18

5.5K 245 393
                                    

-Eddie, wstawaj -Tozier głaskał po włosach młodszego chłopaka. -Zawiozę Cię do szkoły, ale muszę wysadzić Cię trochę wcześniej, żeby nie było podejrzeń -Szepnął mu do ucha i pomyział go za uchem.

-Nie chcę iść dzisiaj do szkoły -Kaspbrak jęknął. -Chcę zostać w domu -Mówił z wciąż zamkniętymi oczami.
-Skoro chcesz, ale ja już idę -Brunet westchnął i ucałował go w ucho.
-Zrobić Ci kanapki? -Młodszy spytał cicho. -Albo jednak mi się nie chcę, możesz zrobić sobie u mnie, mam dużo warzyw do wyboru -Mamrotał niewyraźnie.

-Zrozumiałem tylko kanapki, chcę i dużo -Mężczyzna zaśmiał się. -Zrobię Ci, ale naprawdę muszę po tym iść -Westchnął.
-Nie możesz zostać ze mną? -Ed jęknął i otworzył oczy.
-Nie, niestety nie mogę i myślałem, że pooglądam Cię chociaż w szkole -Starszy westchnął.

Młodszy westchnął i podniósł się z łóżka.
-W porządku.. pójdę do szkoły -Przeciągnął się i wstał idąc do łazienki.
Wrócił i zaczął wybierać ubranie. Założył ogrodniczki i białą koszulkę. -Wyglądam jak idiota czy jest okej? -Spojrzał na mężczyznę.
-Nieważne co założysz na siebie, to będzie wyglądać na tobie dobrze -Richard uśmiechnął się oglądając go.

-Ciekawe jakbym wyglądał w spódniczce -Eddie oglądał się w lustrze.
-Pewnie uroczo -Tozier zaśmiał się i stanął za nim całując go po szyi. Zrobił malinkę w jednym miejscu i przycisnął go do siebie.
-Proszę pana -Ed uśmiechnął się jęcząc cicho. -To jest zakazane -Zamknął oczy.
Richard uśmiechnął się. -Wczoraj mi tak nie powiedziałeś -Pocałował go w szyję i odsunął się.

W szkole Eddie siedział ze Stanley'em na lunchu i czekali na Bill'a.
Gdy chłopak przyszedł ze swoimi znajomymi, których zaprosił w sobotę i dosiadł się do nich i pocałował Stanley'a w policzek.
Wszyscy przywitali się ze sobą i zaczęli jeść.
-Eddie, jak tam po imprezie? Dziwie się, że żyjesz -Mike zaśmiał się patrząc na brązowookiego.

-Ja też się dziwie -Kaspbrak westchnął. -Już nigdy więcej alkoholu -Jęknął.
-Mówiłeś tak po poprzedniej domówce -Bill parsknął śmiechem.
-Teraz to już naprawdę koniec -Ed zarumienił się.
-W sobotę jakiś chłopak robi domówkę, idziemy? -Sebastian odezwał się. -Nie zna Eddie'go i Stanley'a, ale będą z nami więc też mogą iść -Spojrzał na Kaspbrak'a.

-Idziemy? -Ed spojrzał na przyjaciela.
-Przed chwilą mówiłeś co innego -Uris parsknął.
-To się nie liczy -Brązowooki wzruszył ramionami. -Ważne jest to co jest teraz -Uśmiechnął się do niego.
-Okej, to Sebastian zabierze Eddie'go -Bill uśmiechnął się.

-Tylko się tam nie zaliczcie po drodze -Mike parsknął śmiechem.
Niebieskooki uderzył go w ramię. -Żebym ja Cię zaraz nie zaliczył.
-Bill?! -Stanley spojrzał na niego.
-Nie w takim sensie -Denbrough parsknął i roztrzepał loki chłopaka na boki.

-Chcesz wiedzieć jak poszedł Ci test? -Richard swoim ciałem przycisnął Eddie'go do biurka i pocałował go w usta.
Młodszy pokiwał głową. -Pewnie beznadziejnie -Westchnął.
Tozier odsunął się od niego i wyjął jego test. Podał mu go i uśmiechnął się.

-O mój boże, w końcu pozytywna ocena -Brązowooki przygryzł wargę widząc widoczne „B" w kołku. Odłożył szybko sprawdzian na biurko i przytulił starszego. -Dziękuję, dziękuję! -Pisnął prawie na niego wchodząc.

-To nie tylko moja zasługa -Richie uśmiechnął się odwzajemniając uścisk. -Idź już na lekcje -Westchnął.
-Uwielbiam Cię -Eddie pocałował go w usta i wyszedł z klasy zostawiając go samego.
-Stanley! Nie uwierzysz -Złapał swojego przyjaciela.

