Retrospekcje 4.0

1.6K 101 15
                                    

Niepokoją mnie moje własne uczucia. Zbyt często dryfują w stronę pewnego Ślizgona, który przypadkiem jest także moim współlokatorem.

- Jesteś tu? - Harry stawia przede mną kubek z kawą i zajmuje miejsce obok. - Granger...?

- Jestem. - Mruczę nieprzytomnie rozglądając się po Wielkiej Sali.

Mimowolnie wyłapuję go wzrokiem, rozmawia z Zabinim nad talerzem owsianki.

Unosi głowę jakby zwabiony moim spojrzeniem, a nasze oczy spotykają się na chwilę.

Szybko skupiam się na jedzeniu chociaż apetyt nie za specjalnie mi dopisuje.

- Z kim idziesz na bal? - Pytanie Parvati nagle wytrąca mnie z mgły zamyślenia.

- Z Malfoyem. - Odpowiadam i wzruszam ramionami widząc zaskoczenie na jej twarzy. - Jest drugim Prefektem, musimy iść razem.

Czuję na sobie zadumany wzrok Harry'ego. Czyżby on przejrzał mnie szybciej niż ja sama?

Nie chcę się nad tym zastanawiać. Nie kiedy zbliżają się święta. Pierwsze święta tak bardzo samotne i smutne.

*

- Malfoy... - Przystaję w wejściu do salonu i patrzę na chłopaka, który wyciągnął się leniwie na kanapie i czyta książkę o Zielarstwie.

- Granger? - Odrywa wzrok od tekstu i skupia go na mnie.

- Jeżeli chodzi o bal... Nie bardzo umiem tańczyć. - Wyznaję ze skruchą, bo przecież muszę go przygotować na nadchodzącą katastrofę jaką będzie nasz taniec na otwarcie imprezy.

- A ja jestem kaleką, więc na pewno damy czadu. - Śmieje się pod nosem i wraca do czytania jakby moje słowa w ogóle go nie obeszły.

- Żeby nie było, że nie uprzedzałam. - Mruczę ze złością i obracam się na pięcie.

- Poczekaj, furiatko.

Przystaję, odwracam się do niego, unoszę brew w zdziwieniu.

Zsuwa się z kanapy, prostuje się, wyciąga do mnie dłoń. Patrzę na niego z brakiem zrozumienia.

Wzdycha ciężko, niemal teatralnie, przewraca oczami, łapie moje palce w swoje i przyciąga do siebie.

Czuję jego dotyk, kołysze nas powoli w takt niemej muzyki, nie bardzo wiem co się dzieje. Moje serce też nie, bo wali o klatkę piersiową jak szalone.

- To nic trudnego. - Mruczy mi do ucha wywołując dreszcz, który biegnie po plecach.

Jego subtelny zapach drażni delikatnie moje powonienie, nagle wszystkie myśli ulatują z umysłu, skupiam się na dotyku męskich dłoni, które spoczęły na cienkiej strukturze mojego t-shirtu.

Potem unoszę głowę, spoglądam na jego wyniosłą twarz, która teraz wydaje mi się niemal przyjazna. Chyba doświadczam właśnie chwili, w której Draco Malfoy zrzucił swoją maskę.

- Widzisz? Damy radę. - Mówi tylko i odsuwa się, a nieodgadniony uśmiech maluje się na jego wargach.

Następnie chwyta książkę w dłonie i znika w swojej sypialni zostawiając mnie samą z falą uczuć, których nie potrafię nazwać.

*

Jestem wściekła. Złość ogarnia każdą komórkę mojego ciała do tego stopnia, że kompletnie nad sobą nie panuję. Sięgam po gruby podręcznik i rzucam nim o ścianę licząc, że ten bezsensowny gest złagodzi gniew wywołany leżącym na łóżku listem.

Historia pewnej toksyczności - DramioneWhere stories live. Discover now