5

7K 366 864
                                    

-Dzień dobry -Ed odezwał się z pełną buzią płatków śniadaniowych otwierając nauczycielowi.

-Dzień dobry Edwardzie -Mężczyzna uśmiechnął się do niego.

-Przepraszam, nie miałem nawet czasu zjeść, niedawno wróciłem do domu-Brązowooki westchnął. -Chciałby pan coś do picia? -Spytał patrząc na niego.

-Wodę poproszę -Brunet wciąż się uśmiechał.

Eddie usiadł na łóżku do którego przysunął wcześniej swoje biurko. -Nie miałem pojęcia co zrobić, żeby było dużo miejsca i wygodnie, przepraszam -Westchnął i postawił szklankę wody na biurku.

-Jest w porządku, nie przepraszaj mnie za takie coś -Mężczyzna otworzył podręcznik od matematyki. -I się tak nie stresuj, nie bierz pod uwagę tego, że jestem nauczycielem, bardziej traktuj mnie jako korepetytora -Zaczął czegoś szukać.

Przez paręnaście minut uczyli się i Eddie poczuł rękę na swoim udzie i oddech na swoim karku. Mężczyzna zaczął powoli kłaść go na materac i nachylił się nad nim całując go po szyi. -Jesteś przepiękny -Wyszeptał mu do ucha i zaczął rozpinać jego spodnie.

-Edward? Słuchasz mnie w ogóle? -Nauczyciel pstrykał palcami przed jego oczami.

-Uh, przepraszam, zamyśliłem się -Kaspbrak zarumienił się i westchnął.

-Coś często się zamyślasz na moich lekcjach, wolałbym, żebyś jednak uważał i słuchał tego co mówię, nie chcę produkować się na marne -Brunet patrzył na niego. -Jeśli coś się dzieję to powiedz i dam Ci odetchnąć.

-Dobrze, bardzo przepraszam -Pokiwał głową i przygryzł wargę.

Tozier siedział do momentu aż nie nauczył go wystarczająco. -Nie będę Cię już męczył, bo widzę, że mi już tu zasypiasz -Wstał z łóżka.

-Nie zasypiam -Brązowooki pokręcił głową, możemy uczyć się jeszcze -Ziewnął.

-To ziewanie pokazuje zupełnie co innego -Mężczyzna zaśmiał się.
Jego śmiech dla Eddie'go był cholernie uroczy, że aż się uśmiechnął słysząc to.

-Do widzenia panie Tozier -Ed przeciągnął się, ziewając. -Przepraszam -Zakrył sobie usta.

-Do zobaczenia w szkole -Nauczyciel pokręcił głową uśmiechając się i wyszedł z jego mieszkania.

-Muszę zadzwonić do Stana -Eddie szepnął sam do siebie, gdy zamknął drzwi i już miał iść po telefon. -Przecież jestem na niego obrażony -Westchnął i usiadł na kanapie. -Ciekawe jak jego pierwszy raz -Mruknął.

W poniedziałek Stan nie pojawił się w szkole i Ed zastanawiał się czy to przez niego czy z jakiegoś błahego powodu.

Przez cały czas chodził sam i nie miał nawet z kim rozmawiać, na lunchu rownież siedział sam co mu zdecydowanie nie odpowiadało, bo przyzwyczaił się do siedzenia ze swoim przyjacielem.

Zaczepiło go kilku chłopaków, którzy skorzystali z okazji, że jest sam i zaczęli mu dokuczać.
-Gdzie twój chłopak? Zostawił Cię? -Jeden z nich wepchnął go do łazienki.

-To nie jest mój chłopak -Eddie zmarszczył brwi.
-Patrzcie, szczeniaczek w końcu zaszczekał -Chłopaki zaśmiali się patrząc na niego.

-Mamy coś dla ciebie, miła niespodzianka -Blondyn uśmiechnął się i spojrzał na jednego z kolegów, który stanął za Kaspbrak'iem i zakrył mu usta.

Ed poczuł jak jego ręce są mocno przytrzymywane przez kogoś, jeden z chłopaków wyjął z plecaka dużego pająka i brązowooki zaczął się szarpać oraz próbował wołać o pomoc.

Nie wiedział jakim cudem dowiedzieli się o tym, że panicznie bał się pająków, szczególnie tych większych, więc jak blondyn zbliżył do niego zwierzę, Eddie zemdlał i gdyby nie chłopaki, którzy go trzymali upadł by z hukiem na podłogę. Jeden z nich położył go na zimnych płytkach i zostawili go, uciekając ze śmiechem.

