Rozdział 33

75 4 0
                                    

LISA

01.12

Najgorsza data w moim dotychczasowym życiu. Nie cierpię jej z całego serca.
A to jedynie dlatego, że wtedy zmarła moja mama.
To wtedy zobaczyłam ją leżącom w salonie, we własnej krwi.
To wtedy usłyszałam słowa lekarzy.
To wtedy mój świat się skończył.
Mój cały świat odszedł. Na zawsze. Nie odwracalnie.

Leżałam w pokoju i wpatrywałam się w sufit.
Ktoś zapukał do drzwi, a po chwili wszedł.

- Skarbie.- odezwała się babcia.- Jedziemy na cmentarz. Jedziesz z nami?

- Nie.- mruknęłam beznamiętnie i odwróciłam głowę w jej stronę.-  Pojadę później.

- Jesteś pewna?- zapytała zmartwionym głosem.

Kiwnęłam głową i odwróciłam znów ją w stronę sufitu.

Babcia westchnęła i po cichu wyszła.

Dość długo leżałam, aż w końcu wstałam i siadłam przy biurku.

Wzięłam kartkę i pióro do pisania.

Zastanawiałam się co napisać, ale nie wiedziałam.

Ciężko było mi cokolwiek powiedzieć.

Przegryzłam wargę i powoli zaczęłam.

Kochana mamo...
Ciężko dobrać mi jakiekolwiek dziś słowa.
Próbuje myśleć co napisać, ale nie wiem.
Dalej to czuje w sobie. Dalej to boli. Dalej to siedzi we mnie. Dalej tęsknię. Dalej kocham. Dalej pamiętam. Dalej chce się do Ciebie przytulić, ale nie mogę.
Gdy zamykam oczy, widzę Cię.
Raz uśmięchniętą, raz smutną, raz złą, raz we krwi.
I to ostatnie najbardziej boli.
Bo ja to widziałam. Nie odwidze tego. To jest jak koszmar, który się w kółko powtarza i nie może wyjść z mojej głowy.
Czemu akurat Ciebie?
Dalej się o to pytam, a i tak nie dostaje odpowiedzi.
Dlaczego to tak boli, mamo?
Chciałabym żebyś była przy mnie.
Myślałam, że to minie, ale tak wcale nie jest. Co miesiąc jest jeszcze gorzej, chociaż tego nie pokazuje.
Z godziny na godzine załamuje się bardziej.
Mimo, że między mną a tatą jest lepiej to mi wcale nie  jest.
Próbuje być szczęśliwa. Ale tylko próbuje.
Na chwilę zapominam o problemach, a za chwilę znów czuję, że wcale nie jest dobrze.
Minął dokładnie cholerny rok od kąd Ciebie nie ma.
Rocznica.
Rocznica śmierci.
To tak okropne słowa.
Nie umiem powstrzymać łzy, kiedy o tobie myślę, mówię, śnie czy pisze do Ciebie listy.
Jak długo jeszcze to będzie we mnie?
Mamo...
Najbardziej brak mi ciebie.
Dałaś mi wszystko mamo.
Jestem ci wdzięczna każdego dnia.
Jesteś teraz moim aniołem.
Teraz już nie mogę ci powiedzieć "Dziękuję"  "Przepraszam",
"Tęsknię", czy nawet "Kocham Cię".
Za mało razy ci to powiedziałam i żałuję tego do teraz.
Brakuje mi Twojego dotyku, zapachu, głosu, uśmiechu, obiadu, widoku, złości, smutku, szczęścia, miłości i tak mogę wymieniać aż skończy mi się kartka.
Mogę zapisać cały zeszyt tego czego mi brakuje, ale co z tego jeżeli już tego nie dostanę?
Mam nadzieję, że chociaż odrobinę jesteś ze mnie dumna.
Troszeczkę, nie dużo, ale jednak.
To twoje zdanie się zawsze dla mnie liczyło.
Urodziłaś, wychowałaś i pokazałaś jak żyć. Nauczyłaś mnie tyle mamusiu, a ja nie umiałam ci za to podziękować.
Zrobiłam tyle złego,a nie umiałam cię za to przeprosić.
Nauczyłaś mnie miłości, a ja nie zawsze potrafiłam powiedzieć Ci te trzy słowa.
Wyjeżdżałaś na jakiś czas, a ja nie  umiałam powiedzieć Ci, że tak cholernie tęskniłam, bo zawsze tęskniłam.
W każdej sekundzie, minucie, godzinie, dniu, tygodniu czy miesiącu.
Ktoś powiedział, że docenisz kiedy stracisz.
Teraz to wiem, ale jest za późno.
Za późno jest na wszystko.
Chciałabym wrócić czas i zawsze ci mówić to co nie potrafiłam.
Ale nie mogę.
Dlatego to jest teraz takie ważne w dzisiejszym świecie, żeby mówić, chociaż się nie potrafi, a na pewno kogoś to uszczęśliwi.
Teraz już zrozumiałam, ale zrozumiałam to za późno.
Za późno...
Czy kiedyś, na przykład za pięć lat jak się obudzę, będę się dalej tak czuć? Czy to może minie i będzie lepiej?
Nikt nie zna na to odpowiedzi. Nikt.
A mimo tego dalej się zastanawiam.
Wracam do przeszłości, myślę o przyszłości, a nie żyć teraźniejszością.
Żyj jakby ten dzień był twoim ostatnim- mówią. Ale jak? Ja tak nie potrafię i to mnie gubi w tym świecie.
Życie to nie bajka, a realny świat przeraża każdego dnia co raz bardziej.
Kocham i tęsknię...
Twoja córeczka Lisa...

