Rozdział 36

81 3 2
                                    

LISA

Po zjedzeniu obiadu, który był na prawdę zajebisty, zapłaciłam i wyszliśmy.

- Głupio się z tym czuję.

- Bruno, nie potrzebnie.

Westchnął ciężko i kiwnął głową.

- Poproszę uśmiech.

Przewrócił oczami, ale wyszczerzył zęby.

- O to chodziło.

- Dziękuję, Lisa.

- Od tego ma się przyjaciół co nie?

Nagle jego humor się zmienił. Odchrząknął i kiwnął głową.

- Tak właśnie.- mruknął pod nosem i ruszył do mojego samochodu.- Wracamy?- zapytał.

- Wszystko okey? Powiedziałam coś nie tak?

- Nie, nie. Wszystko okey.

- Walker.- warknęłam.- Nienawidzę kłamstwa.- podeszłam do niego i stanęłam na przeciwko niego.- Chcę znać prawdę.

Z zaciśniętą szczęką patrzył na mnie, po czym westchnął.

Podszedł do mnie i obrócił nas tak, że to ja byłam oparta o samochód.

- Bruno? Co ty wypra...?

- Cicho.- przerwał mi.- Od kąd pojawiłaś się w szkole bardzo mi się spodobałaś, ale szybszy był nikt inny jak Aaron. Obiecaliśmy sobie za dzieciaka już, że żadna kobieta nie stanie między nami i tak jest, to się nigdy nie stanie. Dlatego zostawiłem to w spokoju. Kiedy przyszłaś mnie odwiedzić nawet nie wiesz jaki byłem szczęśliwy.- powiedział.

Zazwyczaj nie pokazuję emocji, ale cholera byłam w takim szoku, że nie wiedziałam co powiedzieć.

Odetchnął i się odsunął.

Przełknęłam ślinę i dalej byłam cicho bo nie wiedziałam co powiedzieć.

- Nie musisz odpowiadać. Wiem, że Ciebie związki nie kręcą. Wolisz zwykły seks bez zobowiązań. Rozumiem to, ale chciałaś wiedzieć, więc ci powiedziałem, a teraz wracajmy już.

Kiwnęłam głową, otworzyłam samochód, po czym wsiadłam i ruszyłam z powrotem do jego domu.
Żeby ne było niezręcznie włączyłam muzykę i dodałam gazu, żeby jak najszybciej się znaleźć na miejscu.

Już po chwili byliśmy na miejscu.
Wysiadł, żegnając się, więc również odpowiedziałam, a później ruszyłam na miasto by trochę pojeździć i przemyśleć to co mi powiedział Bruno.

Miałam pełną głowę, ale pojechałam za miasto na jakąś wieś, bo nie chciałam, żeby cokolwiek mi się stało przez prędkość.

Wysiadłam z samochodu z głośnym westchnięciem.

Usiadłam na jakieś polanie i patrzyłam przed siebie.
Nawilżyłam suche usta i opatuliłam się bardziej płaszczem bo nie było najcieplej.

- Dziecko drogie!- usłyszałam za sobą głos jakieś kobiety, więc odwróciłam głowę w jej stronę - Zwariowałaś? W taką pogodę siedzieć na zewnątrz!- podeszła do mnie ubrana w kożuch.

Odchrząknęłam.

- Wszystko w porządku Proszę Pani.

- Chcesz się rozchorować? Chodź ogrzejesz się u mnie w domu, zrobię ci ciepłej herbatki.

- Ale na prawdę nie trzeba. Zaraz będę wracać do domu.

- Ale bez dyskusji młoda damo! Mnie się nie odmawia!

New Life ✔Where stories live. Discover now