4

7K 374 484
                                    

Stanley spóźnił się na lekcje matematyki znowu przez swojego chłopaka, który nie chciał go puścić i prawie odgryzł mu usta.

-Bardzo przepraszam za spóźnienie Panie Tozier, to się więcej nie powtórzy -Dysząc usiadł przed Eddie'm i wyciągnął swoje książki.

Kaspbrak uśmiechnął się cicho patrząc na niego. -Dobrze, że Cię nie połknął -Szepnął do przyjaciela rozbawiony.

Stanley zmierzył go wzrokiem. -Żebym ja Cię zaraz nie połknął -Zagroził mu palcem.

-Panie Kaspbrak i Panie Uris, proszę nie rozmawiać -Tozier odezwał się przez co Eddie poczuł dziwne uczucie w brzuchu, poczuł je już kilka razy i nie wiedział dlaczego. Tłumaczył to zwykłym stresem.

-Sprawdziłem wasze wypociny, niektórzy naprawdę musieli namęczyć się wpisując swoje imię i nazwisko lub tworzyć przeróżne dzieła, tak poza tym macie naprawdę utalentowanego kolegę w klasie -Nauczyciel nie oderwał wzroku od kartek.

-O kim Pan mówi? -Jedna z dziewczyn odezwała się.
Mężczyzna zaczął szukać tej jednej pracy o której była mowa i spojrzał na imię oraz nazwisko.

-Edward Kaspbrak -Powiedział patrząc na ucznia, który właśnie pisał coś w zeszycie i był myślami gdzie indziej. Słysząc swoje imię podniósł wzrok na nauczyciela i widząc, że patrzy na niego przełknął nerwowo ślinę, znowu nie wiedział o co chodzi.

-Tak? -Zrobił się czerwony widząc, że każdy na niego patrzy. Co jak co, ale nienawidził być w centrum uwagi, czasami pragnął być po prostu niewidzialny.

-Mówię, że bardzo ładnie rysujesz -Tozier uśmiechnął się nie spuszczając z niego oka.
-D-dziękuję -Zarumienił się bardziej i odwrócił wzrok.

Nauczyciel zaczął rozdawać kartkówki uczniom.
-Zostań po dzwonku, chciałbym z Tobą porozmawiać -Nauczyciel nachylił się nad Eddie'm, gdy dawał mu jego pracę

Kaspbrak przełknął nerwowo ślinę i czując jego perfumy zaciągnął się nimi nieświadomie. Musiał przyznać, że pachniał cudownie.

Stanley odwrócił się do niego z uśmiechem i poruszył brwiami.
-Przestań -Brązowooki uderzył go w ramię.

Gdy zadzwonił dzwonek Eddie siedział w ławce i patrzył jak jego przyjaciel pakował książki.

-Nie szukaj mnie, gdy wyjdziesz z klasy, bo pewnie przyjdę dopiero przed dzwonkiem -Stan uśmiechnął się. -Powodzenia, prawiczku -Szepnął mu do ucha.

-Jesteś idiotą -Ed pokręcił głową i westchnął obserwując jak wszyscy powoli opuszczali klasę.

Drzwi zostały zamknięte przez nauczyciela i brązowooki przełknął nerwowo ślinę patrząc na niego.

-Nie napisałeś nic na kartkówce, a to były naprawdę proste rzeczy, chodzisz na korepetycje? -Mężczyzna usiadł na ławce w której siedział przed chwilą Stanley.

-Nie chodzę proszę pana -Ed szepnął spuszczając wzrok.
-Chcesz chodzić na dodatkowe po lekcjach? -Tozier nie odrywał od niego wzroku.

-Nie potrafię się skupić przy innych uczniach na matematyce, więc myślę, że straciłby pan tylko czas na uczenie mnie -Chłopak westchnął.
-W takim razie mogę zaproponować korepetycje w domu -Wzruszył ramionami. -Nie umiesz nawet podstaw, więc myślę, że taka opcja będzie dla ciebie najlepszym rozwiązaniem niż męczenie się przez resztę semestru -Uśmiechnął się do niego.

-To będą płatne korepetycje? -Ed przełknął ślinę bawiąc się palcami. -Przepraszam, że o to pytam, ale pieniądze, które dostaję od mojej mamy starczają tylko na czynsz, rachunki i jedzenie i.. -Zarumienił się.

-Nie będą płatne, nie musisz się o to martwić, a tym bardziej tłumaczyć  -Nauczyciel uspokoił go. - Czy o osiemnastej w każdy piątek by Ci pasowało? -Patrzył na niego.

-Chyba tak -Kaspbrak uśmiechnął się do niego nieśmiało. Czuł się niekomfortowo w tej sytuacji, ale starał się po sobie nie poznać.

-Podaj mi swój adres -Tozier wstał z ławki i podszedł do biurka biorąc jakąś małą kartkę.
Eddie zapisał na niej swój adres i inne potrzebne informacje, żeby mógł trafić i spojrzał na niego. -Numer telefonu też Pan potrzebuje? -Przygryzł nerwowo wargę.

-Jeśli możesz to zapisz, bo jak mi lub tobie coś wypadnie to się skontaktujemy w ten sposób -Uśmiechnął się i przyglądał się chłopakowi, który niewinnie zapisywał swój numer.

-W porządku, możesz iść -Wstał i wrócił do biurka.
-Dobrze, w takim razie do widzenia, Panie Tozier -Chłopak słysząc odpowiedź, wyszedł z klasy i skierował się pod tą w której miał mieć zaraz lekcję.

-Boże Stanley, Tozier zaproponował mi korepetycje u mnie w domu, strasznie się stresuje, będę z nim sam na sam bez nikogo. A co jak to psychopata, który chce mnie zabić? -Przerażenie było widoczne na jego twarzy co rozbawiło przyjaciela.

-Uspokój się Eddie, morderca by się raczej nie męczył tak, żeby kogoś zabić, prędzej Ci wsypie coś do picia i zgwałci -Brązowooki machnął ręką. -Nawet nie będziesz pamiętać -Przewrócił oczami.

-Czasami się dziwie, czemu się z Tobą przyjaźnie Stan, jesteś idiotą -Kaspbrak zmarszczył brwi i usiadł pod ścianą.

-A ty masz jakieś paranoje, ogarnij się Ed, jestem świadkiem, że do ciebie ma przyjść i jak zginiesz to będzie na niego -Wzruszył ramionami.

-Uris, nie jesteś w tym momencie śmieszny, nie potrafisz być chociaż raz poważny i mi powiedzieć, że wszystko będzie dobrze? Mam nadzieję, że twój pierwszy raz z twoim chłopakiem będzie boleć tak mocno, że nie przyjdziesz jutro do szkoły, bo nie mam ochoty z Tobą rozmawiać- Eddie'mu w ogóle nie było do śmiechu i przestał się do niego odzywać.

_________________

𝐭𝐞𝐚𝐜𝐡𝐞𝐫'𝐬 𝐩𝐞𝐭 | 𝐫𝐞𝐝𝐝𝐢𝐞Donde viven las historias. Descúbrelo ahora