10

6.2K 311 401
                                    

Eddie stał wśród obcych, pijanych i tańczących ludzi, szukał swojego przyjaciela i trochę spanikował, bo nigdzie ich nie widział.
Postanowił wyjść z tego tłumu i usiadł przy ladzie, podpierając się na łokciu. Z nudów zamówił jakiegoś drinka i nie spuścił z niego oka nawet na sekundę, bojąc się, że ktoś mu coś dosypie i obudzi się w obcym łóżku z jakimś starym dziadem. Stanley straszył go tym w obrzydliwy sposób i przypominał mu o tym chyba z pięć razy, bo wiedział, że prędzej czy później zostawi go samego idąc „na chwilę" do łazienki ze swoim chłopakiem.
-Tylko się nie upij tym, Eddie -Powiedział do siebie  i westchnął patrząc na drinka i wziął łyka.
-Tym chyba nie da się upić -Usłyszał znajomy głos i zachłysnął się alkoholem. Spojrzał w prawo widząc swojego nauczyciela od matematyki.
-D-Dzień dobry -Kaspbrak zarumienił się i przełknął nerwowo ślinę widząc jak rozbawiony Richard pieprzony Tozier patrzy na niego.
-Witaj Edward'zie, nie spodziewałem się Ciebie w takim miejscu -Uśmiechnął się do niego i gdyby Ed teraz stał to prawdopodobnie czułby jak jego nogi się uginają.
-A ja nie spodziewałem się pana -Eddie wstrzymał oddech czując jego perfumy, uwielbiał je wąchać, gdy siedział obok niego.
-Jesteś tutaj sam? -Tozier spojrzał na swojego drinka i zrobił łyka.

Brązowooki przełknął ślinę i zrobił to samo ze swoim. -Jestem z przyjacielem i kolegą, ale mają w zwyczaju znikać, więc jak na ten moment siedzę sam -Uśmiechnął się nerwowo.
-Nie masz nic przeciwko, żebym posiedział z tobą? -Richard posłał mu uśmiech, który uwielbiał i dziękował sobie w duchu, że siedział, bo prawdopodobnie upadł by z nadmiaru emocji.
-Nie, jasne, że nie. Lubię z panem przebywać -Eddie wziąć się uśmiechał, ale było mu wstyd, że palnął do niego coś takiego i miał wrażenie, że mężczyzna już wie wszystko co Kaspbrak sobie myśli o nim.
-To miłe -Brunet napił się znowu.
-Pan jest z kimś? -Ed zrobił to samo i oparł się na łokciu.
-To trochę dziwne, gdy mówisz do mnie na pan w takim miejscu, wolałbym Richard lub Richie -Nauczyciel westchnął.
Eddie miał ochotę piszczeć słysząc zdrobnienie od jego imienia, to było tak urocze, że aż się uśmiechnął.
-Jestem zbyt trzeźwy, żeby mówić do pana Richie, ale mogę mówić Richard -Kaspbrak powiedział spokojnie i przygryzł wargę.
-W porządku, jestem tutaj z przyjacielem i jego dziewczyną, nawet nie wiem gdzie są, mam tylko nadzieję, że jeszcze żyją -Tozier spojrzał na niego udając, że jest tym przerażony co wywołało chichot u pijanego już Eddie'go.
-To aż dziwne, że obaj jesteśmy porzuceni przez przyjaciół w tym samym klubie -Znów się zaśmiał biorąc dużego łyka alkoholu. -Chyba rzeczywiście nie da się upić tym drinkiem -Westchnął.

Co chwilę rozbawiał nauczyciela i nawet zaczął narzekać na swoją matkę, a Tozier słuchał go uważne.
-To niemądre z jej strony, że faszerowała Cię lekami -Westchnął.
-Wiem! Dlatego już nawet nie biorę głupiej tabletki na ból głowy i mam nadzieję, że dożyje chociaż sześćdziesięciu lat, a jeśli nie to po drugiej stronie uduszę ją za to -Ed zmarszczył brwi.
-Jesteś całkiem zabawny, gdy się denerwujesz -Tozier pokręcił głową z rozbawieniem.
-Nie jestem zabawny i nie denerwuje się Richie, po prostu chce dożyć sześćdziesięciu lat lub nawet więcej -Jęknął i zrobił łyka. -Mój przyjaciel straszył mnie, że jak nie będę uważać na swojego drinka to obudzę się w Rosji z jakimś facetem, który będzie chciał mnie sprzedać za wódkę -Jęknął.
-Twój przyjaciel musi się naprawdę martwić o ciebie -Richard zaśmiał się. -Ja Cię nie wywiozę do Rosji, jak już to w inne miejsce -Wzruszył ramionami i spowodował, że Eddie zachłysnął się kolejny raz.
-Czy ty chcesz zaprosić mnie do siebie? -Poczuł jak przez jego ciało przeszedł dreszcz.
-Preferowałbym kawiarnie -Tozier zarumienił się trochę, czego Ed nawet nie zauważył.
-Chętnie umówię się z tobą na kawę Richard, ale teraz chodź tańczyć, bo skończył mi się drink, a nie mam już pieniędzy na kolejnego -Kaspbrak jęknął.
-Mogę postawić Ci drinka -Mężczyzna uśmiechnął się do niego. - Chyba, że wolisz tańczyć -Wzruszył ramionami.
-Wolę drinka -Brązowooki spuścił wzrok.

