22

4.7K 204 304
                                    

Zbliżały się święta, czyli czas którego Eddie nienawidził. Jednak te święta zapowiadały się zupełnie inaczej. Nie spędzi ich z mamą, która zawsze dawała mu pod choinkę poradnik o higienie, zdrowiu i innych takich rzeczy. Spędzi je z Richard'em, co spowodowało ogromną chęć do świąt.

Tozier nie spędzał tego czasu z rodzicami odkąd został wyrzucony z domu przez nich, w wieku siedemnastu lat, gdy dowiedzieli się, że jest gejem. On nie chciał, by to wyszło na jaw, nawet wymyślił swoją dziewczynę, która po prostu nie mogła do niego przyjść. Dowiedzieli się przez jego byłego przyjaciela, który nie był tolerancyjny i nakrył go całującego się z chłopakiem.

Richard nie miał nawet gdzie iść i chodził bez celu po mieście, pobity przez swojego ojca i płakał bojąc się, że zostanie kompletnie sam bez dachu nad głową.
Był tak zdesperowany, że gdy mężczyzna, który do niego podszedł i zaproponował, że zabierze go do siebie, od razu się zgodził idąc z nim do jego domu.

Brunet dziwił się, że obca osoba, tak po prosu wzięła go pod swój dach i nie oczekuje niż w zamian. Wcale tak nie było, bo po paru tygodniach mężczyzna tak nim manipulował, że Richard myślał, że się w nim zakochał i dawał mu się wykorzystywać, jednak mężczyzna kazał mu kontynuować naukę przez co Richie mógł teraz stać przed uczniami, z mianem nauczyciela.

Eddie siedział praktycznie codziennie u Tozier'a, więc pieniądze, które miał przeznaczać na rachunki, mógł wydać na prezenty dla Richard'a i Stanley'a.
Myślał przez dłuży czas, co mógłby im kupić i w końcu wpadł na pomysł.

-Richie, idę do Stanley'a, przyjdę do Ciebie jeszcze jeśli chcesz -Brązowooki uśmiechnął się i zaczął zakładać buty.
-Mogę Cię zawieźć -Mężczyzna wstał od stołu przerywając jedzenie kolacji.
-Nie musisz, to nie jest daleko -Ed wzruszył ramionami.

-Wolałbym Cię zawieźć -Richard westchnął smutno.
-Wolę się przejść, wejdę do siebie jeszcze po ubrania -Chłopak nie usłyszał odpowiedzi, bo wyszedł, zanim brunet cokolwiek zdążył powiedzieć.

Nie wiedział co kupić Richie'mu i postanowił, że kupi mu coś później. Poszedł po najnowszą płytę ulubionego zespołu Stanley'a, wcześniej umówił się z Bill'em, żeby nie kupili mu tego samego.

Poszedł do swojego mieszkania i zostawił tam prezent wracając do Richard'a.
-Wróciłem -Uśmiechnął się i widząc rozbitą ramkę z jakimś zdjęciem zmarszczył brwi. -Richie? -Zdjął buty i zaczął go szukać.

Znalazł go na łóżku, płaczącego i skulonego.
-Co się stało? -Podszedł do niego i usiadł na łóżku.
-Chciałem posprzątać w szufladach i znalazłem jego zdjęcie -Brunet próbował się uspokoić czując wstyd.

Ed nie odzywając się przytulił go i zaczął głaskać po głowie. Układał w swojej głowie zdania, które mógłby wypowiedzieć, żeby go pocieszyć, ale wszystkie były beznadziejne i po prostu leżał z nim.

Richard w końcu zmęczył się płakaniem i westchnął. -Pojedziemy jutro na zakupy, bo niedługo są święta -Szepnął. -Chciałbyś je spędzić ze mną? Czy masz już plany? -Spojrzał na młodszego.

-Z chęcią spędzę je z Tobą -Eddie uśmiechnął się i pocałował go. -Sam miałem Ci to zaproponować, ale nie wiedziałem czy nie wolałbyś jechać do rodziny lub spędzić je z przyjacielem -Patrzył mu w oczy.

-Moja rodzina się do mnie nie odzywa, odkąd dowiedziała się, że jestem gejem, a Ben pewnie pojedzie do rodziny z jego dziewczyną, albo na odwrót -Tozier westchnął.

-U mnie jest podobnie, tylko ja po prostu nie chcę spędzać świąt z matką, bo przez nią je znienawidziłem -Westchnął. -To są moje pierwsze święta, na które czekam -Uśmiechnął się do niego.

𝐭𝐞𝐚𝐜𝐡𝐞𝐫'𝐬 𝐩𝐞𝐭 | 𝐫𝐞𝐝𝐝𝐢𝐞Where stories live. Discover now