-Dzień dobry -Ed odezwał się z pełną buzią płatków śniadaniowych otwierając nauczycielowi.
-Dzień dobry Edwardzie -Mężczyzna uśmiechnął się do niego.
-Przepraszam, nie miałem nawet czasu zjeść, niedawno wróciłem do domu-Brązowooki westchnął. -Chciałby pan coś do picia? -Spytał patrząc na niego.
-Wodę poproszę -Brunet wciąż się uśmiechał.
Eddie usiadł na łóżku do którego przysunął wcześniej swoje biurko. -Nie miałem pojęcia co zrobić, żeby było dużo miejsca i wygodnie, przepraszam -Westchnął i postawił szklankę wody na biurku.
-Jest w porządku, nie przepraszaj mnie za takie coś -Mężczyzna otworzył podręcznik od matematyki. -I się tak nie stresuj, nie bierz pod uwagę tego, że jestem nauczycielem, bardziej traktuj mnie jako korepetytora -Zaczął czegoś szukać.
Przez paręnaście minut uczyli się i Eddie poczuł rękę na swoim udzie i oddech na swoim karku. Mężczyzna zaczął powoli kłaść go na materac i nachylił się nad nim całując go po szyi. -Jesteś przepiękny -Wyszeptał mu do ucha i zaczął rozpinać jego spodnie.
-Edward? Słuchasz mnie w ogóle? -Nauczyciel pstrykał palcami przed jego oczami.
-Uh, przepraszam, zamyśliłem się -Kaspbrak zarumienił się i westchnął.
-Coś często się zamyślasz na moich lekcjach, wolałbym, żebyś jednak uważał i słuchał tego co mówię, nie chcę produkować się na marne -Brunet patrzył na niego. -Jeśli coś się dzieję to powiedz i dam Ci odetchnąć.
-Dobrze, bardzo przepraszam -Pokiwał głową i przygryzł wargę.
Tozier siedział do momentu aż nie nauczył go wystarczająco. -Nie będę Cię już męczył, bo widzę, że mi już tu zasypiasz -Wstał z łóżka.
-Nie zasypiam -Brązowooki pokręcił głową, możemy uczyć się jeszcze -Ziewnął.
-To ziewanie pokazuje zupełnie co innego -Mężczyzna zaśmiał się.
Jego śmiech dla Eddie'go był cholernie uroczy, że aż się uśmiechnął słysząc to.-Do widzenia panie Tozier -Ed przeciągnął się, ziewając. -Przepraszam -Zakrył sobie usta.
-Do zobaczenia w szkole -Nauczyciel pokręcił głową uśmiechając się i wyszedł z jego mieszkania.
-Muszę zadzwonić do Stana -Eddie szepnął sam do siebie, gdy zamknął drzwi i już miał iść po telefon. -Przecież jestem na niego obrażony -Westchnął i usiadł na kanapie. -Ciekawe jak jego pierwszy raz -Mruknął.
W poniedziałek Stan nie pojawił się w szkole i Ed zastanawiał się czy to przez niego czy z jakiegoś błahego powodu.
Przez cały czas chodził sam i nie miał nawet z kim rozmawiać, na lunchu rownież siedział sam co mu zdecydowanie nie odpowiadało, bo przyzwyczaił się do siedzenia ze swoim przyjacielem.
Zaczepiło go kilku chłopaków, którzy skorzystali z okazji, że jest sam i zaczęli mu dokuczać.
-Gdzie twój chłopak? Zostawił Cię? -Jeden z nich wepchnął go do łazienki.-To nie jest mój chłopak -Eddie zmarszczył brwi.
-Patrzcie, szczeniaczek w końcu zaszczekał -Chłopaki zaśmiali się patrząc na niego.-Mamy coś dla ciebie, miła niespodzianka -Blondyn uśmiechnął się i spojrzał na jednego z kolegów, który stanął za Kaspbrak'iem i zakrył mu usta.
Ed poczuł jak jego ręce są mocno przytrzymywane przez kogoś, jeden z chłopaków wyjął z plecaka dużego pająka i brązowooki zaczął się szarpać oraz próbował wołać o pomoc.
Nie wiedział jakim cudem dowiedzieli się o tym, że panicznie bał się pająków, szczególnie tych większych, więc jak blondyn zbliżył do niego zwierzę, Eddie zemdlał i gdyby nie chłopaki, którzy go trzymali upadł by z hukiem na podłogę. Jeden z nich położył go na zimnych płytkach i zostawili go, uciekając ze śmiechem.
Z jeden z kabin wyszedł chłopak i widząc brązowookiego na podłodze, podszedł do niego sprawdzając czy jest przytomny i czy oddycha. Gdy dotarło do niego, że po prostu stracił przytomność, podniósł jego nogi i ułożył na swoich kolanach.