Z jeden z kabin wyszedł chłopak i widząc brązowookiego na podłodze, podszedł do niego sprawdzając czy jest przytomny i czy oddycha. Gdy dotarło do niego, że po prostu stracił przytomność, podniósł jego nogi i ułożył na swoich kolanach.

Słysząc kroki na korytarzu, zawołał niezbyt głośno, ale też nie za cicho, żeby nie zmarnować szansy na pomoc.

Do łazienki wszedł nauczyciel i widząc co się dzieje od razu ukucnął przy uczniach. -Co się stało? -Spytał patrząc na chłopaka, który trzymał nogi Eddie'go.

-Nie wiem co do końca się stało, bo tylko słuchałem, ale kilku uczniów z trzecich klas przyszło tutaj z nim i zaczęli się z niego naśmiewać, mówiąc, że coś dla niego mają, ale nie wiem co. Zostawili go i uciekli  -Chłopak był zestresowany całą tą sytuacją i drżał ze strachu.

-Spokojnie, nie denerwuj się, dobrze, że go tu nie zostawiłeś, wiesz może jak się tamci nazywają? -Mężczyzna spytał i przejął nogi chłopaka trzymając je na swoich kolanach.

-N-nie, słyszałem tylko ich głosy -Brunet szepnął i wytarł czoło.

-Jesteś w stanie wrócić do klasy? Czy czujesz potrzebę pójścia do pielęgniarki? -Nauczyciel patrzył na chłopaka.

-Chyba mogę wrócić -Uśmiechnął się do niego smutno.

-Jeśli nie czujesz się na siłach, to idź do pielęgniarki - Mężczyzna widząc jak chłopak odzyskuje przytomność westchnął i podniósł się, a uczeń poszedł na lekcje.

-Gdzie ja jestem? -Ed odezwał się ledwo słyszalnie czując jak ktoś podnosi jego ciało.

-Jesteś w szkole, straciłeś przytomność -Nauczyciel wziął go na ręce.

-Mogę wrócić do domu? -Spytał cicho i złapał się powoli za głowę.

-Musisz dojść do siebie, zaniosę Cię do pielęgniarki -Mężczyzna niósł go w stronę gabinetu.

-Twój kolega jest w szkole? -Tozier siedział obok ucznia.

-Nie ma go -Eddie westchnął. -Mogę już wrócić do domu? -Spytał cicho..

-Sam nie możesz wrócić, musi Cię ktoś odebrać lub zawieźć -Mężczyzna mówił spokojnym tonem.

-Moja mama mieszka w innym mieście, nie ma mnie kto odebrać -Brązowooki mruknął.

-Ja mogę Cię zawieźć, bo i tak już skończyłem zajęcia -Richard patrzył na niego.

Eddie czuł się głupio, ale z drugiej strony bardzo chciał z nim jechać więc się zgodził.
Wsiadł do jego samochodu i zapiął pasy czując przyjemny zapach, którego nie potrafił określić.

Spojrzał nieśmiało na mężczyznę i westchnął. -
Dziękuję, że mnie pan podwozi, pewnie teraz bym tam leżał -Zaczął bawić się palcami. -Jest jakiś sposób, abym mógł się panu odwdzięczyć?

-To nic takiego, w sumie to i tak mam po drodze -Tozier wzruszył ramionami.

-Ale wciąż jest mi głupio, nigdy nie jechałem z nauczycielem samochodem -Kaspbrak patrzył na niego.

-Zawsze musi być ten pierwszy raz -Mężczyzna uśmiechnął się do niego przez co młodszy  zarumienił się i od razu spuścił głowę.

-Odprowadzić Cię do drzwi? -Nauczyciel spytał stojąc już przed jego blokiem.
-Chyba dam radę dojść bez pomocy -Chłopak uśmiechnął się do niego.
Tozier parsknął cicho i odwzajemnił uśmiech. -To dobrze, nie każdemu się to udaje -Mrugnął do niego.

-Oh to musi być straszne -Eddie nie zrozumiał żartu nauczyciela i cały czas myślał, że chodzi mu o stratę przytomności.

-Da się przyzwyczaić -Mężczyzna zauważył, że młodszy nie wiedział o co chodzi i wybrnął z sytuacji.

-To dobrze, w takim razie do widzenia Panie Tozier -Brązowooki uśmiechnął się do niego.

-Do widzenia Edward'zie -Starszy odwzajemnił gest i gdy chłopak zamknął drzwi, patrzył jak się oddala, dopiero, gdy zniknął ruszył do domu.
___________________

𝐭𝐞𝐚𝐜𝐡𝐞𝐫'𝐬 𝐩𝐞𝐭 | 𝐫𝐞𝐝𝐝𝐢𝐞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz