1.

5.3K 145 31
                                    

Zrywam się z łóżka targana toksycznym porywem emocji. Moje serce wciąż wściekle tłucze się o klatkę piersiową, a słony pot próbuje wchłonąć się w niespokojne ciało. Przymykam oczy na sekundę, ramiona opadają bezwładnie, skupiam chaotyczne myśli w nieskładną całość. A potem próbuję namierzyć części swojej garderoby. 

Znowu towarzyszy mi poczucie winy zmieszane ze wstydem. Mam ochotę zapaść się pod ziemię, w głowie po raz kolejny wyzywając się od najgorszych. Bo przecież istoty ludzkie mają rozum! Istnieje coś takiego jak samokontrola, prawda? Jest poczucie przynależności i potrzeba stabilizacji. Gdzie były te wszystkie rzeczy, kiedy ponownie popełniałam błąd? Znalazłam się na popieprzonej karuzeli szaleństwa, i wiem że z niej spadnę by po raz kolejny zanurzyć się w cholernym bagnie. 

- Idziesz już...? Myślałem, że kobiety po seksie lubią się trochę poprzytulać...

Rozbawiony głos dociera do moich uszu, więc odwracam gwałtownie głowę w jego stronę unosząc brwi w zdziwieniu.

- No tak, ty oczywiście musisz być inna.

Na jego usta wkrada się kpiący uśmiech, a ja przewracam oczami i szybko wciągam na tyłek spodnie. Nie kłopoczę się zakładaniem majtek. I tak nie wiem gdzie są. 

- Daruj sobie, Malfoy.

Już nie zaszczycam go spojrzeniem. Wciskam przez głowę luźną koszulkę odpuszczając też biustonosz, który po chwili ląduje beztrosko w kieszeni skórzanej kurtki, niedbale narzuconej na moje ramiona. Potem pospiesznie wsuwam stopy w czarne trampki i sięgam po paczkę papierosów leżącą na komodzie. Koniecznie muszę pozbyć się z nozdrzy jego zapachu, który wbił się w moją skórę niczym tusz tatuażu zrobionego na złość całemu światu.

Rozwiązanie? Trująca mugolska używka. Idealne.

Robię krok, później drugi. Nie zamierzam się żegnać, nigdy tego nie robię. Gdy już prawie sięgam klamki, on ponownie postanawia się odezwać.

- Kiedy znowu się zobaczymy?

Zamieram, a to na pozór nonszalanckie pytanie zmusza mnie do obrotu.

- Nigdy. - Mruczę i taksuję go wzrokiem.

Śmieje się i zakłada ramiona pod głowę. Wciąż jest nagi. Uśmiecha się jeszcze szerzej, gdy widzi, że mu się przyglądam. Nie mogę oderwać oczu od jego ciała, co po raz kolejny utwierdza mnie w przekonaniu, że jestem złą osobą. Złą, zepsutą i godną potępienia, bo…

- Okej, kiedy on znowu ci się znudzi, po prostu do mnie napisz, Granger.

- To się nie stanie. - Odpowiadam niemal machinalnie i rzucając mu ostatnie spojrzenie pełne niczym nieuzasadnionej tęsknoty, wychodzę trzaskając drzwiami.

Jeszcze długo słyszę w głowie jego głośny śmiech. I czuję ten zapach… Przeklęty zapach męskiego ciała. Mam ochotę zedrzeć z siebie skórę tylko po to, żeby pozbyć się tej narkotycznej woni.

Gdy wpadam do domu od razu biegnę pod prysznic i próbuję zmyć z siebie wstyd. Bo znowu to zrobiłam, o czym bezlitośnie przypomina mi moje własne ciało podrażnione jego dotykiem. 

Szoruję się zawzięcie, a szorstka gąbka zostawia czerwone ślady na ramionach, których niedawno dotykał, na piersiach, które pieścił swoimi niecierpliwymi dłońmi i ustami. Potem kieruję się na brzuch, który także doświadczał jego władczego dotyku. Kiedy docieram do złączenia ud, uparcie zamykam oczy i przygryzam wargę niemal do krwi. Nienawidzę siebie. Gardzę sobą tak bardzo, że to niemal namacalne.

W końcu wypadam bezwładnie ze szklanej kabiny i otulam się miękkim szlafrokiem. Długie włosy pachnące już teraz zwyczajowym jaśminowym szamponem owijam ręcznikiem. Zerkam przy tym w zaparowane lustro, które przecieram drżącą dłonią.

Nie podoba mi się to co widzę. W szklanej tafli pojawia się szczupła twarz oblana rumieńcem. Brązowe oczy błyszczą chorobliwie, jakby toczone irracjonalną gorączką. Usta wykrzywiają się w bladym uśmiechu. Nieszczerym, pełnym fałszywej obłudy. 

Wzdycham ciężko i wychodzę z łazienki. Przechodzę przez salon i…

- Musisz koniecznie poprosić o podwyżkę. Te twoje nadgodziny robią się bezczelne. 

Mój wzrok kieruje się na kanapę, gdzie leży on z książką w ręku. Jego głos pełen jest niezasłużonego ciepła. Przymykam powieki, a igły upokorzenia wbijają się w mój umysł, ciało i serce, które wali jak oszalałe. Znam ten stan, bo przecież doświadczyłam go już wcześniej. Wiem też, że za dwa dni mój rozum wyprze wszystko to co niewygodne. Zapomnę na chwilę o pewnym palancie, który tak skutecznie miesza mi w głowie, że nic innego nie ma znaczenia. Kompletnie nic. Aż do następnego razu.

- Może po prostu jestem pracoholikiem totalnie zafiksowanym na punkcie roboty? Tylko ciii, nie mów nikomu. - Mruczę i przybieram na twarz kłamliwy uśmiech. Och, jestem mistrzynią w tej grze. Grze manipulacji, kłamstw i niedopowiedzeń. 

On śmieje się cicho i podnosi się na łokciach, żeby na mnie spojrzeć.

- Kolację masz w piekarniku. Z nudów upiekłem ci rybę.

Uśmiecham się, tym razem trochę bardziej szczerze, czując niesprawiedliwą troskę w tym prostym zdaniu i posyłam mu buziaka w powietrzu. Potem obracam się na pięcie i idę do sypialni, bo w kieszeni szlafroka czuję wibrację nadchodzącej wiadomości. Wyciągam telefon. Mrugam, bo jasność ekranu niespodziewanie mnie oślepia w zbyt ciemnym pomieszczeniu.

DM

Zostawiłaś u mnie majtki. Znowu. Wysłać Ci je pocztą…?

JA

Pieprz się.

DM

Tylko z Tobą. Przecież wiesz.

Konwersacja z DM została usunięta.



⁉️⁉️⁉️⁉️⁉️⁉️⁉️⁉️⁉️⁉️⁉️⁉️⁉️⁉️⁉️⁉️

Przed Wami kolejne dramione, zapowiada się na wielorozdziałowe, planuję wstawiać jeden rozdział w tygodniu, chyba że czas pozwoli na więcej.

No ale ale! Najbardziej istotna rzecz - przyjmuję zakłady w kwestii... Kim jest tajemniczy ON, z którym Hermiona jest w związku???
Jestem ciekawa Waszych typów 😏😉😏

Historia pewnej toksyczności - DramioneOnde histórias criam vida. Descubra agora