dobre, jak gdzieś indziej!

-Nie zmusisz mnie do wyjazdu!

- Wiesz dobrze, że...

-Nie!- krzyknęłam zła, bo wiedziałam do czego pluje.- Do cholery nie! Chciałaby żeby to był mój wybór! Nie twój! Nie jej! Tylko do kurwy mój! To moja przyszłość i to ja o niej decyduje!

-Jesteśmy w Stanach Zjednoczonych!

-Właśnie! Jesteśmy w Stanach! Tu są naprawdę dobre studia!

-Córko, proszę Cię!

-Mam serdecznie kurwa dość!- powiedziałam i wyszłam z domu.

Stwierdziłam, że skoro juz wyszłam to sobie pobiegam i tak też zrobiłam.

Dobiegłam do sklepu, więc weszłam i kupiłam wodę oraz fajki.

Cóż na cmentarzu, w tym miesiącu jeszcze nie byłam ale zrobię to w następny weekend.

Nie miałam sił na nic. A w szczególności na kłótnie z tatą, co niestety zdarza się dość często.

Nie chcę wyjeżdżać znowu i przyjeżdżać tutaj raz na jakiś czas.

Oczywiście mogłabym wrócić znów do LA i mieszkać z babcią, jednakże nie mam dobrych stosunków z dziadkiem, który traktuję mnie jakbym była śmieciem i ja wcale nie żartuję. Twierdzi, że nic nie osiągnę w życiu.

Tak czy siak obiecałam babci, że przyjadę do niej jak najwcześniej.

A to nastąpi pewnie za 2 tygodnie, ponieważ mamy coś tam w szkole i będziemy mieć od czwartku do poniedziałku wolne, więc będę mogła odwiedzić babcię.

Zawsze mnie wspierała i była za mną, więc za to ją bardzo kocham i szanuje.

A w LA nie byłam dobre parę miesięcy.
Jakoś tak nie było okazji.

Po śmierci mamy wszystko było bez sensu.

Miałam nadzieję, że stosunki z ojcem będą łatwe, ale wcale nie były.

Od nowego roku często się z nim kłóciłam, czasem nawet o jakąś głupotę.

Jasne we dwoje mieszkaliśmy w dużym domu, gdzie zmieściło by się jeszcze kilkanaście osób.

On zajmował się pracą, karierą i pieniędzmi.

Ja tylko szkołą i tym, aby dom był posprzątany, obiad gotowy i inne typu rzeczy.

Jednak to nie jest dom z przed kilku miesięcy, gdzie była rodzina Russellów.

Teraz jest to budynek. Bez uczuć.

New Life ✔Where stories live. Discover now