- Mam wrażenie, że mnie oszukujesz, Granger. - Słyszę poważny głos i unoszę głowę znad kuchennego blatu znajdującego się w ciasnym mieszkanku należącym do Ginny Weasley.
- Nigdy bym cię nie okłamała, Gin. - Odpowiadam beznamiętnie i próbuję nadać ciastu kształt wesołego pierniczka, ale w gotowaniu jestem niemal tak samo dobra jak w lataniu na miotle.
- A jednak coś kręcisz. Jesteś bardziej zamyślona niż zwykle. Przywykłam, że błądzisz myślami gdzieś daleko, ale hej... Jeżeli chcesz o czymś porozmawiać, to jestem tu dla ciebie, przecież wiesz.
Moje serce ściskają sidła wzruszenia. Mrugam gwałtownie próbując odgonić zbierające się w kącikach oczu łzy. Chyba jestem już zmęczona. Zmęczona kłamstwami, uczuciami, z którymi sobie nie radzę. Błądzę na skraju szaleństwa. Tylko kiedy przekroczę miejsce, z którego nie będzie już powrotu?
- Jesteś najlepsza. - Odpowiadam i składam na jej policzku czułego całusa. - Ale nie, wszystko okej. Wiesz, eliksiry... One zajmują mój umysł przez większość czasu.
Kiwa głową łykając kolejne kłamstwo, a ja mam ochotę zawyć z rozpaczy. Dlaczego nie potrafię zdobyć się na szczerość? Mogłabym jej o wszystkim powiedzieć, poszukać wsparcia, zrozumienia. Och, nie dostałabym tego. Nie w tej kwestii. Gdyby Ginny dowiedziała się o wszystkim, pierwszą rzeczą którą by zrobiła, byłoby morderstwo na Malfoyu. Znam ją przecież.
- Twoje pierniczki to cholerne dzieło sztuki, Gi. - Nagle za naszymi plecami rozbrzmiewa głęboki głos należący do Blaise'a Zabiniego, a jego właściciel porywa moją przyjaciółkę w ramiona i całuje ją z uczuciem, co powoduje, że po chwili cały ubrudzony jest mąką.
Nie wiem, co mam zrobić z oczami. Czuję zażenowanie, wstyd, strach przed prawdziwym, niczym nieskrępowanym uczuciem. Bo oni są dla siebie stworzeni. Nawet ja to widzę.
- Moja mama robi lepsze. - Odpowiada wzruszając ramionami i składa na jego nosie czuły pocałunek. - Prawda, Granger?
Kiwam głową nieprzytomnie przywołując na twarz coś na kształt uśmiechu.
- Tak myślę... - Blaise drapie się po głowie i spogląda na mnie z ciekawością. - Będzie dzisiaj...
- Tak. - Odpowiadam szybko doskonale wiedząc, o co mu chodzi. - Obiecał, że wpadnie. Jak skończy pracę.
Zabini przytakuje, ale jego uwaga w pełni skierowana jest na rudowłose dziewczę, które od jakiegoś czasu przestaje stroić się na wampa i pozwala światu podziwiać naturalne wdzięki. Bez intensywnej szminki, bez tony eyelinera i tuszu do rzęs. Nagle to zauważam. Ginny Weasley jest cholernie delikatną kobietą mimo brutalnej fasady. A Blaise zdołał się dokopać do jej prawdziwego oblicza.
Mimowolnie robię się zazdrosna. O nich. O to uczucie, które mają. Jest piękne, pełne czułości, opływające uroczym uniesieniem. Są jak para zakochanych nastolatków, którzy spijają każde słowo z ust partnera.
Zalewa mnie smutek. A potem ktoś puka do drzwi. Wiem, że to on. I jakoś od razu mi lepiej na duszy.
*
DM
Tęsknię.
JA
Trudno. Musisz znieść to brzemię.
DM
Znowu bawiłaś się z Ognistą? Nieładnie, Granger...
JA
Daj mi spokój. Kurwa, Draco!
DM
Tak?
JA
Nienawidzę Cię, wiesz?
DM
Wiem.
Konwersacja z DM została usunięta.
- Co robisz? - Słyszę zaciekawiony głos i z irytacją chowam telefon do kieszeni, może trochę zbyt szybko, bo on marszczy brwi.
- Odpisywałam mamie. - Przewracam oczami i mierzwię jego gęste włosy czując cierpki smak kłamstwa na języku, a potem wlewam w siebie resztkę wina, które zachowało się na dnie kieliszka.
- W końcu mamy trochę wolnego czasu ... - Odbiera książkę z rąk i wciąga mnie na kolana.
Moszczę się wygodnie i wtulam twarz w jego ciepłą bluzę, bo po lecie zostało tylko wspomnienie, a jesień rozgościła się na dobre za oknami sprowadzając potoki deszczu i nieprzyjemny chłód.
- Chcesz coś porobić? - Pytam i leniwie przesuwam palcami po kłującym zaroście, który niechlujnie zajął połowę jego twarzy.
- Wiem, że może ci się to nie spodobać, ale...
Jego ton jest niepewny, wyczuwam jakieś dziwne wibracje.
- Mów. - Rzucam swobodnie i uśmiecham się łagodnie, bo przecież nie może mnie niczym zaskoczyć.
- Malfoy robi u siebie imprezę. I zaprosił nas na wieczór. - Słyszę, a uśmiech zamiera na moim obliczu. Chyba tracę cały kolor. Tracę też oddech.
- Odmówiłeś mu, prawda? - Pytam z drżeniem w głosie.
Patrzy na mnie ze skruchą.
- Nie mogłem. Chyba naprawdę zależy mu na mojej obecności. Dzwonił do mnie....
Gniew ogarnia mój umysł przysłaniając wzrok gęstą czerwienią. Draco robi to specjalnie! Znęca się nade mną! Co z tego, że nie widzieliśmy się już tak długo? Nie ośmielił się przecież napastować mnie w pracy mimo tego, że jego firma niemal w całości przejęła tę dla której pracuję. Mam ochotę zrobić mu krzywdę. Pieprzony Malfoy i jego poczucie własności! Nienawidzę go w tej chwili z całego serca. A potem rodzi się we mnie bunt. I chęć zemsty. Pokażę mu. Pożałuje swoich głupich decyzji.
- Okej. O której ta impreza? - Pytam i zaciskam zęby, a na jego obliczu maluje się prawdziwe zdumienie.
- O dwudziestej.
- To może teraz skoczymy na spacer? - Proponuję, kompletnie nie zwracając uwagi na to, że za oknem strugi deszczu przysłaniają cały widok.
On się zgadza, bo to nie jest pierwsza dziwna rzecz, z którą musi się zmagać w historii naszej znajomości. Po prostu na to przystaje, wiem, że mnie kocha. Chęć zemsty jest teraz jednak silniejsza niż wszystko inne. Nawet popieprzona miłość.
YOU ARE READING
Historia pewnej toksyczności - Dramione
Fanfiction"...Draco jest jak... Moja własna heroina, spersonalizowana, wyselekcjonowana, dobrana by ujarzmić każdy fragment mojego ciała swoim trującym działaniem. Och, on potrafi to doskonale. Ma nade mną władzę, która odbiera godność, poczucie wolności, zab...