Rozdział 38

66 1 0
                                    

LISA

Święta o dziwo minęły w spokojnej i dobrej atmosferze. Kobieta mojego ojca okazała się nawet w porządku kobietą, jednak nie zmienia to mojego podejścia do niej, bo dalej będę podchodzić do niej z dystansem. Ciężko mi komukolwiek ufać, więc inaczej nie będzie. Nasza relacja była na etapie hmm... koleżanek? Myślę, że jakoś tak można to określić. Mój ojciec również się zmienił, ale na dobre. Moja babcia bardzo miło przyjęła Grace, nie to co jednak dziadek, który był od samego początku do samego końca pobytu u nas negatywnie nastawiony do nowej kobiety Patricka, do nowej sytuacji czy nawet do mnie, co nie było żadną nowością, ale byłam do tego przygotowana.

Później był Sylwester, który spędziłam z naszą paczką, oprócz tego był chłopak Rudej. Oczywiście zorganizowaliśmy wszystko sami na dachu jednego z budynków i o dziwo naszej imprezy nikt nie przerwał, nawet policja, co było zaskakujące, bo myśleliśmy, że zjawi się gdzieś po godzinie i nas wyjebią. Na szczęście, gdyby tak się stało, mieliśmy plan B, który nie był jakoś zajebisty, ale coś trzeba było mieć w zanadrzu.

Nowy rok, podobno nowe postanowienia, nowe zadania, spełnianie marzeń, nauka, imprezy, wakacje i tysiące innych możliwości. Kolejny rok, kolejne 12 miesięcy, kolejne 365 dni. Kolejny rok bez niej. I znów za kilkanaście miesięcy, 1 grudnia będę obchodzić kolejną rocznicę śmierci tak ważnej osoby, która za krótko grała rolę w moim życiu. Kolejny miesiąc, kolejny list. Cały rok składa się ze słowa " kolejny, kolejna, kolejne, kolejną". Może to dziwne albo śmieszne albo smutne, ale jak bardzo prawdziwe.

Cóż i być może spędziliśmy noc na dachu w Sylwestra, ale w Nowy rok dostaliśmy srogi mandat. To dopiero było śmieszne.

Minęło kilka dni od nowego roku, a my musieliśmy być na studiach. W tym roku kolejny rok na studiach przed nami, przed ostatni. Jednak by go zacząć w październiku trzeba skończyć pierwszy i to z dobrymi stopniami. Nie miałam najmniejszej ochoty wracać do auli i słuchać nudnych wykładów, wolałabym spać albo po prostu kompletnie nic nie robić, byłoby łatwiej.

Z Brunem nie naprawiłam kontaktu, mimo że dogadywaliśmy się w Sylwestra i było wszystko w porządku i być może tylko dlatego, żeby nie psuć humoru i zabawy innym. Myślę, że obydwoje nie chcieliśmy, żeby tak to wyglądało, ale ja nie chciałam się z nim wiązać, a on chciał i w tym był problem. To nie tak, że chłopak mi się nie podobał fizycznie czy też psychicznie. Z resztą to w ogóle nie chodzi o chłopaka czy też wiek albo kilometry. To chodziło o mnie, bo ja nie byłam zdolna do uczuć, do nikogo. Może dla rodziców, ale nie byłam zdolna do pokazywania uczuć, to było za trudne i nie chciałam znów komuś ufać i ponownie zostać zraniona, wolałam się izolować od tego, być z dala od tego wszystkiego co nazywają miłością.

Kolejną osoba, która ponownie i bez zapytania wtargnęła w moje życie, był mój były przyjaciel, który studiował na tej samej uczelni. Nigdy się tego nie spodziewałam, tak samo jak mojej byłej przyjaciółki. Ona i on byli razem, bo byli tacy sami. Zostawili mnie, zostawiając tylko kolejną rysę na moim sercu. Być może przez tą dwójkę, stałam się ostrożna na ludzi, których wybierałam do roli w moim filmie o tytule " Życie". Przez nich być może zamknęłam serce na ludzi i może to przez nich byłam wredną i sarkastyczną kobietą. Ale nie mogę żałować znajomości z nimi. Przynieśli ze sobą dużo dobrych wspomnień, a przede wszystkim byli lekcją, która pokazała mi komu mogę ufać, a kto Cię zostawi bez niczego. Wybaczam takim ludziom dla siebie, dla lepszego zdrowia psychicznego, co nie oznacza, że nie zapomniałam tego jak bardzo mnie skrzywdzili, odchodząc bez pożegnania czy wyjaśnień dlaczego. Bo pamiętam wszystko i to bardzo dobrze. Ale takie jest życie, ktoś odchodzi, a ktoś wchodzi do naszego życia ktoś nowy. Ci co odeszli nie wrócą, Ci co przyszli mogą zostać na zawsze z Tobą. Życie mamy jedno i zawsze najlepiej żyć chwilą, cieszyć się z małych rzeczy, powiedzieć komuś coś czego nigdy się nie powiedziało, bo się tego bało. Trzeba żyć z dnia na dzień. Tylko tego trzeba by przetrwać w tym świecie. Nie można zbyt wiele myśleć o przyszłości, bo marnujemy za dużo czasu na to. Nie zajmować głowy przeszłością, bo już jej nie zmienisz. Musisz pozostać w teraźniejszości, być tu i teraz. To najlepszy sposób na życie, bo żyjemy chwilą, dniem. Trzeba cieszyć się chwilą, Żyć z dnia na dzień.

Bądź uśmiechniętą osobą mimo, że miałeś/aś ciężki dzień. Przytulaj innych mimo, że sam/a potrzebujesz dotyku. Słuchaj zawsze, mimo że masz coś do powiedzenia. Dziękuj za to co masz, mimo że marzysz o czymś więcej. Pomagaj innym, mimo że sam/a potrzebujesz jej. Bądź w ciszy, mimo że ktoś oczekuje, że będziesz krzyczeć. Wybaczaj, mimo że ludzie cię skrzywdzili. Bądź przykładem, mimo że nie jesteś ideałem. Bo w życiu nie chodzi o ideały, ale o to, by być dobrym człowiekiem. Nie musisz posiadać nie wiadomo czego, ważne byś posiadał dobre serce.

Któregoś razu powiedział to mój wykładowca i dopiero wtedy zrozumiałam ile tracę czasu na rozmyślaniu o przeszłości i, że powinnam skupić się też na kimś innym niż tylko na sobie. Trafiło to do mnie w bardzo odpowiednim czasie, może za późno, ale nigdy nie jest za późno by stać się dobrym człowiekiem.


****

Trochę mnie nie było, ale wracam z nowym rozdziałem. Trochę taki psychologiczny, ale mam nadzieję, że wam się spodobał!

Nie wiem kiedy będzie kolejny, ale myślę, że jeszcze kilka rozdziałów i będę pisać epilog :)

Tym czasem życzę wam dużo zdrówka i uśmiechu. Oby was pierdolec nie dopadł!

Jak zawsze czekam na komentarze i gwiazdki!

P.s jestem na etapie pisania dwóch nowych opowiadań, ale nie jestem w stanie wam napisać, kiedy dokładnie będą, bo chciałabym publikować rozdziały regularnie, a nie tak jak w tym opowiadaniu, gdzie miały być co tydzień/ dwa w niedzielę, ale cóż...

Buziole i do następnego!

New Life ✔Where stories live. Discover now