Podciągnęłam nosem i złożyłam go na pół.

Ubrałam na siebie białą sukienkę, białe kozaki i tego samego koloru płaszcz.
We włosy włożyłam opaskę z białymi perełkami.

Wszyscy już wrócili.

Jedynie co zabrałam ze sobą to list, fajki zapalniczkę i hajs.

Karteczkę schowałam do kieszeni i zeszłam na dół.

- Jedziemy.- rzuciłam beznamiętnie do szofera.

Popatrzył na mnie zdziwiony, ale ruszył się z miejsca.

Otworzył mi drzwi, a ja wyszłam.

Później otworzył mi drzwi samochodu, więc wsiadłam.

Po chwili już ruszył.

- Do kwiaciarni.- mruknęłam patrząc przez okno na Nowy Jork.

Kiwnął głową i zatrzymał się przy najbliższej kwiaciarni.

- Zaczekaj.- powiedziałam i wyszłam.

Weszłam do kwiaciarni.

Za ladą stały dwie kobiety młoda i w podeszłym wieku.

- Dzień dobry.- przywitałam się.

Spojrzały na mnie. Młoda kobieta prychnęła, obczajając mnie z góry na dół, a staruszka uśmiechnęła się.

- Witamy w naszej kwiaciarni. Jak mogę Pannience pomóc?

- Potrzebuje 50 białych róż. Będzie taka możliwość?

- Oczywiście!- powiedziała staruszka, wyszła zza lady i zaczęła robić bukiet.

- Do outfitu?- zaśmiała się młodsza pracownica.

- Idę na grób mojej mamy.- uśmiechnęłam się do niej sztucznie.

W momencie się zatkała i nic już nie powiedziała.

- Która to rocznica?- zapytała zaciekawiona Pani.

- Pierwsza.- odpowiedziałam.

Uśmiechnęła się smutno i związała bukiet róż, jeszcze raz je licząc.

- Równe 50.- uśmiechnęła się i podała mi.

Po podaniu kwoty, zapłaciłam i wyszłam, żegnając się.

Wsiadłam do samochodu, a on ruszył.

Po 20 minutach byliśmy na miejscu.

- Możesz wracać.- rzekłam za nim wyszłam.

- Nie potrzebujesz pomocy?

Zaprzeczyłam i wyszłam, zamykając drzwi.

Kupiłam duży czerwony znicz w kształcie serce ze złotym  napisem " Kochanej mamie" i weszłam na cmentarz.

Odnalazłam jej grób i westchnęłam cicho.

Wsadziłam bukiet do flakona, a znicz zapaliłam.

Pomodliłam się, po czym usiadłam na ławce.

- Cześć mamusiu.- wyszeptałam załamanym głosem.

Przełknęłam ślinę i wyciągnęłam list.

Jak zawsze spaliłam go.

- Chyba nic nie mogę dodać do tego listu.

Długo nie mogłam, więc już po chwili powoli łzy spływały mi po policzkach, a gdy dłużej wpatrywałam się w jej zdjęcie na nagrobku to lały się łzy strumieniami.

Śmieszny widok.

Zachód słońca. Grób. Płacząca kobieta.

Dopiero, gdy zaszło słońce, a ja już nie miałam czym płakać, pocałowałam zdjęcie mojej rodzicielki i powoli ruszyłam ku wyjściu.

A gdy już wyszłam tak samo wolno doszłam do domu, wypalając papierosa.

Skończył się tak szybko jak życie mojej mamy...


*

Miłej niedzieli 🥰

Buziolki i do następnego! ❤😘

New Life ✔Where stories live. Discover now