Edward już po drugim drinku był kompletnie pijany i cały czas komplementował nauczyciela.
-Może to zabrzmi dziwnie, ale uwielbiam Twoje perfumy -Kaspbrak westchnął patrząc jak mężczyzna uśmiecha się nieśmiało, przez światło w klubie nie widział nawet jego rumieńców na twarzy, ale gdyby widział to prawdopodobnie dostałby ataku serca.
-O mój boże Eddie czy ty upijasz się przy naszym nauczycielu od matematyki? -Również pijany Stanley, ale nie aż tak, jęknął. -Witam panie Tozier, przepraszam za mojego przyjaciela, zbyt szybko reaguje na alkohol i nie potrafi trzymać języka za zębami, jeśli powiedział panu jakieś głupoty, to najmocniej przepraszam -Trzymał za rękę Bill'ego co zauważył Richard i uśmiechnął się do niego.
-Właściwie to miło mi się z nim rozmawia, nie musisz przepraszać za niego -Tozier podrapał się po karku.
-Idźcie sobie tańczyć, my też dobrze się bawimy -Eddie zmarszczył brwi.
-Jeśli palnie coś głupiego, to proszę to zignorować, po alkoholu jest szczery, ale też strasznie głupi -Uris westchnął patrząc na przyjaciela.
-Stanley?! Nie obrażaj mnie -Ed zmarszczył brwi i zagroził mu palcem.
Bill odciągnął swojego chłopaka
od dwójki. -Daj spokój, przecież on może w każdej chwili odejść od Eddie'go, widocznie chce z nim rozmawiać skoro z nim siedzi -Objął go i pociągnął na parkiet.

Stanley zachciał drinka, podszedł do dwójki i wziął drinka swojego przyjaciela. -Skąd ty miałeś na to pieniądze Eddie? -Zmarszczył brwi i poprosił Bill'ego o zamówienie dla nich drinków.
-Richard mi postawił, bo chciałem jeszcze, ale nie miałem już pieniędzy -Kaspbrak uśmiechnął się.
-Zamów jeszcze jeden -Uris szepnął do niebieskookiego. Miał tak wiele pytań, dlaczego Eddie siedzi z nauczycielem w klubie i się przy nim upija, mówiąc do niego po imieniu? Dlaczego Tozier postawił mu drinka i  wciąż przy nim siedzi? Zaczął myśleć, że zaplanował to, żeby przelecieć go, ale jednak jego zachowanie go od tego odsuwało, bo nie wyglądał na takiego faceta.
-Stanley, muszę do łazienki -Kaspbrak jęknął. -Chodź ze mną -Wstał i złapał go za ramię.
-Będziesz tu jak wrócę? -Cofnął się i dotknął ramienia nauczyciela.
-Um, pewnie -Richard uśmiechnął się do niego i spojrzał na Bill'a, który siedział dwa krzesła dalej.

-Co ty w ogóle robiłeś z nim tam? -Stanley rozpiął spodnie przyjaciela, bo nawet tego nie był w stanie zrobić.
-Rozmawiamy tylko Stan, przecież nie skończę z nim w kiblu jak ty i Bill -Chłopak przewrócił oczami i oparł głowę o ścianę załatwiając się.
-Nie mów mu czegoś, czego byś później żałował, nawet nie będziesz tego pamiętać, ale on będzie, bo nie uchlał się tak jak ty, dałem Ci pieniądze na jednego drinka, żebyś nie skończył na pięciu, a ty i tak znalazłeś sposób na wypicie więcej, ciesz się, że to Tozier jest, a nie jakiś randomowy gość, który w Rosji sprzeda cię za wódkę -Ukrył uśmiech i zapiął mu spodnie. -Kocham Cię, ale nie pojadę do Rosji, żeby kupić Cię za wódkę -Stanley westchnął i wyszedł z kabiny. Pomógł mu umyć ręce i zaprowadził go do Bill'a i Tozier'a.

-Odkupiłem panu drinka -Uris posadził przyjaciela obok nauczyciela i postawił drinka przed mężczyzną.
-Dziękuję, ale nie trzeba -Richard westchnął chcąc mu oddać alkohol.
-To ja wezmę skoro nikt nie chce go przygarnąć, chodź to tatusia -Ed wziął go od mężczyzny i uśmiechnął się.
-Edward, zamknij się i oddaj Panu tego drinka -Stan spojrzał na niego.
-No dobra, ale kup mi też -Postawił go przed nauczycielem.
-Tobie już starczy tego -Chłopak przewrócił oczami i przesiadł się trochę dalej z Bill'em.
-Mój przyjaciel musi przestać się tak spinać -Ed jęknął.
-Martwi się o Ciebie -Richard uśmiechnął się do niego i oparł łokciem.
-Jest niesprawiedliwy, też chciałem drinka -Kaspbrak odwrócił się w stronę swojego przyjaciela i widząc, że jest zajęty swoim chłopakiem odwrócił się do nauczyciela.
-Dasz mi chociaż łyka, Richie? -Posmutniał patrząc na niego.
-Nie mógłbym odmówić -Tozier uśmiechnął się i podał mu drinka.
-Dziękuję -Ed uśmiechnął się do niego.

Rozmawiali tak aż do końca i nie zdawali sobie sprawy z tego jak obaj pragnęli siebie nawzajem.

JEZUS MARIA TO JAK NA TEN MOMENT NAJDŁUŻSZY ROZDZIAŁ TUTAJ, ALE TAK ŁATWO MI SIĘ TO PISAŁO, ZE NAWET NIE WIEDZIAŁAM ZE WYSZŁO Z TEGO PONAD 1,3 SŁOW WOW

N I E N A W I D Z E  W A S

𝐭𝐞𝐚𝐜𝐡𝐞𝐫'𝐬 𝐩𝐞𝐭 | 𝐫𝐞𝐝𝐝𝐢𝐞Where stories live. Discover now