Słysząc kroki na korytarzu, zawołał niezbyt głośno, ale też nie za cicho, żeby nie zmarnować szansy na pomoc.
Do łazienki wszedł nauczyciel i widząc co się dzieje od razu ukucnął przy uczniach. -Co się stało? -Spytał patrząc na chłopaka, który trzymał nogi Eddie'go.
-Nie wiem co do końca się stało, bo tylko słuchałem, ale kilku uczniów z trzecich klas przyszło tutaj z nim i zaczęli się z niego naśmiewać, mówiąc, że coś dla niego mają, ale nie wiem co. Zostawili go i uciekli -Chłopak był zestresowany całą tą sytuacją i drżał ze strachu.
-Spokojnie, nie denerwuj się, dobrze, że go tu nie zostawiłeś, wiesz może jak się tamci nazywają? -Mężczyzna spytał i przejął nogi chłopaka trzymając je na swoich kolanach.
-N-nie, słyszałem tylko ich głosy -Brunet szepnął i wytarł czoło.
-Jesteś w stanie wrócić do klasy? Czy czujesz potrzebę pójścia do pielęgniarki? -Nauczyciel patrzył na chłopaka.
-Chyba mogę wrócić -Uśmiechnął się do niego smutno.
-Jeśli nie czujesz się na siłach, to idź do pielęgniarki - Mężczyzna widząc jak chłopak odzyskuje przytomność westchnął i podniósł się, a uczeń poszedł na lekcje.
-Gdzie ja jestem? -Ed odezwał się ledwo słyszalnie czując jak ktoś podnosi jego ciało.
-Jesteś w szkole, straciłeś przytomność -Nauczyciel wziął go na ręce.
-Mogę wrócić do domu? -Spytał cicho i złapał się powoli za głowę.
-Musisz dojść do siebie, zaniosę Cię do pielęgniarki -Mężczyzna niósł go w stronę gabinetu.
-Twój kolega jest w szkole? -Tozier siedział obok ucznia.
-Nie ma go -Eddie westchnął. -Mogę już wrócić do domu? -Spytał cicho..
-Sam nie możesz wrócić, musi Cię ktoś odebrać lub zawieźć -Mężczyzna mówił spokojnym tonem.
-Moja mama mieszka w innym mieście, nie ma mnie kto odebrać -Brązowooki mruknął.
-Ja mogę Cię zawieźć, bo i tak już skończyłem zajęcia -Richard patrzył na niego.
Eddie czuł się głupio, ale z drugiej strony bardzo chciał z nim jechać więc się zgodził.
Wsiadł do jego samochodu i zapiął pasy czując przyjemny zapach, którego nie potrafił określić.Spojrzał nieśmiało na mężczyznę i westchnął. -
Dziękuję, że mnie pan podwozi, pewnie teraz bym tam leżał -Zaczął bawić się palcami. -Jest jakiś sposób, abym mógł się panu odwdzięczyć?-To nic takiego, w sumie to i tak mam po drodze -Tozier wzruszył ramionami.
-Ale wciąż jest mi głupio, nigdy nie jechałem z nauczycielem samochodem -Kaspbrak patrzył na niego.
-Zawsze musi być ten pierwszy raz -Mężczyzna uśmiechnął się do niego przez co młodszy zarumienił się i od razu spuścił głowę.
-Odprowadzić Cię do drzwi? -Nauczyciel spytał stojąc już przed jego blokiem.
-Chyba dam radę dojść bez pomocy -Chłopak uśmiechnął się do niego.
Tozier parsknął cicho i odwzajemnił uśmiech. -To dobrze, nie każdemu się to udaje -Mrugnął do niego.-Oh to musi być straszne -Eddie nie zrozumiał żartu nauczyciela i cały czas myślał, że chodzi mu o stratę przytomności.
-Da się przyzwyczaić -Mężczyzna zauważył, że młodszy nie wiedział o co chodzi i wybrnął z sytuacji.
-To dobrze, w takim razie do widzenia Panie Tozier -Brązowooki uśmiechnął się do niego.
-Do widzenia Edward'zie -Starszy odwzajemnił gest i gdy chłopak zamknął drzwi, patrzył jak się oddala, dopiero, gdy zniknął ruszył do domu.
___________________
CZYTASZ
𝐭𝐞𝐚𝐜𝐡𝐞𝐫'𝐬 𝐩𝐞𝐭 | 𝐫𝐞𝐝𝐝𝐢𝐞
FanfictionOsiemnastoletni Edward Kaspbrak wplątuje się w romans z dwudziestoczteroletnim nauczycielem matematyki, który zaczął się od zwykłych korepetycji.