Stanley leżał na łóżku przyjaciela słuchając Katy Perry. -Idziemy tylko na pizzę z Bill'em i Sebastian'em -Jęknął znudzony długim wybieraniem ubrań chłopaka.
-We wszystkim wyglądasz dobrze, ubierz po prostu czarne spodnie i jakąś koszulkę, to wystarczy -Westchnął.

Eddie wybrał czarne spodnie i wciągnął w nie swoją białą koszulkę w czerwone paski. -Możemy iść -Poprawił swoją fryzurę.
-Czy ty się tak stroisz dla Sebastian'a? -Stan zmarszczył brwi. -Przecież kręcisz z Richard'em, bycie w dwóch związkach na raz nie jest w porządku, szczególnie, gdy pieprzysz się z Tozier'em -Mruknął.

-Nie uprawiam z nim seksu Stanley, po prostu sprawia mi przyjemność -Ed westchnął.
-No to wciąż jest seks -Uris mruknął i podniósł się z łóżka.
Kaspbrak zmarszczył brwi. -Nie jestem z Richie'm, nie muszę być mu wierny i mogę spotykać się z Sebastian'em -Wzruszył ramionami.

-Mam rozumieć, że Seb jest dla ciebie alternatywą? Gdy Bill się o mnie starał, to nie lizałem się z innymi, chociaż każdy wie, że Michael również starał się o mnie -Chłopak zmarszczył brwi.
-Mam rozumieć, że traktujesz mnie jak swojego syna? -Eddie spojrzał na niego.

-Przesadzasz Ed, nie wiem co Ci się stało, ale dobrze wiesz, że nienawidzę, gdy ktoś nazywa mnie twoją mamą -Stanley się zdenerwował. -Mam mieć gdzieś to co robisz, z kim i gdzie jesteś? A później pozwalać Ci się wypłakiwać w ramię? Nie lepiej uniknąć takich sytuacji? Gdyby nie ja to przespałbyś się z Liam'em, za co mi jeszcze niedawno dziękowałeś. Jesteś świnią Eddie, idź sobie na tą pieprzoną pizzę beze mnie -Chłopak wyszedł z jego pokoju i założył buty wychodząc z jego mieszkania i trzaskając przy tym drzwiami.

-Sam jesteś świnią -Ed warknął, gdy usłyszał trzaśnięcie drzwiami.
Poszedł w miejsce spotkania, jednak spotkał tam tylko Sebastian'a.
-Wiem co się stało, jednak wolałem poczekać, żebyś nie czuł się wystawiony -Chłopak westchnął uśmiechając się. -Poza tym nie jadłem przez pare godzin i naprawdę napaliłem się na pizzę -Zaśmiał się.

Podczas ich spotkania Ed dostał kilkanaście wiadomości, ale nie słyszał powiadomień i zaczął odczytywać je dopiero, gdy wracał do siebie.

„Eddie, przesadziłeś dzisiaj naprawdę. Stanley przyszedł do mnie z płaczem i nie mógł się uspokoić"

„On się po prostu o Ciebie martwi do cholery"

„Dlaczego nie potrafisz docenić tego, że podczas imprez nie bawi się zajebiście, bo stresuje się, że coś Ci się stanie"

„Przestańcie do niego tak mówić"

„Nie wiem co w ogóle w Ciebie wstąpiło, że tak go potraktowałeś"

„Stanley to cudowny przyjaciel i nawet piątka moich przyjaciół nie jest w stanie mu dorównać"

„Mam nadzieję, że przemyślisz to wszystko"

Eddie szedł czytając wiadomości od Bill'a i jedyne co czuł to gniew.
Odczytał też wszystko od Richard'a.

„Gdzie ty jesteś Ed?"

„Czemu nie odbierasz ode mnie?"

„Jeśli jesteś na kolejnej domówce i pijesz to wiedz, że przesadzasz z alkoholem, a to nie jest zdrowe."

„Mógłbyś mi odpisać?"

„Chciałem Cię zabrać na kolację."

„Nieważne już, baw się dobrze."

Kaspbrak westchnął i zadzwonił do niego.
-Przepraszam Rich, byłem na pizzy z kolegą i miałem wyciszony telefon -Posmutniał. -Chcesz się jeszcze spotkać? -Spytał cicho.
-Już jest za późno, żeby gdziekolwiek wyjść -Mężczyzna westchnął.
-Mogę do Ciebie przyjść? -Ed przygryzł wargę.
-W porządku, przyjadę po Ciebie -Tozier wstał z kanapy i wyłączył telewizor.

zakończę w sumie tutaj ten rozdział, bo jest już wystarczajaco długi

𝐭𝐞𝐚𝐜𝐡𝐞𝐫'𝐬 𝐩𝐞𝐭 | 𝐫𝐞𝐝𝐝𝐢𝐞Where stories live. Discover now